Seriale

Drugi sezon Star Wars: Visions to wizualnie piękna laurka dla fanów Gwiezdnych Wojen

Patryk Koncewicz
Drugi sezon Star Wars: Visions to wizualnie piękna laurka dla fanów Gwiezdnych Wojen
4

Drugi sezon to takie Miłość, Smierć Roboty ale w świecie Star Wars. I to właśnie przez to ogląda się go tak dobrze.

Konrad o pierwszym sezonie antologii Star Wars Vision wypowiadał się raczej pozytywnie, choć ja tego entuzjazmu nie podzielam z jednego prostego powodu – mieszanie Gwiezdnych Wojen i motywów anime to bluźnierstwo. Wiele razy próbowałem polubić się z „chińskimi bajkami”, ale to nie moja bajka i chyba nigdy nie będę mógł znieść tej charakterystycznej kreski i irytujących bohaterów. Na szczęście drugi sezon przyniósł nieco zmian i stylistka anime schodzi tu na drugi plan. Jednak czy to wystarczyło, by stworzyć ze Star Wars Vision coś więcej niż tylko hermetyczną laurkę dla gwiezdnowojennych nerdów? Nie do końca.

Mniej anime? Całe szczęście

Już pierwszy rzut oka na listę odcinków pokazuje nam, że w drugim sezonie Vision spotkały diametralne zmiany – twórcy otworzyli się na nowe rodzaje animacji, od stylizowanych na filmy 2D, przez artystyczne kreacje pełne eksperymentów z kolorami, aż po odcinki z plastelinowymi ludzikami rodem z wieczorynki. Nie mogłem przez to pozbyć się wrażenia, że to takie Miłość, Śmierć, Roboty, ale w uniwersum Gwiezdnych Wojen. I to potakujcie jako komplement.

Każdy z odcinków opowiada tutaj zupełnie inną historię, choć spinając całość klamrą można stwierdzić, że motywem przewodnim całego sezonu jest próba pokazania, że Moc tętni w całej galaktyce, nie tylko na linii konfliktu Jedi i Sithów – choć i tych nie zabraknie.

Niektóre z odcinków są oczywiście po brzegi wypełnione akcją, blasterami i świstami wirujących w powietrzu mieczy świetlnych, ale mam wrażenie, że drugi sezon Vision prowadzi akcję nieco spokojniej. Nie zawsze wychodzi to na dobre, bo przydługie sceny z nic nie wnoszących rozmów istot z obrzeży galaktyki można spokojnie pominąć, choć w założeniu miały pewnie przesuwać lore Gwiezdnych Wojen w stronę nieznanych jeszcze postaci, planet i kanonicznych smaczków.

Laurka dla fanów Star Wars

Disney jest mistrzem wyciągania łapsk w stronę uwagi wszystkich pokoleń. Drugi sezon Star Wars: Vision idealnie to obrazuje. Pod względem stylistyczno-artystycznym każdy z odcinków jest osobnym dziełem z charakterystyczną animacją i porusza naprzemiennie wątki familijne z tymi dla dojrzalszych widzów. To jednak nic więcej niż uzupełnienie dla już zagorzałych fanów Gwiezdnych Wojen. Pokazuje, że Star Wars to nie tylko pompatyczne pojedynki przedstawicieli wrogich sobie zakonów i polityczne przepychanki senatorów, ale także życie zwykłych istot, które starają się mierzyć z konsekwencjami twardej ręki imperium. Jedi nierzadko znają zaś tylko z opowieści.

Źródło: Disney

Jeśli więc tak jak ja odbiliście się od Vision przez animowatość pierwszego sezonu, to dajcie szansę nowym odcinkom. Jest lepiej i jeśli twórcy utrzymają koncepcje mieszania różnych stylów animacji, to po trzeci sezon sięgnę bardzo chętnie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu