Świat

Dron ułatwia życie, ale może je też odebrać

Karol Kopańko
Dron ułatwia życie, ale może je też odebrać
Reklama

Kiedy Alfred Nobel rejestrował znak towarowy „dynamit” to najprawdopodobniej wydawało mu się, że rewolucjonizuje przemysł wydobywczy, a przy okazji za...

Kiedy Alfred Nobel rejestrował znak towarowy „dynamit” to najprawdopodobniej wydawało mu się, że rewolucjonizuje przemysł wydobywczy, a przy okazji zabezpiecza przyszłość finansową swojemu rodowi na kilka pokoleń do przodu. I rzeczywiście tak było, jednak potem okazało się, że siłę wybuchu można wykorzystać nie tylko w kamieniołomach, ale  także na froncie wojennym. Tą samą sytuację można obecnie odnieść także do dronów.

Reklama

Drony są to dość małe, bezzałogowe jednostki latające, którymi sterować możemy nawet za pomocą smartfonów, czy jak miałem okazję sprawdzić „własnoręcznie” ruchami przedramion rejestrowanymi przez kamerę. Jest to dość nowa technologia, w której wykorzystaniu Polacy odnoszą spore sukcesy. Jesteśmy w tym biznesie nazywani trzecią na świecie siłą, zaraz po USA i Izraelu.

Drona może nabyć każdy z nas. Ceny za Quadrocoptery kształtują się w okolicach kilku tysięcy złotych. A tak naprawdę najszerzej reklamowanym ich zastosowaniem jest możliwość nagrywania filmików i pejzaży z niesamowitym rozmachem. Ekipy filmowe nie muszą już płacić grubych tysięcy za wynajęcie na kilka godzin helikoptera, bo teraz podobny efekt mogą osiągnąć za pomocą kamery podwieszonej pod drona.

Zamiast listonosza

Ostatnio dużo mówi się także o wykorzystaniu dronów w komunikacji, a konkretnie przy przesyłaniu listów i niewielkich paczek. Mogłoby to pomóc osobom mieszkającym w miejscach, gdzie listonoszowi byłoby trudno dojechać. Choć ciężko wyobrazić sobie takie miejsca w Polsce, to już Australia ze swoją małą gęstością zaludnienia, gdzie działają firmy stojące za pomysłem, stanowi duże (dosłownie i przenośni) pole do popisu.


Drony, tak samo jak dynamit, mają też swoją ciemną stronę. Nie ma praktycznie tygodnia, abyśmy nie słyszeli, o tym, że rząd USA użył „bezzałogowego niszczyciela” do zlikwidowania jakiegoś lokalnego watażki na Bliskim Wschodzie. I mimo, że wojskowe drony to zdecydowanie wyższa technologicznie półka urządzeń w porównaniu do tych konsumenckich, to nie ulega wątpliwości, że robią one swoim mniejszym braciom bardzo czarny PR.

Jednak jakby tak się zastanowić, to co złego ma używanie dronów przez wojsko? Czym różnią się one od innych broni? Pistolet także potrafi zabić, a przecież żaden kraj nie wydaje groteskowych w swojej wymowie obwieszczeń o potępieniu ich używania (Pakistan otwarcie sprzeciwił się używaniu dronów). Przecież to tak, jakby zakazywać używania noża, bo ktoś niespełna rozumu może wpaść w szał i "powyrzynać wszystkich w koło".

Dron-pszczoła

Zresztą, drony będąc bardzo dokładną bronią, zaprogramowane są na tworzenie niewielkich zniszczeń obiektów, które nie są zaliczane do celu ataku. Nie można tego powiedzieć np. nalotach bombowych czy broni chemicznej. A przecież nietrudno wyobrazić sobie w przyszłości sytuację, w której w czasie napadu np. na bank, przestępcy trzymający zakładników na muszce są po cichu unieszkodliwiani przez miniaturowego drona, wielkości muchy, wstrzykującego im końską dawkę środka nasennego.

Reklama

Jak w przypadku wielu technologii, ocena dronów zależy od sposobu ich zastosowania. Identycznie ambiwalentnie można ocenić przecież nasze główne źródło komunikacji – Internet, bo wystarczy przecież, że ktoś zhakuje systemy kontrolujące sygnalizację świetlną i nieszczęście gotowe.

Na koniec chciałbym przytoczyć jeszcze pewne łacińskie przysłowie, które moim zdaniem doskonale oddaje stan obecnej sytuacji międzynarodowej: Si vis pacem para bellum.

Reklama

Jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny.

Foto 12

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama