Apple

Dokładne testy Mac Studio pokazały, że Apple nie uczy się na błędach

Krzysztof Kurdyła
Dokładne testy Mac Studio pokazały, że Apple nie uczy się na błędach
74

Kiedy Apple pokazało Mac Studio wydawało się, że okres „błędów i wypaczeń” popełnianych w stosunku do profesjonalistów można uznać za zakończony. Dziś dalej uważam, że komputer będzie hitem sprzedażowym, ale po obejrzeniu testów i teardownów jego konstrukcja nie budzi zachwytu.

Gdzie ta modułowość?

Kiedy pisałem wrażenie o Mac Studio tuż po konferencji, właściwie jedynymi wadami jakie zauważyłem były:

  • brak jeszcze tańszej wersji z procesorem M1 Pro
  • brak przemyślanej modułowości ala HP Slice.

Warto jednak zauważyć, że jakaś forma modułowości tego komputera była przez Apple na konferencji reklamowana. Wydawało mi się, że może to dotyczyć rzeczy najszybciej starzejących się: kart WiFi, BT, może dodania opcji dokładania dysków NVMe. Apple niczym konkretnym się nie pochwaliło i trzeba było czekać, aż komputery dotrą do pierwszych klientów.

Niestety, pierwsze złe decyzje Apple poznaliśmy, zanim ktokolwiek zdołał zajrzeć do środka. Mac Studio, w przeciwieństwie choćby do Mini jest przygotowany tak, żeby nikt normalny nie był w stanie dostać się do środka. Można w jego konstrukcji zauważyć ułatwienia dla firmowych serwisantów, ale nie klienta.

Apple zadbało tym razem, żeby serwisowanie tego urządzenia nie kosztowało go za dużo. Sporo elementów da się odkręcić, odpiąć i wymienić, klej przestał być głównym elementem łącznikowym. Komputer stał się naprawialny, iFixit dał mu 6/10 punktów. Jednak z nowocześnie pojmowaną modularnością nie ma to nic wspólnego.

Co więcej, widać że kroki te zrobiono z pełną premedytacją. Dyski SSD, które ku zaskoczeniu większości nie zostały przylutowane do płyty, a komputer otrzymał na nie nawet dodatkowy slot, zostały programowo zablokowane przez Apple i są bez serwisu kompletnie bez znaczenia (tym bardziej, że to moduły niestandardowe).

Laboratorium vs rzeczywisty świat

Nie to jest jednak w tym komputerze najgorsze. Brak możliwości pozaserwisowego otwierania obudowy oznacza, że komputera nie da się raz na jakiś czas przeczyścić z kurzu. Tymczasem jego przepływowy system chłodzenia, w połączeniu z gęstym upakowaniem elementów w środku, będzie sprzyjać zbieraniu się wszelkiego wciągniętego syfu.

To po pewnym czasie może doprowadzić do spadku wydajności sprzętu, gdy zbity kurz uniemożliwi wydajne chłodzenie szczególnie podatnych rejonów. Może też prowadzić do uszkodzenia sprzętu. Zbudowany pod tym względem podobnie, ale jednak bardziej „przewiewny”, Mac Pro 5,1 wymaga regularnego czyszczenia.

Kurz potrafi wejść dosłownie wszędzie, widziałem te komputery, w których z radiatorów procesora wypadały tak duże ilości kurzu, że właściciele nie byli w stanie w to uwierzyć. Tutaj może być jeszcze gorzej, kurz zaciągany będzie relatywnie łatwo, a jego wyjście przez bardzo małe otwory z tyłu obudowy będzie utrudnione.

Zawsze za mały

Pod tym względem Apple powtarza błędy znane z Mac Pro 6,1, nie tylko zresztą pod względem kurzu. Jak się okazało w testach przeprowadzonych przez kanał Max Tech, pomimo większej kubatury wnętrza i wyglądającego na porządny systemu chłodzenia, procesory M1 Max działają dokładanie na tym samym poziomie, co w MacBookach Pro.

Testerzy Max Tech wykazali, że Apple nie pozwala im użyć większej mocy, takiej jak choćby na podawanych przez siebie wykresach. Trudno przypuszczać, żeby był jakiś inny powód, niż problemy z odprowadzeniem ciepła, tym bardziej że widać też, że M1 Ultra nie zyskuje tyle mocy, ile wydawałoby się że powinien.

Wygląda więc na to, że Apple znów zrobiło komputer mniejszy niż być powinien. Ten błąd popełniono już w Cube, w Mac Pro 6,1 i wielu innych komputerach z jabłkiem. Czy naprawdę zużycie nieco więcej aluminium na obudowę byłoby tak straszne? Albo mamy przesadny minimalizm, albo jak w Mac Pro 7,1 „overengineering”, albo mieszankę obu tych cech. Panie Cook, ma pan wszystkie klocki, żeby zbudować idealne maszyny na każdej z półek cenowych...

Czekać, nie czekać...

Cóż, moje uczucia do Mac Studio zdecydowanie ostygły. Na dziś wolałbym kupić Mac Mini M1, choć jeszcze wstrzymuję się z zakupem, chcąc zobaczyć jego następcę. Cały czas liczę na stacjonarny komputer procesorem M w wersji Pro. Pozostaje mieć nadzieję, że Apple nie zepsuje jego konstrukcji niemądrymi decyzjami, powtarzającymi błędy z przeszłości.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu