Za nami kolejny finał Eurowizji, był człowiek przebrany za małpę, było jodłowanie w rumuńskim duecie, pojawiły się też gołe pośladki jednego z widzów - imprezę można uznać za udaną. Polska nie wzięła konkursu szturmem, nasza reprezentantka znalazła się w ogonie stawki, więc organizowanie wydarzenia w przyszłym roku nam nie grozi - to zadanie spoczywa na portugalskich barkach. A jak wyglądają wyniki rywalizacji w zestawieniu z prognozami korporacji Microsoft? Gigant z Redmond nie trafił ze zwycięzcą, lecz dobrze wskazał czołówkę konkursu.
Microsoft kolejny raz chciał się pochwalić umiejętnościami analitycznymi, zdolnością do prognozowania w oparciu o wielkie ilości danych dostępnych w Sieci. Dobrą okazją była Eurowizja, która skupia na sobie uwagę setek milionów ludzi na całym świecie i generuje informacyjny potok. Z jednej strony jest to duże wyzwanie, z drugiej możliwość wykazania skuteczności stosowanych narzędzi. Jak firma poradziła sobie z wyzwaniem? Na pierwszy rzut oka średnio. A gdy zaczniemy się temu bliżej przyglądać?
Pisałem niedawno o prognozach Microsoftu dotyczących Eurowizji. Przed tygodniem pierwsza piątka miała się prezentować następująco: Włochy, Szwecja Bułgaria, Francja, Portugalia. Lista była jednak na bieżąco aktualizowana, 12 maja, a zatem dzień przed finałem konkursu Bing tak typował zwycięzców: Włochy, Portugalia, Bułgaria, Szwecja, Belgia. Zmieniły się skład oraz kolejność. Jak miało się to do wyników? Wygrała Portugalia, kolejne miejsca zajęły Bułgaria Mołdawia, Belgia i Szwecja. Włochy, na które Microsoft wskazywał jako na faworyta, zajęły dopiero szóste miejsce. Na podium znalazła się też Mołdawia (to był słynny epic sax guy w nowej odsłonie!), którą firma z Redmond przekreślała w prognozach.
Gdyby na tym poprzestać, można stwierdzić, że prognozy wypadły średnio. Warto jednak spojrzeć głębiej. Okaże się wówczas, że na tydzień przed konkursem Microsoft w top 5 umieścił trzy kraje, które faktycznie znalazły się w tej grupie. Na dzień przed konkursem wskazał cztery państwa, które później otrzymały najwięcej głosów jury i widzów (tych ostatnich było ponoć 200 mln przed telewizorami i około 4 mln za pośrednictwem YouTube'a - to pokazuje, że mamy do czynienia z telewizyjnym show). Cztery na pięć to całkiem niezły wynik. Gdy zacznie się porównywać całe prognozy z wynikami, weźmie pod uwagę wszystkie 26 państw, okaże się, że w wielu przypadkach Microsoft był blisko. Z drugiej jednak strony, podać można kilka przykładów, gdzie strzał był bardzo chybiony (Armenia, Norwegia czy wspomniana już Mołdawia).
Ostatnie prognozy Microsoftu datowane są na 12 maja, a zatem czas, gdy były już znane wyniki półfinałów - danych, na których można było pracować (solidnych danych) było sporo. I zastanawiam się, jak listę zwycięzców ułożyłoby 10 przypadkowych osób, które obejrzały starcia półfinałowe, poznały ich wyniki? Może ich prognozy byłyby podobne do tych, które wskazali spece z MS? Przy czym nie korzystaliby z całego korporacyjnego mambo dżambo, na które wskazuje firma z Redmond, które ma pomóc przewidywać przyszłość. Przeciętny Kowalski po półfinale, w którym Portugalczyk uzyskał dużą liczbę punktów, mógłby na niego postawić. Znawcy Eurowizji byliby pewnie w stanie wytypować top 5 bez pomyłek. I nie wymagałoby to angażowania zasobów wielkiej firmy.
Oczarowany prognozami amerykańskiej firmy nie jestem. Przy okazji Euro 2016 ich analizy okazały się mało przydatne, teraz też szału nie było. Tragedii nie ma, sama firma powie pewnie, że była blisko, że prawie wytypowała pierwszą piątkę. To prawda. Ale może i ja bym to zrobił przed konkursem. Pozostaje udoskonalać narzędzia, którymi chwali się firma - a nuż za rok będzie lepiej...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu