Tak się składa, że od ponad 10 lat kilka razy w roku podróżuje między północą, a południem kraju, a dokładnie z okolic Gdańska w okolice Rzeszowa na Podkarpaciu i pozwala to zauważyć jak zmienia się infrastruktura w naszym kraju. W ostatnim czasie również na południowo-wschodnim jego krańcu.
Podróżowanie po Polsce nie jest łatwe
Gdy dobre 15 lat temu przeprowadziłem na się nad polskie morze, drogi w Polsce wyglądały całkiem inaczej. Autostrada A1 na pomorzu sięgała ledwo do Grudziądza, więc praktycznie całą drogę trzeba było pokonać drogami krajowymi i powiatowymi. Wszystko to sprawiało, że trasę długości około 670 km pokonywało się średnio w czasie 10 godzin, będąc przy tym makabrycznie zmęczonym. W tamtym czasie każda podróż w poprzek kraju wyzwalała we mnie negatywne emocje i była sporym wyzwaniem. Z czasem jednak sporo się zmieniło i dzisiaj taką samą trasę można pokonać spokojnie w 7-8 godzin i to wliczając w to postoje.
Przez ostatnie kilka lat jeździłem głównie autostradą A1 w kierunku Piotrkowa Trybunalskiego. Z Gdańska to niemal dokładnie 340 km prostej drogi, czyli połowa całej mojej trasy, którą można pokonać jadąc przepisowo w niespełna 2,5 godziny. Niestety druga połowa drogi przebiegała już głównie drogami krajowymi i powiatowymi, przez Kielce, Mielec i fragmentem autostrady A4 przez Rzeszów. Ta część trasy to już przynajmniej 4 godziny ciągłej jazdy, w dodatku bardziej męczącej bo często w sznurku za wolniejszymi pojazdami. Dlatego w tym roku postanowiłem wykorzystać świeżo oddane fragmenty nowych dróg ekspresowych. Mowa o popularnej drodze S7 do Warszawy, a dalej S17 w stronę Lublina oraz S19 do Rzeszowa. I to był strzał w dziesiątkę, nawet jeśli trzeba się przebić przez samo centrum Warszawy.
Wybierając przezornie dzień i godzinę wyjazdu, cała podróż nie licząc przystanków zajęła mi 6,5 godziny i co ważniejsze, była to bardzo spokojna jazda. W stronę podkarpacia wyruszyłem w sobotę rano (8:00) i zgodnie z oczekiwaniami, trasa S7 była zatłoczona ale w kierunku Gdańska. W stronę Warszawy ruch był niewielki, podobnie jak w samej stolicy w godzinach południowych. Szybki postój i kolejna część trasy przez drogi S17 i S19 przebiegła bardzo podobnie. W drogę powrotną wyruszyłem w ostatnią niedzielę, również w godzinach porannych (9:00) i tutaj również nie było źle. Co prawda od Lublina do Warszawy było już dosyć tłoczno i czasami brakowało już tego trzeciego pasa, ale jechało się bardzo płynnie. W ramach przerwy tym razem odwiedziliśmy Łazienki Królewskie i ruszyliśmy w dalszą drogą o 15:00. Tak jak podejrzewałem, trasa w stronę Gdańska nie była mocno zatłoczona, za to w stronę Warszawy przed zwężeniem S7 w Płońsku ustawił się już spory korek. Po 3,5 godziny jazdy byłem w domu i tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że ta trasa to obecnie najlepszy wybór. Praktycznie całość pokonuje się drogami szybkiego ruchu, co jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia jadąc w kierunku Podkarpacia.
Drogi ekspresowe mają swoje zalety
Warto przy okazji zwrócić też uwagę na kilka zalet, która mają drogi ekspresowe, nie tylko nad tymi krajowymi, ale również nad autostradami. Przede wszystkim ograniczenie prędkości to 120 km/h, co oznacza, że jadąc zgodnie z przepisami, samochód spali mniej paliwa na każde 100 km. W moim przypadku różnica to około 1,5 litra (między jazdą 120 km/h, a 140 km/h), co dzisiaj przekłada się na 12 złotych. Na całej trasie długości niemal 700 km to ponad 80 złotych, więc wcale nie tak mało. Dodatkowo za jazdę drogą ekspresową nie muszę płacić, przejazd fragmentem autostrady A1 z Gdańska do Torunia to koszt 30 złotych, co powiększa kwotę oszczędności. Drogi ekspresowe są też bardziej kręte i przebiegają bliżej zabudowań, co w mojej opinii nie jest tak nużące jak jednostajna jazda autostradą przez pola.
Minusem nowych dróg ekspresowych jest za to brak punktów obsługi podróżnych. Na trasie S17 i S19 jest ich co prawda kilka, ale w większość jest w budowie, a przy samej "ekspresówce" na dystansie prawie 300 km jest obecnie czynna tylko jedna stacja benzynowa. Warto wziąć to pod uwagę planując swoją podróż. W przyszłym roku będzie pewnie już w tej kwestii nieco lepiej. Nie mam za to złudzeń, że będzie lepiej w kwestii przestrzegania przepisów. Na fragmencie S7 od Płońska do Napierek obowiązuje ograniczenie do 80 km/h, ale dostępne są dwa pasy ruchu i jadąc na tym fragmencie z prędkością licznikowych 90 km/h nikogo nie wyprzedziłem, za to mnie wyprzedzało mnóstwo samochodów ;-). Pozdrawiam również starszego Pana, który uważa, że wciskanie się przed maskę na lewy pas jest OK, nawet pomimo różnicy w prędkości. Mam nadzieję, że nie robi tego nagminnie ;-).
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu