Odkurzacze automatyczne cieszą się coraz większą popularnością i cały czas się rozwijają. Dzisiaj nikt nie ma wątpliwości, że najlepsze modele w pełni zasługują na miano robotów sprzątających.
Postęp jaki dokonał się w ciągu ostatnich 5-6 lat jest wręcz niewyobrażalny, a producenci cały czas potrafią nas czymś zaskoczyć. Tak jest w przypadku najnowszego zestawu firmy Dreame, który mogę z czystym sumieniem nazwać kompletnym systemem utrzymania czystości.
Jakie powinny być cechy idealnego robota sprzątającego?
Motywacja do zakupu robota sprzątającego jest zazwyczaj jedna - lenistwo. Nie oszukujmy się, kupujemy robota po to aby utrzymywał za nas porządek w domu, bo zwyczajnie nie mamy ochoty po pracy jeszcze odkurzać czy wycierać podłogi. Pierwsze roboty zajmowały się tylko odkurzaniem, w dodatku często robiły to bardzo losowo. Dopiero zastosowanie dodatkowych sensorów i kamer sprawiło, że zrobiły się nieco bardziej inteligentne, dzięki czemu potrafią omijać przeszkody, a nie tylko się o nie obijać. W dalszej kolejności pojawiła się funkcja mopa, dzięki temu taki robot jeszcze lepiej zbierały kurz z podłogi. Niestety po sprzątaniu i tak musieliśmy samodzielnie opróżnić zbiornik z brudami i wypłukać ścierkę mopa, żeby nie zaczęła pachnieć stęchlizną.
Dopiero w ostatnich 2 latach nastąpiła prawdziwa rewolucja. W sprzedaży upowszechniły się zestawy ze stacją dokującą, która pozwala zapomnieć o opróżnianiu pojemnika na kurz w odkurzaczu. Stacja robi to automatycznie, a nasza praca sprowadza się do wymiany worka zbiorczego w stacji średnio raz w miesiącu. Pozostał jeszcze problem mopa, który jest bardziej problematyczny. Okazuje się jednak, że sprawa nie jest beznadziejna, a niektórzy producenci robotów sprzątających poradzili sobie również z tym problemem.
Dreame L10S Ultra to nie tylko odkurzacz
Dreame L10S Ultra zadebiutował zaledwie kilka tygodni temu podczas targów IFA. To zdecydowanie najbardziej kompletny robot sprzątający z jakim miałem do czynienia. Nie tylko odkurzy dowolną przestrzeń niezależnie od powierzchni, to jeszcze posiada inteligentną nawigację z czujnikiem LIDAR oraz kamerą dzięki czemu praktycznie nie zderza się z meblami i ścianami. To jednak nie wszystko, w zestawie mamy mopa, ale nie jest to prosta ścierka przyklejana na rzepy. W zamian za to zastosowano system rotacyjnych nakładek mopujących, które mają skutecznie usuwać brud. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że system jest praktycznie bezobsługowy. Robot sam pobiera wodę do sprzątania z płynem do mycia podłóg ze stacji dokującej, a po skończonym odkurzaniu i mopowaniu, czyści i suszy (!) nakładki aby nie wydzielały nieprzyjemnych zapachów. Brudna woda zbierana jest w osobnym, dedykowanym pojemniku. Po cyklu sprzątania wystarczy tylko wylać brudną wodę do muszli klozetowej i to wszystko. W teorii cały system jest spełnieniem marzeń każdego leniucha, który nie lubi sprzątać. A jak jest w praktyce?
Dream L10S Ultra w praktyce
Nie będę trzymał was w niepewności, w praktyce ten system również świetnie się sprawdza. Dzięki dedykowanej aplikacji Dreamehome (robot wspiera również Xiaomi Home) łatwo można skonfigurować robota do pracy. Połączenie z telefonem, a w dalszej kolejności z naszym domowym WiFi trwa kilkanaście sekund. Gdy już nam się to uda, to robot natychmiast chce się zabrać do zeskanowania naszego domu/mieszkania, aby przygotować sobie wstępną mapę sprzątania. Cały proces trwa kilkanaście minut, tutaj kluczowe znaczenie ma powierzchnia podłogi. W tym czasie robot tworzy nie tylko mapę 2D, ale dzięki sztucznej inteligencji i kamerom 3D, tworzy również widok trójwymiarowy. Oczywiście jak przystało na zaawansowane urządzenie możemy stworzyć kilka planów gdy np. mamy piętrowy dom i wysyłać później robota do sprzątania tylko w konkretnych pomieszczeniach lub nawet ich fragmentach. Podział na poszczególne strefy robiony jest automatycznie, ale można go ręcznie zmienić i przystosować do własnych wymagań.
Przygotowanie Dreame L10S Ultra do pracy zajęło mi około 30 minut, łącznie z napełnieniem pojemnika na wodę i konfiguracją asystenta Google aby sterować robotem przy pomocy komend głosowych. Gdy wszystko było już gotowe, przystąpiłem do pierwszych testów. Przy pomocy aplikacji można wybrać nie tylko jakie pomieszczenia mają zostać posprzątane, ale nawet kolejność ich sprzątania. Co więcej możemy zdecydować czy wystarczy tylko szybkie odkurzanie, czy ma być pełny pakiet, łącznie z myciem podłóg. Do wyboru są też trzy tryby pracy odkurzacza oraz mopa, które różnią się odpowiednio mocą ssania oraz stopniem nawilżenia podkładek. Po kilku przebiegach doszedłem do wniosku, że w obu przypadkach średnie ustawienie jest najlepszym kompromisem pomiędzy hałasem, a jakością sprzątania.
I skoro już o tej jakości mówimy, to do odkurzacza nie mam żadnych uwag, radzi sobie doskonale nawet z większymi zabrudzeniami i dywanami, na których zresztą automatycznie zwiększa siłę ssania. Z mopem historia jest nieco bardziej skomplikowana. Jego konstrukcja i rotacyjne nakładki naprawdę są całkiem skuteczne, ale aby wyczyścić mocno zabrudzoną podłogę trzeba wykorzystać tryb z największą ilością wody. Nie jest to jeszcze poziom ręcznego przejechania mopem, ale do odświeżenia raz na 2-3 dni nadaje się idealnie. Najbardziej we znaki daje się jednak fakt, że mop nie pokrywa całej szerokości robota, więc przy ścianach/meblach zostaje 5-7 cm powierzchni, która nie została przetarta na mokro. Z tym problemem nie poradził sobie chyba jednak jeszcze żaden producent robotów sprzątających.
Nie zmienia to jednak faktu, że Dreame L10S Ultra to robot, na którego aż przyjemnie się patrzy podczas sprzątania. Miałem do czynienia z zaawansowanymi modelami innych producentów, ale ten model robi to naprawdę dobrze i metodycznie. Jeśli robot ma posprzątać konkretne pomieszczenie to zaczyna najpierw od przejechania wokół po jego krawędziach (ścianach i meblach), a następnie metodycznie przesuwa się liniowo od jednej ściany do drugiej. Jeśli wykryje na podłodze jakiś przedmiot to go ominie, a na mapce pokaże nam pozostawione przedmioty i nawet je zidentyfikuje (bez problemu rozpoznaje kable czy buty). Dzięki swojej zaawansowanej nawigacji Dreame L10S Ultra praktycznie nie obija się o meble czy inne przedmioty, wykrywa je odpowiednio wcześniej i omija. Byłem bardzo mile zaskoczony tym jak działają algorytmy stworzone przez programistów. Tutaj dopisek o AI wcale nie jest na wyrost. W dodatku zainstalowaną kamerę możemy wykorzystać do monitorowania domu, np. sprawdzając co porabia nasz czworonożny pupil gdy nie ma nas w domu. Jakość obrazu jest więcej niż przyzwoita.
Jednak największą zaletą tego modelu jest jego bezobsługowość. Od czasu gdy zainstalowałem robota w domu nie zrobiłem przy nim nic ponad wylaniem wody z pojemnika na brudną wodę. Po skończonym sprzątaniu robot sam wraca do bazy, rozpoczyna ładowania, opróżnia pojemnik na brudy oraz czyści nakładki mopa, a później nawet je osusza przy pomocy nawiewu ciepłego powietrza. Dzięki temu robot zawsze jest gotowy do kolejnego sprzątania, a moja podłoga już dawno nie była tak często myta. Dreame pomyślało o wszystkim, L10S Ultra podczas powrotu do bazy po sprzątaniu unosi podkładki mopa tak aby nie zmoczyć/pomazać podłogi poza pomieszczeniami, które miały być posprzątane. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to zdecydowanie najlepszy robot sprzątający jaki miałem okazję przetestować.
Artykuł powstał przy współpracy z marką Dreame.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu