Jakiś czas temu pisałem o planowanym urlopie i chęci odcięcia się od świata cyfrowego. Przed samym wyjazdem bałem się, że to nie wypali i spędzę czas ...
"Dziwna sprawa", czyli jak branżę nowych technologii odbiera laik
Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...
Jakiś czas temu pisałem o planowanym urlopie i chęci odcięcia się od świata cyfrowego. Przed samym wyjazdem bałem się, że to nie wypali i spędzę czas wolny z komputerem i komórką w ręku przeglądając zasoby Sieci. Na szczęście sprawy potoczyły się po mojej myśli: totalna izolacja na blisko dwa tygodnie. Odpoczynek od świata nowych technologii to tylko jeden z "bonusów" – drugim był powrót do tej przestrzeni i rzucenie na nią świeżym okiem.
Proces wdrażania się w wydarzenia z minionych dwóch tygodni rozpocząłem od polskiego podwórka i przyznam szczerze, iż byłem trochę zdezorientowany, gdy okazało się, że „branża” żyje "aferą parówkową". Na poczatku myślałem, że to jakiś żart (w gruncie rzeczy nadal podchodzę do tego ze sporym dystansem), ale kolejne doniesienia dotyczące blogera, producenta wędlin oraz ich sporu sprawiły, iż uśmiech ustąpił miejsca minie niedowierzania. W komentarzu do całej afery Grzegorz słusznie spytał, czy Sokołów ma powody, by bać się tego zamieszania i zwrócił uwagę na ciekawą kwestię problemów w dość dużym, ale jednak zamkniętym świecie Internetu. W cyfrowej rzeczywistości często dochodzi do przepychanek, które można śmiało określić mianem burzy w szklance wody. Nie jest to jednak właściwe tylko dla sporów - większość wydarzeń z sektora nowych technologii z zewnątrz musi wyglądać dziwnie.
Ze względu na wykonywaną pracę praktycznie każdego dnia śledzę branżowe wydarzenia, jestem na bieżąco z premierami, zapowiedziami prezentacji, targami, raportami kwartalnymi, plotkami oraz wojnami patentowymi czy kontrowersjami, jakie wywołuje np. współpraca korporacji z wszelkiej maści służbami. Przerwanie tego łańcucha i spojrzenie na sektor nowych technologii po blisko dwutygodniowym odwyku, sprawia, że do branży i doniesień na jej temat nabiera się dystansu. Człowiek może spojrzeć na wszystko z dalszej perspektywy i poczuć się jak osoba, która ma z nią niewiele wspólnego. Po prostu weszła na serwis technologiczny, by zobaczyć, co właściwie dzieje się w tym biznesie, jakie panują w nim trendy, czego można się spodziewać na Święta pod choinką i kto dzisiaj rozdaje karty w segmencie.
Kolejno prześledziłem kilka serwisów tworzonych w rożnych krajach (większość wpisów pojawiła się na wszystkich stronach) i pierwszy wniosek był taki, iż zdecydowana większość doniesień to plotki. Pogłoski, prognozy i domysły dotyczące nowych produktów i usług (zazwyczaj mowa o sprzęcie i oprogramowaniu mobilnym) dominują, ale przy okazji cieszą się największym zainteresowaniem odbiorców. Trudno stwierdzić, czy mechanizm ten napędzają czytelnicy czy autorzy, ale prawda jest taka, że sektor plotkami stoi. Ludzi najbardziej interesuje nowy iPhone, tablet Nokii oraz zegarek/smartfon Samsunga. Te produkty "rządzą", choć nie jest nawet pewne, że istnieją.
Kolejny wniosek jest taki, iż laik po prześledzeniu wiadomości z dwóch ostatnich tygodni będzie skłonny stwierdzić, że w branży funkcjonują przede wszystkim trzy firmy wspomniane w poprzednim akapicie. Pojawiają się oczywiście wpisy dotyczące Google, Microsoftu czy LG, ale poprzednie kilkanaście dni bezsprzecznie należało do przywołanych wcześniej korporacji. Czy tak jest zawsze? Zapewne nie – gdybyśmy prześledzili serwisy przed ważną premierą czy konferencją innego gracza, to prawdopodobnie wybiłby się on na tle innych. Zbierając zatem dane z krótszego okresu można się nieźle naciąć: w okolicach premiery nowego flagowca BlackBerry ktoś mógłby pomyśleć, że skoro tyle się o nich pisze, to pewnie mowa o grubej rybie…
Po prześledzeniu wiadomości z kilkunastu dni wiele osób powinno też wyciągnąć następujący wniosek: ta branża to straszne bagno: podsłuchy, kradzieże danych, łapówki, pozwy, kłótnie prezesów, sabotaże, wykorzystywanie taniej siły roboczej. Cały pakiet patologii skupia się w tym jednym, wydawałoby się spokojnym i poukładanym sektorze. Takie zjawiska można powiązać z sektorem energetyki czy zbrojeniówki, a nie z branżą geeków tworzących gry na telefon, smartfony albo antywirusy do komputera. Kto by pomyślał, że jednego prezesa podejrzewa się o współpracę z wywiadem, drugiego z bezpieką, a trzeci podejrzewany jest o morderstwo. Pisząc krótko: degrengolada. Zwłaszcza, że wszyscy uciekają przed fiskusem i później za ich machinacje musi nadrabiać swym portfelem „Kowalski” albo „Smith”.
W oczy rzuca się także dziwne (dla człowieka niezaznajomionego z sektorem) zjawisko – coś na kształt wyścigu. Co trzy dni pojawia się smartfon cieńszy o jedną dziesiątą milimetra od poprzedniego najcieńszego smartfonu świata, w procesorach coraz więcej rdzeni, ekrany mają coraz większą rozdzielczość itd. Tylko z komentarzy autorów i czytelników można wywnioskować, że z tymi zawodami jest coś nie tak, ponieważ często pojawiają się drwiny, a przy okazji pytania o baterie.
Wspominałem wcześniej, że doniesienia są zdominowane przez kilka firm, które grają w tej branży pierwsze skrzypce lub przynajmniej chcą, by tak było. Te korporacje pojawiają się w sporej liczbie wpisów, ale znajdziemy też wiele tekstów poświęconych producentom, których nazwy nic nie mówią laikom. Można to opisać w następujący sposób: "Nokię znam, bo miałem kilka ich komórek, w salonie stoi telewizor Samsunga, a w kuchni lodówka LG. Google znam, Microsoft też, Apple kojarzę. Ale już Oppo, Xiaomi czy Meizu nie mówią mi nic. Tymczasem ktoś tu pisze, że to jakaś wschodząca gwiazda, firmę ponoć wycenia się na grube miliardy dolarów i wieszczy jej globalny sukces. Sprzęt podobno fajny i niedrogi, ale gdzie to kupić?"
Podejrzewam, że to właśnie mniej popularne (przynajmniej z polskiego punktu widzenia) marki wywołują największą konsternację u osoby rzadko odwiedzającej portal czy blog technologiczny. Wcale nie muszą to być mniejsi chińscy gracze – to dotyczy nawet gigantów (też chińskich) pokroju ZTE czy Huawei. O projektach typu Jolla, Tizen czy do niedawna jeszcze Firefox OS nawet nie ma co wspominać, ponieważ można je śmiało zaliczyć do kategorii "wiedza tajemna". W tej materii odnajdą się jedynie osoby na bieżącą śledzące wydarzenia na rynku i układające branżowe puzzle od dłuższego czasu.
Nie brakuje oczywiście wpisów dotyczących zabawnych/niecodziennych/dziwnych wydarzeń, produktów i usług. A to ekstrawagancki robot z Japonii, a to kreatywny sprzedający w serwisie aukcyjnym, znajdzie się także miejsce dla oryginalnych badań i aplikacji, obok których nie można przejść obojętnie. Jedno jest pewne: w tym sektorze na pewno nie wieje nudą i z samych ciekawostek, ewentualnie głupot, można stworzyć serwis ze sporą liczbą dziennych wpisów. Także i one cieszą się sporym powodzeniem wśród czytelników, co akurat mnie nie dziwi – sam zaczynam od nich dzień, by przepracować te kilka-kilkanaście godzin w dobrym humorze.
Na koniec rzecz, która musi poważnie zastanawiać człowieka z zewnątrz: kłótnie/dyskusje towarzyszące niektórym wpisom oraz wielkie zainteresowanie właściwe dla części błahych (z pozoru) informacji. Świeży przykład to zapowiedź Steve’a Ballmera, który w ciągu kilku najbliższych kwartałów ma się pożegnać ze stanowiskiem. Dla osoby zaznajomionej z tematem jest to szok, a przynajmniej spore wydarzenie. Laik jedynie podrapie się po głowie i spyta po cichu o co ten cały szum: ot, jakiś facet odchodzi z pracy. I to za rok. Przyjdzie ktoś inny i będzie pobierał astronomiczne wynagrodzenie. Żeby jeszcze się przy tym kłócić i pisać, że to sprawny dyrektor, odpierając zarzuty, że to komediant, który doprowadził firmę do kiepskiego stanu? Przecież jest tyle innych (w domyśle ważniejszych) spraw. Trudno też zrozumieć, jak można się sprzeczać o to, który komputer, smartfon albo system operacyjny jest lepszy – przecież różnice są i tak minimalne…
Reasumując: osoba, która w przypływie bliżej nieokreślonych potrzeb postanowi sprawdzić, co dzieje się w sektorze nowych technologii, zapewne szybko zrezygnuje z dalszych poszukiwań i da sobie spokój. Dojdzie do wniosku, że to jakiś hermetyczny świat i lepiej omijać go szerokim lukiem. Smartfon póki co działa, telewizor też, więc nie ma sensu marnować czasu. Będą jednak i tacy, którzy zostaną na dłużej i stwierdzą, że ta branża może i jest dziwna, ale przy okazji też fascynująca…
Źródło grafiki: en.wikipedia.org
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu