Felietony

"Dobrze, że zdechł" - przez Internet straciłem wiarę w ludzi. Kompletnie

Jakub Szczęsny
"Dobrze, że zdechł" - przez Internet straciłem wiarę w ludzi. Kompletnie
117

Przyznam się Wam, że w szkicowniku leży nieco inna wersja tego wpisu. Postanowiłem nie publikować go w takiej formie, gdyś jest w nim zbyt dużo niesamowicie negatywnych emocji z mojej strony. Ogrom tej tragedii przybił mnie tak bardzo, że sprawę potraktowałem nazbyt osobiście i wyszło z tego pomiesz...

Przyznam się Wam, że w szkicowniku leży nieco inna wersja tego wpisu. Postanowiłem nie publikować go w takiej formie, gdyś jest w nim zbyt dużo niesamowicie negatywnych emocji z mojej strony. Ogrom tej tragedii przybił mnie tak bardzo, że sprawę potraktowałem nazbyt osobiście i wyszło z tego pomieszanie mojej szczerej nienawiści do sprawców wydarzeń związanych ze śmiercią Dominika z poplątaniem kilku znanych mi od dawna faktów na temat ludzi.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że oprawcą może być ktoś mi bliski, Twoje dziecko

Mimo tolerancji dla szeroko rozumianej "inności", w Polsce trudno jest nie otrzeć się o różne przejawy nienawiści. Ta aż nazbyt eksponowana jest w mediach - polityka ocieka mało eleganckimi zagrywkami z jednej i drugiej strony. Kreuje się wrogów oraz wybawców, publicznie piętnuje się to, co różni się od "niedodefiniowanej" normalności. Stawia się jako zagrożenie dla pewnego porządku.

Dominik stał się ofiarą stereotypu. Ubierał się inaczej, niż jego koledzy. Bardziej dbał o siebie. Podobał się dziewczynom - wpasowywał się w swego rodzaju kanon dobrego wyglądu. Podążał za modą, brał przykład z kultury masowej, zwracał tym samym na siebie uwagę. Cechy, które eksponował w społeczeństwie są kojarzone głównie z kobietami, które "znane są" z długich sesji w łazience, gdzie szlifują to, co im się w nich samych nie podoba. W efekcie tego otrzymał łatkę... "pedzia".

Na łatce się nie skończyło - Dominik był wyzywany, poniżany, wyśmiewany, a także bity. Zastanawiam się, skąd w dzieciach tyle nienawiści. Tę trzeba wynieść z domu. Mnie uczono, że z kimkolwiek nie mam do czynienia - to zawsze człowiek. Mogę źle wyrażać się na temat grup, które naprawdę irytują mnie swoim zachowaniem, czynią konkretne zło. Stąd na przykład "nie jestem fanem" wojujących islamistów. Nikt jednak nie powiedział mi, że wszyscy muzułmanie latają w bombowych kamizelkach i chcą mi wybić z głowy "niewierność". I ja to wiem.

Nie wiedzą jednak tego dzieci, które w domu słyszą, że ten i ten to pedał, ten jest brudas, a tamci to ostatnie k..wy. A bierzmy w poprawkę to, że dzieci są o wiele brutalniejsze od dorosłych. Można być ukrytym przeciwnikiem pewnej grupy społecznej, a jednak z powodu obaw przed sankcjami ze strony społeczeństwa (czyli już konformizmu) owe skłonności ukrywać. Dzieci w ten sposób nie działają. Nie mają pewnych hamulców. Nie zdają sobie sprawy z tego, że swoim postępowaniem mogą wyrządzić wiele krzywdy. Tak, dzieci to odbicie wychowania rodziców - albo jego braku.

Zniszczenie komuś życia nigdy nie było prostsze, niż obecnie

Social media to narzędzie genialne, ale jednocześnie bardzo niebezpieczne. Nie ma łatwiejszego narzędzia, by w jednym momencie dotrzeć do jak największej liczby odbiorców. Z Facebooka korzystają wielkie firmy oraz osoby ze skłonnościami do nękania. Jestem w stanie założyć się, że Dominik doznawał również na Facebooku. I co najgorsze - nawet po jego śmierci pojawiły się treści, które są po prostu obrzydliwe, idiotyczne i przerażające. "Dobrze, że zdechł" - wołają założone przez "dowcipnisiów" fanpage'e. Dzieciaki są kompletnie nieczułe na krzywdy swoich kolegów, koleżanek. Uważają, że to całkiem niezła zabawa. O tym, jak bardzo dzieci potrafią być brutalne w Internecie pisałem tutaj i wydaje się, że moje rozważania zostały potwierdzone - szkoda, że odbyło się to w tak smutny i tragiczny zarazem sposób.

Czy to ewenement? Śmiem wątpić. W rozmowach z ludźmi dużo starszymi ode mnie wyszło, że takie incydenty istniały od zawsze, jednak były one nieco inne z uwagi na brak dostępu do szybkich mediów. Serwisy społecznościowe wzmacniają jednak poczucie przynależności do grupy, promują próżność i potęgują również negatywne zachowania. Spójrzcie, jak rozmawiają ze sobą dzieci w wieku od 13-16 roku życia. Język ulicy? Rynsztoku? Rynsztok jest czystszy niż to bagno. Na szczęście nie wszyscy prezentują ten sam poziom i nie mogę powiedzieć, że jednoznacznie jest pod tym względem tragicznie. A jeżeli macie swoje dzieci... pilnujcie ich. BO nawet, jeżeli nie są ofiarami szykanowań, mogą być również sprawcami takich tragedii.

Grafika: 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu