Gry

Bo liczy się mamona! Recenzja dodatku do Europa Universalis IV - Wealth of Nations

Tomasz Popielarczyk
Bo liczy się mamona! Recenzja dodatku do Europa Universalis IV - Wealth of Nations
25

Szwedzki Paradox nie próżnuje. Europa Universalis IV po dodatku Conquest of Paradise rozbudowującym elementy związane z kolonializmem, Ameryką i jej rdzennymi mieszkańcami, otrzymuje kolejną dużą paczkę nowości. Tym razem położono nacisk na handel. Co nowego otrzymali fani i czy warto polować na Wea...

Szwedzki Paradox nie próżnuje. Europa Universalis IV po dodatku Conquest of Paradise rozbudowującym elementy związane z kolonializmem, Ameryką i jej rdzennymi mieszkańcami, otrzymuje kolejną dużą paczkę nowości. Tym razem położono nacisk na handel. Co nowego otrzymali fani i czy warto polować na Wealth of Nations?

Gry z gatunku Grand Strategy Game to tytuły na ogół niszowe, które porywają jedynie największych pasjonatów gotowych spędzić przed ekranem długie godziny, pielęgnując swoje państewko. Przy czym nie uświadczymy tutaj efektownych wybuchów, dynamicznej akcji czy chwytającej za serce oprawy graficznej. Mimo to produkcje te potrafią zacisnąć wirtualną pętlę wokół nadgarstka i przywiązać dłoń do myszki. Człowiek potem budzi się po pół roku, wychodzi z pokoju i uświadamia sobie, że żona odeszła z przystojnym Hiszpanem, dzieci nie chcą go znać, a szef już dawno znalazł na jego miejsce czterech stażystów (rzecz jasna za darmo).

Gdzie tkwi fenomen gier takich, jak Crusader Kings czy Europa Universalis? Aby odpowiedzieć na to pytanie musiałbym pewnie nie być od nich tak mocno uzależniony. Mimo wszystko nie patrzę na nie bezkrytycznie. Paradox Interactive ma dość kontrowersyjną politykę wydawniczą, bo co i rusz na rynku lądują DLC wyceniane na 2, 3 czy 5 euro, których jedyną nowością jest kilka dodatkowych portretów władców/doradców, nowe modele wojsk czy budynków wyświetlanych na mapach. Choć z drugiej strony nieustannie wypuszczane są (nierzadko bardzo duże) aktualizacje do kluczowych produkcji, dzięki którym wprowadzane są nie tylko poprawki, ale również nowe mechanizmy rozgrywki. Warto mieć to na uwadze, zanim zarzucimy Szwedom pazerność.

Ostatni duży dodatek do EUIV był mocno przeciętny. Conquest of Paradise wprowadziło możliwość poprowadzenia jednego z rdzennych plemion Ameryki Północnej lub Południowej, a także rozbudowało gameplay o generator Nowego Świata. W rezultacie w miejscu, gdzie miały być ziemie odkryte przez Kolumba i spółkę pojawiały się nowe, unikatowe kontynenty, których eksploracja miała przynosić o wiele większą satysfakcję niż dotychczas. Jeśli chodzi o mnie pomysł był mocno nietrafiony, dlatego dopiero kilka dni temu, korzystając z promocji spełniłem swój fanowski obowiązek i kupiłem rozszerzenie.

Nie ono jest jednak bohaterem tekstu, a Wealth of Nations – najnowszy „duży” dodatek skupiający się przede wszystkim na rozbudowaniu elementów związanych z handlem. Jak się jednak okaże za chwilę, nie tylko one doczekały się solidnej porcji nowości.

Pierwsze co rzuca się w oczy, po uruchomieniu gry to nowy współczynnik na górnym pasku, który odzwierciedla poczucie potęgi („power projection”) naszego kraju. Na jego wysokość ma wpływ mechanizm konkurowania z rywalami. Otrzymujemy je za wyznaczenie odpowiedniej liczby głównych nieprzyjaciół zagrażających naszemu państwu, a następnie za efektywne prowadzenie działań wojennych i dywersyjnych względem nich. Punkty te dają odpowiednie modyfikatory, a po zgromadzeniu ich więcej niż 50 przyśpieszają również zdobywanie punktów administracyjnych, dyplomatycznych i militarnych.

Optymalizacji doczekał się również ekran budowania, który teraz składa się z zakładek i pozwala na podejmowanie szeregu innych akcji związanych z posiadanymi prowincjami. W praktyce ma to ułatwiać zarządzanie dużymi imperiami, gdzie liczba posiadanych ziem jest ogromna. To rzeczywiście duże ułatwienie. Szybko się przyzwyczaiłem do panelu w takiej postaci i trudno mi wyobrazić sobie bez niego teraz grę.

Kolejną nowością jest mechanizm polityki na ekranie decyzji. Możemy tutaj wydawać nasze punkty państwowe na wprowadzanie nowych ustaw, które przyniosą nam konkretne korzyści w danym aspekcie na kolejne 10 lat. W zależności od kraju, akty różnią się od siebie, a więc za każdym razem czeka tutaj na nas coś nowego. Nie jest to może jakaś kluczowa nowość, ale skutecznie urozmaica rozgrywkę i spowalnia rozwój technologiczny, który przecież odbywa się z wykorzystaniem punktów państwowych.

Rozbudowano nieznacznie również religie protestanckie. Dotąd były one trochę zaniedbane i w rezultacie rezygnacja z rywalizacji o objęcie kontroli nad kurią rzymską czyniła rozgrywkę mniej atrakcyjną. Teraz zastąpiono ją punktami ferworu, za które można wybrać jeden z tymczasowych bonusów do administracyjnego, dyplomatycznego lub militarnego rozwoju kraju.

Takich pomniejszych nowości jest tutaj generalnie bardzo dużo. Przykładowo wprowadzono funkcję automatycznego inwestowania punktów wpływu w wybranych kandydatów na kardynałów, a więc nie musimy w końcu robić tego ręcznie. Pojawiło się również kilka dodatkowych poleceń na ekranie dyplomacji. Część z tych smaczków ma trafić również do graczy, którzy nie kupią rozszerzenia. Paradox przygotował bowiem bardzo dużą aktualizację oznaczoną numerem 1.6. Lista zmian jest ogromna.

Co jednak ze wspomnianymi usprawnieniami w handlu? Przede wszystkim oddano nam do dyspozycji mechanizm tworzenia wschodnioindyjskich kompanii handlowych. Przyniosą nam one szereg dodatkowych bonusów w handlu, ale jednocześnie ograniczą wpływy z podatków i siłę ludzką. Rozdzielono przy tym stolicę od stolicy handlowej. Gracz może wyznaczyć miasto portowe na pełnienie tej drugiej roli, co będzie opłacalne w sytuacji, gdy prowincja ta charakteryzuje się wyższym współczynnikiem handlu niż dotychczasowa siedziba władz.

Pojawiła się także możliwość najmowania korsarzy, którzy utrudnią życie kupcom w konkurencyjnych centrach handlu. A skoro o samych centrach mowa, to rywalizacja z innymi graczami w nich wiąże się z ryzykiem wywołania wojny handlowej. Wystarczy posiadanie odpowiednich wpływów, aby otrzymać powód do wypowiedzenia konfliktu. Mało tego, skuteczny pokaz siły pozwoli nam również zażądać od przeciwnika pewnego procenta udziałów w danym centrum handlu.

Ciekawym dodatkiem są też kanały. Gracz może wybudować je w wybranych prowincjach, co pozwoli podnieść współczynnik handlu, a także otworzy dodatkową drogę dla floty. Niestety ich lokalizacja jest bardzo ograniczona, bo tak naprawdę można konstruować tego typu budowle tylko w kilku miejscach na mapie (zgodnych z realiami historycznymi).

Jak to wszystko ze sobą współgra? Przez pierwsze kilka godzin zabawy trudno odczuć różnicę. Wealth of Nations zaczyna pokazywać pazurki dopiero po rozpoczęciu podbojów kolonialnych. Aby wcześniej odczuć na własnej skórze te wszystkie dodatki musimy prowadzić republikę kupiecką. Inna sprawa, że wprowadzone elementy są mocno rozdrobnione i podczas jednej rozgrywki trudno będzie znaleźć je wszystkie. Część jest bowiem widoczna tylko podczas posiadania wybranych prowincji, a część wymaga przejścia na odpowiedni ustrój lub religię. Można zatem, mylnie zresztą, odnieść wrażenie, że dodatek w gruncie rzeczy nie wprowadza żadnych znaczących nowości. A przynajmniej nie są to nowości warte tych 40 złotych, które należy za nie zapłacić. Nic z tych rzeczy!

W przeciwieństwie do poprzedniego rozszerzenia Wealth of Nations solidnie rozbudowuje rozgrywkę i jest to naprawdę odczuwalne. Co prawda, dużo elementów Paradox wprowadził za darmo – aktualizacja z numerem 1.6 dodaje m.in. opisane wyżej punkty „poczucia potęgi” czy system aktów prawnych. Pojawiła się też możliwość kolonizowania Australii, która do tej pory była obszarem niedostępnym dla graczy. Za to wszystko twórcom należy się duży plus. Prawdę powiedziawszy, aktualizacja 1.6 oraz Wealth of Nations wprowadzają porównywalną liczbę dodatkowych elementów w rozgrywce. Śmiem twierdzić, że chociażby z tego powodu, warto wynagrodzić Paradox i zainwestować w Wealth of Nations - nawet jeżeli w naszych kampaniach nigdy handlem szczególnie się nie interesowaliśmy. Gwarantuję, że rozszerzenie to zmieni.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu