Coś, czego w końcu może się wystraszyć Uber? Pojazd, który napsuje krwi wszystkim taksówkarzom został dopuszczony do testów w stanie Nevada w Stanach Zjednoczonych, gdzie chińska firma EHang dostarczy sprzęt, który posłuży do dalszych badań nad technologią. Wygląda na to, że do tego pomysłu podchodzi się poważnie - i nikt nie obawia się w tym przypadku drona w kontekście zagrożeń, o których pisze się przy okazji lotniskowych incydentów.
Wsiadłbyś do drona - taksówki? Takie pojazdy już są testowane, na razie w USA
Idea działania tego rozwiązania jest prosta - autonomiczny dron podlatuje w miejsce wskazane przez klienta i przenosi go w miejsce docelowe. Dron ma tylko jedno miejsce dla pasażera, a ten - oprócz tego, że może sobie podziwiać widoki, nie musi robić nic. Prototyp statku powietrznego zaprezentowano w tym roku podczas Consumer Electronics Show w Las Vegas w tym roku, z nadzieją, że do jego końca rozpocznie się sprzedaż drona.
Ciekawość badaczy, a także atrakcyjność technologii spowodowała, że instytut badań nad systemami autonomicznymi w Nevadzie dał zielone światło na testowanie go w obrębie stanu, a także zapowiedział swoją pomoc przy publikowaniu wyników badań. Te dalej mają zostać przekazane do Federalnego Biura Awiacji, by uzyskać następnie zezwolenia, które w przyszłości mogą zaowocować wdrożeniem technologii na skalę masową. Dron jest wyposażony w osiem śmigieł, które odrywają pojazd od ziemi, całość waży około 200 kilogramów (bez pasażera), a wysokość wynosi około 1,2 metra. Sprzęt może unosić się w powietrzu przez 23 minuty osiągając prędkość około 96 kilometrów na godzinę. Pasażerowie wprowadzają miejsce, do którego mają być dostarczeni na 12-calowym wyświetlaczu na wprost siedzenia - dron po tym wybiera najbardziej optymalną trasę przelotu. Pasażer nie może przejąć kontroli nad dronem w razie awarii, na takie sytuacje przygotowano system, który pozwoli w miarę bezpiecznie wylądować w najbliższym dostępnym obszarze. Jeden taki pojazd ma kosztować około 200 000 dolarów.
Dron - taksówka to świetny pomysł, ale mam kilka wątpliwości
Na punkcie latania jestem nieco przewrażliwiony i to zapewne jeden z powodów. Nie do końca wierzę systemowi, który ma za zadanie sprowadzić drona na ziemię w razie jego awarii. Niech dojdzie do awarii jednego z silników podczas lotu - nieszczęście gotowe. Pisałem dla Was ostatnio na temat tego, że zwyczajnie boję się autonomicznych technologii, bo te tworzą ludzie. A skoro tworzą je ludzie, to musimy brać pod uwagę to, że są podobnie doskonałe, jak i my (czyli wcale). Osobnym problemem jest fakt, iż w niektórych miejscach dalej jest trudno wylądować - obecnie wybudowana przez ludzi infrastruktura jest nastawiona na to, że poruszamy się samochodami (jeszcze nie autonomicznymi, ale wkrótce). No i cena takiego rozwiązania - to również jest ważne. Wiemy, ile kosztuje jeden taki pojazd, a ile wyniesie wynajem takiej "taksówki" i... czy przy masowym wdrożeniu to nie będzie po prostu za drogie?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu