Jaki jest plan Tesli? Zrewolucjonizować motoryzację, przestawić ją na elektryczne zasilanie. Jednocześnie wypromować korzystanie z energii słonecznej i energetykę rozproszoną. Wszystko kręci się wokół prądu. Tymczasem warto wiedzieć, że szef amerykańskiej korporacji posiada dwa samochody z silnikiem benzynowym. Jeden to prezent, drugi miliarder nazywa "pierwszą miłością". Tę słabość zapewne wybaczą mu nawet najbardziej zagorzali fani elektrycznej motoryzacji.
Elon Musk i silniki spalinowe? Ktoś pomyśli pewnie o czasach sprzed przyjścia do Tesli i rozkręcenia tego biznesu. W jakimś stopniu będzie miał oczywiście rację, bo biznesmen korzystał wówczas z takich aut, przyznaje się np. do starszego BMW czy McLarena F1 (ten drugi ponoć rozbił). Tym razem mowa jednak o pojazdach, które obecnie są w jego rękach. Pierwszym z nich jest prawdziwa legenda: Ford model T. Ponoć otrzymał go w prezencie od znajomego. Każdy kolekcjoner chciałby takie cudo w swojej kolekcji - wszak to początek motoryzacji masowej. W garażu szefa Tesli auto nabiera wręcz symbolicznego charakteru - przecież przekonuje on świat, że samochody mogą i powinny być zasilane energią elektryczną, a wszystko da się zorganizować na skalę masową. Dowodem ma być Tesla Model 3.
I own two gasoline cars. One is a Model T that a friend gave me and the other is a Series 1 '67 E-type Roadster. My first love.
— Elon Musk (@elonmusk) 12 października 2017
Drugi pojazd z silnikiem spalinowym to Jaguar E-Type Series I z 1967 roku. To auto miliarder nazywa swoją pierwszą miłością - ponoć zobaczył je w książce, gdy miał 17 lat i stwierdził, że jeśli kiedyś będzie go stać, kupi taki samochód. Kariera potoczyła się tak, że w kieszeni pojawiły się pieniądze na spełnianie marzeń. Elon Musk kupił samochód, ale później przyznawał, że to... trudny związek - kosztowny i wywołujący ból głowy. Gdy otrzymał od inwestora 40 tysięcy dolarów w bonusie, większą część kwoty przeznaczył na Jaguara. Studnia bez dna, lecz teraz właściciela stać na wszelakie remonty...
Przywołałem przed chwilą Model 3 i warto rzucić okiem na doniesienia dotyczące tego samochodu. Pisałem niedawno, że firma ma problemy z produkcją, z taśm nie zjeżdża na razie tyle samochodów, ile zapowiedziała wcześniej firma. Wielkiego zaskoczenia nie ma, ale padają pytania o przyszłość, zwłaszcza tą bliższą. Pojawiają się informacje, iż producent zmienia coś w samochodzie, że niektóre części wykonywane są ręcznie - aby uporać się z problemami korporacja postanowiła nawet przenieść premierę swojej ciężarówki z końca października na połowę listopada.
Tesla Semi unveil now Nov 16. Diverting resources to fix Model 3 bottlenecks & increase battery production for Puerto Rico & other affected areas.
— Elon Musk (@elonmusk) 6 października 2017
W tym wszystkim intrygują informacje na temat pierwszego egzemplarza Model 3, wystawionego na sprzedaż przez właściciela. To pracownik firmy, bo na razie do nich trafiają auta. Za samochód zażądał 150 tysięcy dolarów. Dużo, bo oznacza to dwukrotne podbicie ceny wyjściowej. Trudno przy tym stwierdzić, czy transakcja zakończyłaby się sukcesem, bo... została wycofana - Tesla postawiła sprawę jasno, pracownicy nie mogą handlować tymi pojazdami w zawyżonej cenie: jeśli chcą go sprzedać, mogą się domagać sumy wyjściowej. Skoro już o pieniądzach mowa.
Serwis z ogłoszeniami drobnymi ostatnio przyciągnął uwagę nie tylko Teslą za 150 tysięcy dolarów, ale też... miejscami w kolejce po ten pojazd. Krótko po premierze stało się jasne, że ustawiło się w niej kilkaset tysięcy osób i na auto trzeba będzie poczekać kilka kwartałów. Może nawet lat, jeśli weźmiemy pod uwagę obecne problemy. To skłoniło część klientów do wycofania się z kolejki. Inni postanowili sprzedać miejsce. Ktoś domaga się nawet czterech tysięcy dolarów, więc na transakcji mógłby zarobić trzy tysiące. O ile oczywiście Tesla wyrazi zgodę a taką zamianę - ten warunek musi być spełniony. Ciężki żywot klienta, który chce czekać, ale i takiego, którego cierpliwość się wyczerpała...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu