Gry

Dotacja unijna na krowy z Farmville!?

Marcin M. Drews

Dziennikarz, pisarz, nauczyciel akademicki, specja...

Reklama

Grupa sprytnych obywateli Rumunii wyłudziła 500 tysięcy euro dopłat rolniczych na hodowlę krów. Kiedy Unia przyznała dotację, okazało się, że chodzi o...

Grupa sprytnych obywateli Rumunii wyłudziła 500 tysięcy euro dopłat rolniczych na hodowlę krów. Kiedy Unia przyznała dotację, okazało się, że chodzi o wirtualne zwierzęta z popularnej gry społecznościowej! Szok? I owszem, tym bardziej, że podana przez Telewizję Polską informacja jest wyssana z palca...

Reklama

Kilka dni temu zapytałem, czy można jeszcze ufać mediom. Jako przykład podałem między innymi temat wójta fikcyjnej gminy Kraszewniki, który pod naciskiem hakerów miał zmienić zdanie w sprawie ACTA. Oczywiście głównym medium, które cytowało wymyślonego przez żartownisiów urzędnika, była Telewizja Polska. Nihil novi sub sole. Niedawna afera z zatrudnieniem w strukturach TV pracownika tylko dlatego, że tak kazał w sfałszowanym mailu prezydent RP, udowodniła, iż misyjna telewizja publiczna zeszła na psy już dawno.

Miesiąc temu świat obiegła plotka o Rumunach, którzy wzięli dotację na FarmVille. Trudno wyobrazić sobie lepszą wirusową reklamę produktu Zyngi. Szczególnie, że wiadomość ta została uwiarygodniona przez TVP Info. Tym samym stacja ta dołączyła do stale powiększającego się grona polskich brukowców. Czekać tylko na reportaż o gigantycznych chrabąszczach pożerających wieśniaków w Brazylii (materiał opublikowały niegdyś niesławne Skandale). Za takie śmieci wkrótce będziemy musieli płacić wszyscy, bowiem minister Zdrojewski zapowiedział, że skoro mamy możliwość oglądania tej bryndzy, to musimy bulić. I nie ma zmiłuj się.


Kopiuj wklej

7 listopada opublikowałem na łamach Antyweb materiał pt. Kopiuj/wklej, czyli Internet w służbie dziennikarzy i naukowców. Oczywiście było to takie gadanie po próżnicy, bo mechanizm współczesnych mediów działa niezawodnie i żadne kółko się nie zacina - wszak regularnie smaruje się je głupotą odbiorców, którzy są w stanie uwierzyć we wszystko.

O ile jednak rozumiem rynkową obecność brukowców bazujących na jakże popularnych spiskowych teoriach dziejów (samochód księżnej Diany trafiony kosmicznym laserem obcych), o tyle nigdy jako obywatel nie zgodzę się na płacenie abonamentu, z którego utrzymywany ma być naczelny polski tabloid - tylko dlatego, że partie rządzące potrzebują tuby propagandowej, by uprawiać elektorat niczym wirtualną farmę. W ciągu jednego dnia na kanałach BBC oglądam więcej ciekawych programów, niż Telewizja Polska jest w stanie wyprodukować przez rok. Gdybym mieszkał w Anglii, powiedziałbym: shut up and take my money. W Polsce mogę jednak powiedzieć tylko: shut up and get the f..k out of here.

Ale co z tymi krowami?


No właśnie, skąd ta plotka? Nie będę sugerował, że Zynga miała z nią coś wspólnego, bo sam wyszedłbym na zwolennika spiskowej teorii dziejów. Jak pisałem ostatnio, Internet kuriozalnie działa na zasadzie głuchego telefonu - portale, wortale i serwisy kopiują bezkrytycznie cudze informacje, dodając zawsze coś od siebie, by ubarwić materiał lub po prostu ustrzec się posądzenia o plagiat.

4 grudnia 2013 roku na rumuńskim portalu adevarul.ro zamieszczono informację o wyłudzeniu dotacji na fikcyjne farmy. W tytule artykułu pojawiła się nazwa FarmVille. Jedna mała iskra wywołała istny pożar.

Reklama

Znacie język rumuński? Zapewne nie, podobnie jak ja. Jedyne rumuńskie słowo jakie znam to swojsko brzmiąca după, co oznacza tyle co potem, za, po, później... Nie mając pod ręką tłumacza bezczelnie wrzuciłem cały artykuł w translator google'a. Wystarczyło, by dowiedzieć się prawdy.

Otóż grupa ośmiu osób z miasta Giurgeni nielegalnie korzystała przez trzy lata z europejskiego funduszu modernizacji rolnictwa, wyłudzając blisko 500 tysięcy euro. Śledztwo wykazało, że dotowane farmy mleczne istniały... tylko na papierze. Afera wyszła na jaw, gdy kontrola weterynaryjna postanowiła zbadać nieistniejące krowy. Pieniądze cofnięto, ale trzech rolników zaskarżyło tę decyzję, argumentując, że wszystko, co robili, było legalne, a krowy istnieją, choć nie w miejscu wskazanym w dokumentach, a żadna komisja nie jest uprawniona do weryfikacji, gdzie znajdują się rzeczone farmy. Tyle w kwestii łamanego tłumaczenia, które, choć zapewne mocno niedokładne, stanowczo wyprowadza nas z błędu (jeśli ktoś z Was zna rumuński, będę wdzięczny za pomoc).

Reklama

W takim razie co robi w tytule FarmVille? Cóż, zapewne chodzi o skojarzenie z wirtualną farmą. Na tej samej zasadzie jeden z moich tekstów opatrzyłem tytułem Baltic Rim. Czy to znaczy, że w Bałtyku żyją ogromne potwory, z którymi będziemy walczyć przy pomocy robotów? Być może dziennikarze TVP doszliby właśnie do takich wniosków...

Zabawne, że tytuł FarmVille de Ialomiţa (FarmVille z okręgu Jałomicy) rzucił się tak bardzo nie tylko w oczy dziennikarzy, ale przede wszystkim na mózg. Najwidoczniej nikt sobie nie zadał trudu, by przetłumaczyć coś więcej niż tytuł i lead materiału. Mamy tu więc przykład jako żywo przypominający kultowe Radio Erewań - fikcyjną stację emitującą nierzetelne informacje.

Słuchacze pytają: Czy to prawda, że na Placu Czerwonym rozdają samochody? Radio Erewań odpowiada: tak, to prawda, ale nie samochody, tylko rowery, nie na Placu Czerwonym, tylko w okolicach dworca warszawskiego, i nie rozdają, tylko kradną.

A o to kilka kreatywnych cytatów z doniesień prasowych. Pozostaje nam podziwiać kunszt autorów:

-> To jeszcze nic! e, którzy to unijną gotówkę przeznaczali na hodowlę cyberkrów zaskarżyli ową decyzję do sądu! Zwrócili oni bowiem uwagę na fakt, że nigdzie w rozporządzeniu nie ma żadnej wzmianki o tym, że muszą być to prawdziwe krowy. .
-> Uważają, że ich e.
-> Media okrzyknęły całą sprawę jako "farmville'owy przekręt" i tak mogłaby się skończyć kariera bezczelnych farmerów, gdyby nie to, że zamiast przyznać się do wszystkiego i okazać skruchę, grupa... pozwała rząd Rumunii do sądu.

Reklama

Komentować? Myślę, że nie ma sensu. Dość powiedzieć, że na FarmVille'ową kaczkę dziennikarską dały się nabrać naprawdę poważne i nobliwe media. Temat też zgrabnie rozkwitł na Wykopie. To chyba - niestety - znak naszych czasów. O ile jednak machnąć można ręką na jakieś serwisiki, blożki i inne sieciowe bździnki, o tyle czołowe polskie media z Telewizją Polską na czele powinny posypać głowy popiołem. Ale oczywiście tego nie zrobią...


__________________________________________

PS. Wielki ukłon dla Łukasza Michalika i Marcina Kosmana, którzy jako bodaj jedyni polscy dziennikarze nie dali się nabrać na wirtualne krowy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama