Europa

Europa walczy ze smogiem, czyli co nas czeka w najbliższych latach w branży moto

Redakcja Antyweb
Europa walczy ze smogiem, czyli co nas czeka w najbliższych latach w branży moto
Reklama

Smog, emisja CO2, dwutlenek węgla, azotany. Te wszystkie pojęcia można zamknąć w jednym słowie. Ekologia. Coraz mocniej wchodzi ona w świat motoryzacji i staje się jego nieodłącznym elementem. Nie wszystkim to się podoba, jednak chyba należy się już z tym faktem pogodzić. Dlatego też przyjrzymy się bliżej planom i założeniom europejskiej branży moto, która musi sobie radzić z coraz częstszymi anomaliami ekologicznymi w powietrzu.

Autorem artykułu jest Marek Adamowicz

Reklama

Obecne statystyki mówią, że każdego roku (na terenie Unii Europejskiej) umiera 400 000 ludzi w związku z zanieczyszczaniem środowiska. Szkody w środowisku naturalnym wycenia się z kolei na kwoty rzędu 940 mld Euro. Już na suchym papierze te dane robią wrażenie. Nie pozostają one bez echa w Komisji Europejskiej, która z coraz większą mocą stara się wywierać presję na państwach członkowskich, by te zwracały jeszcze większą uwagę na kwestie ekologiczne – zwłaszcza w branży moto. Można wręcz postawić tezę, iż została wypowiedziana wojna emisji szkodliwych substancji. Według Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów, auta dostawcze i osobowe odpowiadają za emisję do atmosfery 13% gazów cieplarnianych. Dlatego już teraz wiadomo, że w najbliższych latach, branża moto zostanie dotknięta kolejnymi restrykcjami, których celem jest obniżenie tych wartości. Czy się uda? Zobaczmy, czego oczekują unijni politycy.


W 1995 roku, średnia emisja CO2 w nowych samochodach, wynosiła aż 186 g/km. Dziesięć lat później, było to już zaledwie 119,6 g/km. Przełożyło się to na ponad 36-procentowy spadek. Przedstawiciele ESPS (Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów) podkreślają, że do 2021 roku, europejska branża moto powinna uzyskać spadek na poziomie 42%. Duża w tym zasługa coraz popularniejszych samochodów o alternatywnych źródłach napędu – hybrydowe, wodorowe i elektryczne. Jednak według głosów płynących z Komisji Europejskiej to ciągle mało. Najnowsza norma, która ma w niedługim czasie wejść w życie, zakłada że samochody osobowe nie będą mogły emitować więcej niż 95 g CO2/km – oczywiście to uśredniona wartość dla całej gamy modelowej marki. I właśnie za te wartości szykują się drakońskie kary.

W przepisach tej normy można wyczytać, że każdy gram dwutlenku węgla ponad normę, będzie kosztował producenta 95 Euro. Jednak największą bolączką jest naliczanie kar przez ilość sprzedanych aut. W 2020 roku, pojawi się zasada wprowadzająca bonusy, za modele emitujące poniżej 50 g CO2/km – jednak tylko na dwa lata. Oznaczać to może nawet 1,36 mld Euro kar dla producentów samochodów! Dlatego już teraz można zauważyć potężne zmiany w ofertach, które są również odpowiedzią na coraz bardziej restrykcyjną politykę europejskich miast. Te ostatnie bardzo chętnie wprowadzają ograniczenia w ruchu, wokół centrum miast. Co nas zatem czeka za kilka lat?

Największy problem dotknie producentów z samochodami w ofercie, posiadającymi potężne silniki. W ostatnich miesiącach zanotować można wysyp wersji hybrydowych i elektrycznych – zwłaszcza w bardziej luksusowych markach. Weźmy na tapetę Porsche. W ostatnich miesiącach do katalogu trafiła Panamera Turbo S E-Hybrid, która zużywa zaledwie 2.9 l/100 km oraz emituje 66 g CO2/km. Po europejskich drogach jeżdżą też testowe modele w pełni elektrycznych modeli Mission E. Jeszcze kilkanaście lat temu, takie ruchy ze strony Porsche, były w ogóle nie do pomyślenia.


Problem emisji CO2 nie dotyczy jednak wyłącznie najbardziej luksusowych marek. Stąd też w salonach coraz częściej można spotkać hybrydowe i elektryczne odmiany poszczególnych modeli. Toyota stara się też rozwijać technologię wodorową. Na tę moment jest jednak ona kosztowna – zwłaszcza z powodu małej dostępności punktów tankowania. Rozwój hybryd pokazuje, że ta technologia okaże się mocną alternatywą dla aut z hybrydowymi lub elektrycznymi układami napędowymi. Z kolei Volkswagen planuje do 2030 roku, że 33 procent wszystkich sprzedawanych aut w grupie VW, będą stanowiły auta elektryczne. Wszystko jest też odpowiedzią na coraz mocniejsze ograniczenia w ruchu samochodowym w miastach.

Reklama

Coraz częściej starsze i wysokoemisyjne auta nie mogą wjeżdżać do centrum. Smogową wojnę wypowiada coraz szersze grono europejskich metropolii. Może się okazać, że okolicach 2030-2040 roku, w niektórych europejskich państwach, sprzedaż aut z tradycyjnymi silnikami diesla (bo de facto one tutaj są najbardziej szkodliwe – zwłaszcza ze względu na emisję tlenków azotu NOx) zostanie zakazana lub drastycznie ograniczona. Już widać pokaźne spadki, które mówią nawet o ponad 4-procentowych obniżkach rejestracji pojazdów zasilanych olejem napędowym.

Czy taka przyszłość nas czeka? Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że tak. Komisja Europejska przykłada ogromną uwagę do norm emisji spalin i walki z zanieczyszczaniem środowiska. Chociaż w wielu krajach, prąd tworzony jest przez elektrownie węglowe, to właśnie samochody hybrydowe i elektryczne stają się przyszłością europejskiej motoryzacji. Trzeba się z tą tezą coraz mocniej oswajać. Taka będzie właśnie europejska motoryzacja XXI wieku.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama