Nauka

Oddychamy plastikiem. Oto ile jego cząstek trafia do naszych płuc

Jakub Szczęsny
Oddychamy plastikiem. Oto ile jego cząstek trafia do naszych płuc
Reklama

Jak pokazuje nowe badanie przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu w Tuluzie – przeciętny dorosły człowiek może codziennie wchłaniać przez układ oddechowy ponad 70 tysięcy cząstek mikroplastiku. Większość z nich jest tak mała, że z łatwością pokonuje barierę śluzowo-rzęskową i dociera aż do tkanki płucnej.

Badacze nie musieli daleko szukać. Nie zjeżdżali do plastikowych mórz Azji ani nie zaglądali do płuc ryb z Pacyfiku. Zrobili coś znacznie prostszego. Pobrali próbki powietrza z własnych mieszkań oraz samochodów. Pomiar wykonano z użyciem spektroskopii Ramana – precyzyjnej metody identyfikacji składu chemicznego, pozwalającej jednoznacznie potwierdzić obecność mikroplastików.

Reklama

Średnie stężenie mikroplastików w powietrzu w mieszkaniach wynosiło 528 cząstek na metr sześcienny. W autach – aż 2238. Aż 94% zarejestrowanych cząstek miało średnicę poniżej 10 mikrometrów. To mniej więcej tyle, ile wynosi grubość czerwonej krwinki. Cząstki tak drobne nie są zatrzymywane w górnych drogach oddechowych. Trafiają głęboko – do oskrzelików i pęcherzyków płucnych.

Ilość, która przekracza wyobrażenie

Na podstawie uzyskanych wyników naukowcy oszacowali, że przeciętny dorosły człowiek może wchłaniać z powietrza aż 71 tysięcy cząstek mikroplastiku dziennie. Spośród nich, około 68 tysięcy to drobiny poniżej 10 mikrometrów. Skala tego zjawiska jest przeogromna – i znacząco większa niż wcześniej sądzono. Autorzy badania zaznaczają, że ich pomiary wskazują na stężenia nawet stukrotnie wyższe niż wcześniejsze, pochodzące z modeli teoretycznych.

Warto tu dodać: ludzie spędzają około 90% czasu w pomieszczeniach. Dom, biuro, sklep, środek transportu – to właśnie te miejsca, w których odbywa się codzienna ekspozycja.

Mikroplastik znakiem epoki

Mikroplastiki nie są jednorodne. Mogą mieć postać włókien, granulek, drobin przypominających kurz. Ich źródła są wręcz trywialne: odzież syntetyczna, tapicerki samochodowe, wykładziny, meble z tworzyw, kurz domowy zawierający fragmenty opakowań, plastikowych akcesoriów, a nawet resztki kosmetyków. Mechaniczne ścieranie, działanie ciepła, ruch powietrza – wszystko to sprawia, że mikroskopijne cząstki uwalniają się właściwie bez przerwy.

Niektóre z nich mogą działać jak pył zawieszony typu PM2.5, wchodząc w interakcję z układem odpornościowym i wywołując stany zapalne. Inne, poprzez swój skład chemiczny, mogą pełnić rolę nośników toksyn, które wcześniej zostały wchłonięte z otoczenia. W konsekwencji nie są tylko obojętnym pyłem – są aktywnym, choć niewidocznym czynnikiem niszczącym w naszych organizmach.

Czego nie widać w płucach

Nie wiemy jeszcze, co dokładnie dzieje się z mikroplastikami w organizmie człowieka. Ich obecność wykryto już w kale, krwi, mleku matki, a ostatnio – także w płucach osób żyjących w miastach, a nawet w mózgach.

Reklama

Hipotezy są natomiast głęboko niepokojące: związki obecne w mikroplastikach mogą mieć działanie kancerogenne, zaburzać gospodarkę hormonalną, zwiększać ryzyko udarów i wpływać na płodność. W badaniach na modelach komórkowych wykazano, że drobiny plastiku mogą stymulować stres oksydacyjny, indukować apoptozę, a nawet przenikać przez błony komórkowe. To oznacza, że niektóre z nich nie tylko trafiają do tkanki – ale także mogą wpływać na sposób, w jaki komórki się zachowują.

Brakuje jeszcze dowodów epidemiologicznych, ale dane zaczynają być jednoznaczne. Organizmy nie są przystosowane do przetwarzania cząstek plastiku w układzie oddechowym. Natura nie przewidziała takiego scenariusza.

Reklama

Inżynieria codzienności

Problem mikroplastików nie dotyczy już wyłącznie oceanów i morskiego planktonu. To nie jest problem li tylko miejsc objętych stanem katastrofy ekologicznej. Stał się codziennością nas wszystkich i szkodliwym produktem ubocznym istnienia naszej obecnej cywilizacji.

Czytaj również: Mikroplastiki atakują też płuca – są szkodliwsze, niż sądziliśmy

Nie da się całkowicie wyeliminować mikroplastików z otoczenia, ale można ograniczyć ekspozycję na nie. Pomagają w tym wysokowydajne filtry powietrza, systemy wentylacyjne, redukcja liczby syntetycznych materiałów we wnętrzach. W skali makro – potrzebna jest regulacja rynku tworzyw sztucznych, zmiana technologii produkcji tekstyliów i wyposażenia oraz rozwój alternatyw dla plastiku. Oj, zaczyna być naprawdę niedobrze w kwestii mikroplastików. Aż strach pomyśleć o tym, co one rzeczywiście robią w ludzkich organizmach...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama