Internet

Podyskutujmy o spoilerach. Rzeczach, które nigdy nie odebrały mi przyjemności z książek, seriali ani gier

Kamil Świtalski
Podyskutujmy o spoilerach. Rzeczach, które nigdy nie odebrały mi przyjemności z książek, seriali ani gier
Reklama

Spoilery przez wielu postrzegane są jako najgorsze zło. Zdradzenie zakończenia ma zepsuć przyjemność płynącą z grania, oglądania i czytania. Za każdym razem widząc jak ludzie się przed nimi wzbraniają nie pozostaje mi nic innego, jak tylko rozłożyć ręce. Jestem jednym z tych, którzy chętnie sięgają po te same dzieła (pop)kultury nawet jeśli znają ich zakończenie. Bo liczy się nie tylko finał, ale też to, w jaki sposób autorzy danego dzieła nas do niego poprowadzą. 

Czy te spoilery naprawdę są takie straszne?

Większość ludzi z którymi miałem przyjemność rozmawiać mówiła wprost, że spoilery odbierają im radość z oglądania, czytania czy przechodzenia. Wiem po sobie, że za każdym razem podchodząc do tego samego dzieła (pop)kultury podchodzę do niego zupełnie inaczej: bo z inną wiedzą. Skupiam się zatem na nieco innych aspektach, niż tylko odkryciu kto stoi za całą tą intrygą. Patrzę na budowę świata i jeszcze baczniej przyglądam się wskazówkom, które zostawili nam twórcy. Na poziomie akademickim spotkałem się z tym, że polecano zapoznać się ze streszczeniem powieści, by szybko poznać fabułę, a sięgając po książkę skupić się na pewnych jej aspektach. Dla mnie - ma to sens. No i są ludzie, którzy się ze mną zgodzą — kilka lat temu na Uniwersytecie w San Diego przeprowadzono badania, z których wynika że ludzie znający zakończenie bawią się... jeszcze lepiej.

Reklama


Mówienie o spoilerach to nie taka prosta sprawa

Ale ok, wiele osób nie lubi spoilerów i unika ich jak tylko się da. Do czasu obejrzenia nowego odcinka serialu nie odpala social mediów, ba, w ogóle unika mediów jak tylko się da. Boją się sięgnąć po recenzje czy trailery, bo może zdradzą coś, czego nie powinny. Najbardziej kuriozalni w zachowaniu są, moim zdaniem, ci, którzy mają za złe spoilery kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat po premierze danego dzieła. Oni po prostu wolą nie wiedzieć. W praktyce więc dochodzimy do sytuacji, w której właściwie nie można dyskutować o fabule w ogóle. A to, mimo wszystko, trudne. Niektórzy śmieją się, że żyjemy w czasach w których nie można powiedzieć co spotkało Jezusa Chrystusa, bo i to może być uznane za spoiler, a przecież tych się nie lubi. Coś w tym jest.


No to właśnie: jeżeli mielibyście wskazać czas po którym można już swobodnie dyskutować o dziełach kultury to ile by on wynosił? Tydzień, miesiąc, rok? Dla mnie taką datą jest... premiera — bo rozumiem że opowiedzenie zakończenia przez osoby mające wcześniejszy dostęp to przesada. No ale może w ogóle nie powinniśmy rozmawiać wdając się w szczegóły dotyczące fabuły, bo przecież może nadejść jakiś remake i mówienie o tym co się stanie może zepsuć zabawę tym, którzy właśnie w nim poznają losy bohaterów. Wiecie, dyskutując o Final Fantasy VII Remake można rozmawiać o fabule czy lepiej przemilczeć, bo jest jeszcze za wcześnie — od premiery minęły dopiero 22 lata?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama