Nie wiedziałem, jak zacząć ten tekst (trzy wstępy napisałem), więc zacznę prosto z mostu: wielu klientów, będących jednocześnie komentatorami udzielaj...
Nie wiedziałem, jak zacząć ten tekst (trzy wstępy napisałem), więc zacznę prosto z mostu: wielu klientów, będących jednocześnie komentatorami udzielającymi się w Sieci, cierpi na rozdwojenie jaźni. Do takich wniosków można dojść po przejrzeniu niektórych portali/blogów technologicznych, a szczególnie wpisów poświęconych nowym urządzeniom dostarczanym na rynek zarówno przez wielkich graczy, jak i przez mniej znane firmy. Zagadnienie zabawne, ale też niebezpieczne. Wszak mowa o chorobie.
Od jakiegoś czasu przymierzam się do napisania tekstu, w którym zbiorę obecnych rekordzistów branży mobilnej, a uściślając, segmentu smartfonów. Zabieram się do tego od dawna i jakoś nie mogę zrealizować planu, mam nadzieję, że uda się jeszcze w tym tygodniu. Co miałoby trafić do takiego wpisu? To proste: smartfon z najpojemniejszą baterią, największym ekranem, największą rozdzielczością ekranu itd. Po co to? Po pierwsze, dla zaspokojenia czystej ciekawości. Po drugie, warto uzmysłowić niektórym, do jakiego etapu doszliśmy w rozwoju sektora mobilnego. Czasem są to osiągnięcia śmieszne, by nie napisać absurdalne. Bo jak inaczej nazwać sytuację, w której producenci prowadzą bój na ekstremalne odchudzenie urządzenia, a jego efekty są nie tylko niewidoczne gołym okiem, ale nawet trudne do sprawdzenia przy pomocy np. linijki?
Wczoraj trafiłem na kolejne wpisy związane z tym wyścigiem na parametry i podzespoły. Najpierw dowiedziałem się, że już za dwa tygodnie firma OPPO może nas zaskoczyć nowym flagowcem wyposażonym m.in. w ekran o rozdzielczości Quad HD (2560 х 1440 pikseli) oraz w aparat… 50 Mpix. Potem pojawiły się doniesienia dotyczące urządzenia Huawei wyposażonego w równie rozwinięty wyświetlacz, a do tego w "prawdziwy ośmiordzeniowy" procesor. Gdybym szukał dalej pewnie trafiłbym na inne informacje tego typu – producentów na rynku sporo, każdy poszerza swoją ofertę, a to oznacza masę sprzętu. Także tego z topowymi specyfikacjami. Ktoś spyta: co to ma wspólnego z rozdwojeniem jaźni? Już tłumaczę.
Po premierze Galaxy S5, a wcześniej iPhone’a 5S (za jakiś czas w ten nurt wpisze się pewnie następca HTC One) pojawiło się mnóstwo głosów przekonujących, że to odgrzewane kotlety. Design podobny do poprzedników, o parametrach można powiedzieć to samo, funkcjami też nie szokują. W telegraficznym skrócie: nuda! I tu pojawiają się inni producenci, zazwyczaj chińscy, którzy łamią kolejne granice: kosmiczna rozdzielczość na pięciu calach? Pyk! Smartfon o grubości 0,6 cm? Nie ma sprawy. 2GB pamięci operacyjnej to mało? Damy 3. "Producenci aspirujący" podbijają stawkę, a internauci krzyczą w komentarzach, że właśnie o to chodzi, że nowy Samsung/Sony przy tym blednie i w końcu dzieje się coś ciekawego. To dotyczy wszystkich? Jasne, że nie, ale spory odsetek internautów właśnie w ten sposób postrzega innowacje i rozwój sektora mobilnego.
Rozdwojenie jaźni polega na tym, że ci sami ludzie, którzy domagają się nowinek i doceniają poprawę rozdzielczości, którą trudno zauważyć gołym okiem lub większą liczbę rdzeni w procesorze, których mocy nie sposób do końca wykorzystać, narzekają np. na słabą wydajność energetyczną urządzenia i fakt, że telefon działa na jednym ładowaniu pół dnia. Wytykane są niedociągnięcia, braki, problemy, ale nie jest to łączone z faktem, iż producent nie pracuje nad poprawą jakości produktu, lecz gna do przodu na złamanie karku, by zaspokoić tłum domagający się "czegoś więcej". Jedne firmy zachwycają w ten sposób, ale potem w recenzji okazuje się, że coś poszło nie tak, inne hamują, by zadbać o jakość produktu i są za to karcone.
Często wspominamy w tekstach, że producenci sztucznie nakręcają machinę innowacji i kreują rewolucję co pół roku, by sprzedać swój sprzęt. Warto się jednak zastanowić, czy przypadkiem ich zachowanie nie wynika z konieczności zaspokojenia oczekiwań wiecznie nienasyconych klientów? Początkowo nakręcały to same firmy, ale ostatecznie stały się zakładnikami, a może już nawet ofiarami tego systemu. Teraz trudno będzie wytłumaczyć klientom/internautom, że specyfikacja flagowca sprzed roku nadal jest atrakcyjna i w pełni wystarczająca. Tamci chcą przecież więcej i więcej. Z jednej strony, nie stanowią oni całego rynku, lecz zaledwie jego ułamek. Z drugiej strony, to ich najbardziej słychać i można odnieść wrażenie, że kręci się wokół nich cały segment…
Źródło grafiki: Al Murphy businessweek.com
PS Jeśli macie jakieś propozycje dot. sprzętu o rekordowych parametrach, to wpiszcie je proszę w komentarzach.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu