Drukarka jawi mi się jako relikt przeszłości. Kilka-kilkanaście lat temu drukowałem dużo, od kilku lat co tylko się da - załatwiam cyfrowo
Nie mam drukarki i mieć nie będę - bo potrzebuję raptem kilku wydruków rocznie. A Wy?
Redakcyjni koledzy regularnie się ze mnie śmieją, a firmy odbierające sprzęt po testach mają serdecznie dość. Znowu kurier nie mógł odebrać paczki, bo mimo mojego klarownego zaznaczania konieczności posiadania listu przewozowego przy sobie - nie miał go. Bo zapomniał, bo firma nie oferuje takich usług, bo (...) — powody się zmieniają, problemy ciągną od lat. Kiedy sam zamawiam kuriera - wybieram tylko firmy, które oferują odbiór z wydrukowanym / wypisanym przez nie listem. Kiedy wysyłam coś do Paczkomatu - nie mam problemów. Dlatego drukarki nie mam i mieć nie będę. Bo uważam ją za kompletnie zbędny, nieprzydatny, gadżet który zajmuje miejsce, irytuje, a co jakiś czas wymaga także uwagi i dodatkowych inwestycji.
Kilka tygodni temu Tomek zapytał właściwie dlaczego nie mam drukarki. Odpowiedź jest prosta: bo kompletnie jej nie potrzebuję. Czy to oznacza że nigdy nie mam potrzeby wydrukowania jakichkolwiek dokumentów? No cóż — to nie do końca tak, ale z grubsza mogę przytaknąć. Kilka razy w roku odwiedzam lokalny punkt ksero (pod warunkiem, że jego właściciele nie są na urlopie macierzyńskim, tacierzyńskim, albo po prostu na wakacjach) i zdarza mi się co nieco tam wydrukować. W tym roku byłem już dwukrotnie. Po kuriozalny dokument zwrotu do popularnej sieci elektromarketów oraz wydruk etykiety do Paczkomatu, gdy sprzedałem coś na OLX (wówczas sam kod nie wystarcza jak wtedy, kiedy po prostu wypełniam i opłacam wszystko z poziomu mobilnej aplikacji InPostu). Gdyby świat był nieco bardziej otwarty, prawdopodobnie byłyby jeszcze ze dwie dodatkowe, by wydrukować polisy ubezpieczeniowe. Niby mam je w wersji cyfrowej, ale lecąc na drugi koniec świata czuję się po prostu pewniej, pakując do plecaka obok paszportu także wydruki. Czy to coś zmienia? Szczerze mówiąc - nie wiem, na szczęście nigdy nie musiałem z nich jeszcze skorzystać.
I to byłoby na tyle. Nie drukuję dokumentów, wszystko co tylko mogę załatwiam w formie cyfrowej. A jeśli nie ma takiej możliwości, to pewnym jest, że po prostu dostanę je już na papierze — tak jest z wszelkiej maści umowami. Nie mam potrzeby drukowania czegokolwiek dla siebie, bo od wielu lat jestem po cyfrowej stronie — a iPad dodatkowo mi w tym pomaga. Jest zawsze na wyciągnięcie ręki i ma wszystko, czego potrzebuję.
Kiedy myślę o scenariuszach związanymi z drukarkami - przychodzą mi na myśl przede wszystkim biznesowe zawiłości. No bo właśnie - przedsiębiorcy wciąż muszą co jakiś czas wydrukować pisma do urzędów, umowy i co bądź. Część redakcyjnych kolegów zmuszona była kupić drukarki ze względu na... szkołę. Tam wciąż sporo materiałów trzeba drukować, a nauka zdalna / hybrydowa nie pomaga, a wręcz przeciwnie.
Nie wierzę w szybką śmierć drukarek w biurach. Wierzę też, że wciąż ludzie będą potrzebować ich w domowych zaciszach — ale na szczęście sporo się w ostatnich latach pozmieniało. Wiele usług ich już nie wymaga, coraz więcej można załatwić cyfrowo. Podobno w najbliższych miesiącach nawet Poczta Polska pozwoli nadawać paczki bez wydrukowanych etykiet (żeby nie było zbyt kolorowo: na starcie wyłącznie w wybranych placówkach). A skoro w instytucji takiej jak ta drukarki schodzą na dalszy plan, to wszystko jest możliwe. Dlatego mam nadzieję, że życie bez drukarki za kilka lat będzie jeszcze łatwiejsze.
A teraz pytanie do Was: macie? Korzystacie? Jeśli tak - to do czego? Praca, rozrywka czy załatwianie codziennych spraw?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu