Ostatnie lata przy zdjęciach to coraz więcej Photoshopa. Czy granica między zdjęciami a grafikami już się zatarła? Ile można zmienić w fotografii, by nie mówić o niej jak o grafice?
Retusz fotografii istnieje tak długo, jak istnieje to medium. Wiadomo: wszyscy chcemy wyglądać jak najlepiej, a jeżeli jesteśmy po drugiej stronie obiektywu - zależy nam, by efekt naszej pracy był możliwie jak najbardziej imponujący. Nie zawsze się to udaje, ale w ostatnich latach poprawka tego i owego staje się łatwiejsza niż kiedykolwiek. Wystarczy kilka kliknięć i gotowe. Pytanie tylko: czy w przypadku takich modyfikacji mówimy jeszcze o zdjęciu, czy już o grafice?
Moje podejście do zdjęć jest dość... minimalistyczne
Od kiedy pamiętam - zawsze lubiłem oglądać zdjęcia. Te z dalekich zakątków świata, te z rodzinnych albumów, te z profesjonalnych sesji zdjęciowych z pomysłem, a kiedy powstał Instagram i spopularyzowało się fotografowania jedzenia — także te apetyczne. Od kilku lat staram się samemu fotografować - z różnym skutkiem. Ale właściwie od początku trzymam się zasady, że pliki z aparatu lądują wyłącznie w Lightroomie. Nie odchudzam ludzi Liquify, nie wywalam pyłków kurzu ze zbliżeń, nie pozbywam się okruchów na talerzach. Nie robię profesjonalnych zdjęć produktowych — nie mam potrzeby zakrzywiania rzeczywistości, udawania że klej jest serem, a wygazowana Cola z Biedronki kawą.
To samo w przypadku zdjęć z wakacji. Nie ma ładnego nieba? To nie ma. Jest szaro-buro? No trudno, taka będzie pamiątka z wakacji, bo takie były wakacje. Ale ludzie lubią zakrzywiać rzeczywistość kreując #piękneżyćko w serwisach społecznościowych. Lubią też mieć nieskazitelne zdjęcia w albumach i swoich portfolio. Nie bronię, ale też zastanawiam się czy wówczas mówimy jeszcze o zdjęciach, fotomanipulacjach czy już... grafikach?
Klik, klik - i robi się pięknie
To nie jest oczywiście tak, że wprawione oko nie zauważy że coś tam było majstrowane przy zdjęciu. Jedne są poprawiane lepiej, inne gorzej. Jedne próbują udawać że niczego nie poprawialiśmy, inne - po prostu są artystyczną wizją. Tak sprawy mają się np. z pracami Aleksandra Małachowskiego (znanego przede wszystkim jako @hashtagalek), które szczerze uwielbiam. Ale nie ukrywam: traktuje je jako grafiki, a nie zdjęcia. Chmurka idealnie w centrum, perfekcyjna symetria, kolory nie z tego świata. Bomba, ale to dla mnie już nie jest zdjęcie.
Fajnie że ludzie tworzą i próbują czegoś nowego, ale wielu tę idealną wizję rzeczywistości próbuje sprzedawać jako swoją codzienność. Regularnie pojawiają się nowe aplikacje (opcjonalnie: funkcje w aplikacjach), które w kilka minut pozwolą wykreować idealny świat. Tak sprawy mają się chociażby z funkcją podmiany nieba w Photoshopie. Kiedyś trzeba było się natrudzić i nakombinować, by uzyskać spektakularne efekty, teraz wszystko robią algorytmy. Są tak dobre, że to aż niewiarygodne - dla większości na pierwszy rzut oka, prawdopodobnie nie do odróżnienia. Zobaczcie sami. Pierwsze zdjęcie to oryginał, cała reszta - podmiana na dostępne w Photoshopie opcje, bez żadnych dodatkowych modyfikacji i ulepszeń. 100% automatu.
Za łatwe? No dobrze - to sprawdźmy na trochę bardziej skomplikowanej fotografii, gdzie niebo nie jest takie oczywiste. Więcej się dzieje, wiszą kabelki. Znowu - pierwsze zdjęcie to oryginał, dalej - magia Photoshopa. A raczej magia trzech kliknięć w Photoshopie.
Jak widać - to działa. I jestem przekonany, że wkrótce będzie działać jeszcze lepiej, będzie jeszcze bardziej efektowne i realistyczne. Tylko czy to jeszcze są zdjęcia, czy po prostu grafika która bazuje na naszych fotografiach? Dla mnie jednak druga opcja.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu