Sytuacja związana z wszelkiej maści losowaniami w grach wideo robi się coraz gorętsza. Zainteresowali się nią politycy — i nie jestem przekonany, czy to jest aby na pewno dobra wiadomość dla graczy.
Ostatnie tygodnie obfitowały w wiele premier dużych gier, w których mimo płacenia pełnej kwoty — i tak mieliśmy bawić się w losowania. Pół biedy jeżeli chodzi o skórki czy dodatki, które nie za bardzo wpływają na samą rozgrywkę — co najwyżej kosmetykę zabawy. Nieco gorzej sprawa wyglądała jednak w przypadku Star Wars Battlefront 2. Sytuacja zrobiła się na tyle poważna, że po wielkim bojkocie graczy —mikrotransakcje zostały wyłączone w dniu oficjalnej premiery. Mają wrócić dopiero za jakiś czas w odmienionej formie. O sprawie jednak zrobiło się na tyle głośno, że bliżej postanowili jej się przyjrzeć belgijscy politycy.
Kilka dni temu ich komisja do spraw gier rozpoczęła śledztwo związane z tzw. lootboxami — czyli po prostu skrzynkami, w których losujemy... wszelkiej maści rozmaitości w grach wideo. Jego celem było przyjrzenie się im z prawnego punktu widzenia: czy to już hazard? No i nie trzeba było długo czekać na odpowiedź. Ta nie jest specjalnie zaskakująca — według specjalistów: tak.
Politycy faktycznie pomogą graczom?
W serwisie PCgamer można trafić na fragmenty oświadczenia (w bonusie jest nawet koślawe tłumaczenie translatora), a w nich znalazły się jednoznaczne stwierdzenia. I najwyraźniej nie są oni zachwyceni tym, co chcą nam oferować współczesne, duże, gry wideo.
Mieszanie hazardu i gier, szczególnie w młodym wieku, jest niebezpieczne dla dziecięcej psychiki.
Możliwe. Nie będę zabierał zdania w temacie o którym nie mam pojęcia. Wielu graczy poczuło się zaniepokojonych tym, że politycy zaczynają się bliżej przyglądać ich hobby. Efekty takiego zainteresowania mogą być... nieoczekiwane. W tej chwili wydają się mieć raczej pozytywne aspekty. Politycy chcieliby doprowadzić do zbanowania transakcji wewnątrz gier tak długo, jak nie wiemy za co dokładnie mielibyśmy zapłacić. I nie chodzi tylko o Belgię, ale całą Europę.
Polityka i gry wideo — czy może z tego wyjść coś dobrego?
Przyglądając się ostatnim dyskusjom na temat skrzynek, losowań i spółki — mam bardzo mieszane do tego co się dzieje w branży w ogóle. I z jednej strony taka interwencja może przynieść trochę dobrego — z drugiej jednak... może odbić się czkawkom wszystkim, nie tylko wydawcom, którzy na każdym kroku ustawiają na nas pułapki. Bo przecież wszelkiej maści skrzynki i elementy losowości nie są domeną Star Wars Battlefront 2. Nie brakuje ich szczególnie na rynku mobilnym, gdzie w ostatnich miesiącach stają się dominującym trendem. I tam, w przeciwieństwie do dużych produkcji, rzadko kiedy mają charakter kosmetyczny. W produkcjach opartych na modelu free to play stają się nowym standardem, który wypiera kupowanie wirtualnej waluty i konkretnych przedmiotów w grze. Prawda jest taka, że i tak nie mamy na to żadnego wpływu — nie pozostaje nam zatem przyglądać się całej sprawie z dystansu i mieć nadzieję, że z dnia na dzień nie zniknie z naszego życia solidna biblioteka gier, bo dobrali się do niej politycy...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu