Pieniądze dawane za nic? Ta idea u niektórych wywołuje palpitacje serca i drżenie rąk - te same rwą się do klawiatury, by napisać, że to niedorzeczny pomysł. Ale idea ma też swoich zwolenników, ci argumentując wprowadzenie rozwiązania nie powołują się na lenistwo i niechęć do pracy: twierdzą, że za jakiś czas, kilka dekad, po prostu nie będzie alternatywy: dochód podstawowy uchroni miliardy ludzi przed skrajną biedą czy nawet śmiercią głodową...
Finowie ruszyli z testem dochodu gwarantowanego. Reszta UE powinna wziąć przykład
Dochód gwarantowany niejednokrotnie pojawiał się na AW, niedawno pisałem, że rozwiązanie ma być testowane w Finlandii. Mieszkańcy Północy nie rzucali słów na wiatr i rozpoczęli projekt, który będzie obserwowany przez ludzi na całym świecie. Dwa tysiące bezrobotnych przez dwa lata może liczyć co miesiąc na stałą sumę pieniędzy: 560 euro. Nie ma znaczenia, czy pracują i w jakim wymiarze godzinowym. Mogą się uczyć, mogą pracować jako wolontariusze, wreszcie wybrać żywot obiboka. Tak po prostu.
Warto się jednak zastanowić, czy za 560 euro można w Finlandii żyć bardzo wygodnie i korzystać z luksusów, jakie oferuje współczesny świat? Mało prawdopodobne. Wspomniana suma jest nieznacznie wyższa od środków, jakie bezrobotni dostawali do tej pory w ramach zasiłku. Na czym polega różnica? Dotychczas było tak, że ludzie tracili prawo do zasiłku, jeśli uzyskali jakiś przychód. Wystarczyło zatem przepracować weekend w supermarkecie, by zarobić na buty i... po osłonie socjalnej, przepadała. Dochód gwarantowany działa inaczej: te pieniądze są pewne, do tego możesz zarobić więcej.
Taki system ma sprawić, że ludzie staną się bardziej odważni. Zaczną pracować na przynajmniej część etatu czy bardzo dorywczo, zaczną się dokształcać, realizować plany, pasje, pomagać innym. Może spróbują sił jako przedsiębiorcy. Fiński eksperyment ma pokazać, jakie będą zyski i straty po wprowadzeniu tego rozwiązania. Koszt? Ponad 20 milionów euro. Może się jednak okazać, że dochód gwarantowany eliminuje część biurokracji i napędza gospodarkę. W takim przypadku Finowie pewnie rozszerzą jego zakres. A ich śladem pójdą inni.
Ciekawe wieści płyną nie tylko z Północy - niebawem rozwiązaniami tego typu mogą się zainteresować inne kraje. Urzędnicy unijni przygotowali raport poświęcony zmianom, jakie mogą zajść w gospodarce w wyniku postępującej robotyzacji i rozwoju sztucznej inteligencji. W lutym dokument ma być przedstawiony członkom Parlamentu Europejskiego. To jeszcze nic nie oznacza, wnioski i zalecenia w nim zawarte mogą być zignorowane. Liczy się jednak to, że pomysł zaczyna być już szerzej omawiany. Europarlamentarzystka, Mady Delvaux-Stehres mówi wprost, że rozwiązanie trzeba już teraz sprawdzać na wypadek, gdyby poziom bezrobocia szybko rósł w wyniku rewolucji technologicznej.
Z tą opinią całkowicie się zgadzam: na razie może się wydawać, że dochód gwarantowany nie jest nam potrzebny, że to wyrzucanie pieniędzy w błoto i psucie rynku. Ale czy tak samo będziemy podchodzić do sprawy, gdy połowa z nas nie będzie miała pracy, a co za tym idzie, także pieniędzy na życie? Możliwe, że rynek poradzi sobie sam i powstanie tyle nowych zawodów oraz miejsc pracy, by zagospodarować miliony osób pozbawionych etatu przez maszyny. Nie można jednak wykluczać, że tym razem trzeba będzie "zadziałać".
My report on#robotics adopted today including a debate on tax and social system and the possible introduction of a general basic income!
— Mady Delvaux (@mady_delvaux) 12 stycznia 2017
Państwa powinny opracować odpowiednie strategie, przemyśleć różne scenariusze, odpowiedzieć na pytania o to, skąd brać pieniądze, jak np. opodatkować firmy, które polegać będą przede wszystkim na pracy maszyn. Czy należy je obarczać składkami, z których sfinansuje się dochód gwarantowany? Takie rozwiązanie z pewnością nie spotka się z aplauzem ze strony wielkich korporacji, mogą one torpedować pomysły związane z wprowadzaniem przychodu podstawowego. Przykładowy Uber nie po to tworzy autonomiczne pojazdy, by w przyszłości płacić składki na comiesięczne wypłaty dla ludzi. I to tych, którzy dla niego nie pracują...
Dyskusja na ten temat dopiero się zaczyna, przynajmniej zaczyna się na poważnie. Już wiadomo, że fiński eksperyment nie zakończy tematu, do podobnych działań szykują się kolejne państwa i miasta. Możliwe, że swoje zrobi też przywołany raport, podziała on mobilizująco na członków UE. Dobrze by się stało: jak już wspomniałem, rozwiązania tego typu warto sprawdzić i przygotować wcześniej.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu