Antybohater to za mało powiedziane. Ta dziesiątka grywalnych postaci to samo zło. Zło wcielone. I choć czasem ukryte i zamaskowane (nawet przed gracze...
Antybohater to za mało powiedziane. Ta dziesiątka grywalnych postaci to samo zło. Zło wcielone. I choć czasem ukryte i zamaskowane (nawet przed graczem), to zawsze zło. Grając czystymi jak łza postaciami nieraz ziewam z nudów, podczas gdy podejście do sprawy z drugiej strony zawsze jest dla mnie jakimś powiewem świeżości. Już dawno kierowanie negatywnymi charakterami przestało być oryginalne, ale jeśli twórcy gry wykreują ich starannie i wiarygodnie, to mogę wczuwać się w postać mocniej niż w wyidealizowanych zbawców świata.
To prawda, że wiele gier oferuje nam możliwość wyboru, w którą stronę pójdziemy – dobra czy zła. Dwie najnowsze serie BioWare’u, Dragon Age i Mass Effect,pozwalają wybierać opcje dialogowe i podejmować decyzje podczas wykonywania misji, które z założenia pchają nas w jedną lub drugą stronę. Podobny wybór mieliśmy w boskich symulatorach Black & White stworzonych przez Petera Molyneux, a także w jego kolejnej serii, Fable. Nasze postępowanie miało w nich wyraźny wpływ na to, jak sterowany przez nas bohater był postrzegany przez innych, a nawet na jego wygląd. Dobre uczynki wykonywane przez całą grę powodowały pojawienie się nad głową aureoli, zaś złe – wyrośnięciem rogów. Czy to nie świetne, że my, gracze, mamy wybór i możemy dostosować styl gry do własnego widzimisię, kreując rycerskiego herosa bez skazy lub istne wcielenie szatana? Tym pomysłem zachłysnął się Peter Molyneux, ale dla mnie nie miało to większego znaczenia. Ot, ciekawy bajer, nic więcej. Nie pociągają mnie gry, w których mam wybór, bo w nich nigdy nie da się być złym do oporu. Uważam, że aby dobrze wykreować negatywnego bohatera, cały tytuł musi być uszyty na miarę czynienia zła. Oczywiście najciekawsze postaci to takie, które w swej okrutnej naturze miewają różne zachwiania, szukają własnego ja, nawet próbują walczyć ze swym charakterem lub są manipulowane przez innych. Przykłady mnożą się w dziesiątkach, a ja wybrałem dziesięć z nich. Uwaga! Tekst może zawierać śladowe ilości spoilerów.
Kto? Bob
Skąd go znamy? Messiah
Co nabroił? Cherubinek wysłany przez Boga na Ziemię w grze studia Shiny Entertainment posiada kreującą ciekawy model rozgrywki zdolność przejmowania kontroli nad napotkanymi bohaterami. Dzięki temu Messiah znacząco różnił się od typowych gier akcji z widokiem TPP. Okej, ale co złego jest w wykonywaniu bożej misji? Otóż cała intryga ze zrobieniem bałaganu na ziemskim padole była uknuta przez samego szatana, który, gdy tylko zwęszył bunt Boba po tym jak Bóg nakazał mu powrót do niebies, zaraz zaczął przekabacać go na własną stronę. W końcu cherubin się oparł i zniweczył diabelski plan. Ale czy samo wysłanie istoty o postaci małego chłopczyka ze skrzydełkami i mordowanie ludzi, nie jest złem samym w sobie? Czy wszechmocny i nieskończenie dobry Bóg musi zabijać rękami aniołka, żeby dokonywać dobrych czynów? Jak dla mnie to jest właśnie wcielenie zła.
Kto? Trevor Philips
Skąd go znamy? Grand Theft Auto V
Co nabroił? Łatwiej chyba wyliczyć dobre uczynki Trevora, gdyż do wyliczenia popełnionych przez niego przestępstw zabrakło by palców u obu rąk. Generalnie na przykładnego antybohatera nadaje się każda postać, w którą mamy możliwość wcielenia się od początku istnienia serii GTA. To jednak dopiero Trevor pokazał, że można stworzyć postać bandziora, który nie ma hamulców, jest popieprzony do granic możliwości, a zabić dla niego to jak splunąć. Kiedy tylko pchnięcie fabuły Grand Theft Auto V do przodu wymagało ode mnie pokierowania Trevorem, wszystkie decyzje, które podejmowałem, robiły z niego stuprocentowego psychopatę. Mordowałem, niszczyłem, nie wybaczałem. Chyba już kiedyś o tym pisałem, ale inni twórcy powinni brać z Rockstara przykład. Tak się właśnie robi dobre, wyraziste postaci.
Kto? Dracula
Skąd go znamy? Castlevania: Lords of Shadow 2
Co nabroił? Podziurawił szyje setek, jeśli nie tysięcy, dobrych i złych stworzeń, spijając z nich hektolitry krwi. Przedstawienie postaci wampira przez pryzmat tragedii jego wiecznego losu to trochę oklepany motyw, ale w najnowszej Castlevanii jako jeden z niewielu elementów wyszedł twórcom gry dobrze. To jednocześnie przykład pokazania konfliktu zła z jeszcze większym złem, wszakże najokrutniejszy wampir na świecie staje do walki z samym Szatanem. Tragizm głównego bohatera Lords of Shadow 2 jest spotęgowany przez przeplatanie głównej linii fabularnej spotkaniami z postaciami z przeszłości Draculi, gdy ten jeszcze był człowiekiem. To oczywiście wzmaga w nim rozpacz i gniew, przez co staje się jeszcze bardziej brutalny i bezwzględny.
Kto? Bayonetta
Skąd ją znamy? Bayonetta
Co nabroiła? Zabija anioły – check. Jest wiedźmą – check. Wzywa do pomocy demony z piekielnych wymiarów – check. Myśli tylko o sobie – check. Właściwie to już sam jej fach powoduje, że bez zastanowienia można ją puścić z dymem na stosie. Tymczasem biedna Bayonetta skończyła w trumnie na dnie jeziora, a przez całą grę próbuje odkryć tajemnicę swojej przeszłości. Sami chyba przyznacie, że w porównaniu z resztą czarnych charakterów z tego tekstu, Bayonetta wypada blado. Naprawdę trudno było mi przypomnieć sobie i znaleźć złą do szpiku kości bohaterkę z gry wideo. Zgadzam się z tym, co w 199. numerze PSX Extreme napisała Monika Pawlikowska-Białobrzewska. Parafrazując: kobiecym heroinom w grach wideo brakuje jaj. A mi brakuje gier, w których mógłbym pokierować naprawdę złą babą. Choć może Trevor w spódnicy to przesada.
Kto? Eddie Stubs
Skąd go znamy? Stubbs the Zombie in Rebel Without a Pulse
Co nabroił? Przesadził z ilością ludzkich mózgów w swojej diecie. Stubbs the Zombie to swego rodzaju czarna komedia. Bawi już sama historia głównego bohatera, który zginął zastrzelony podczas pościgu przez ojca swojej narzeczonej. Powstały z grobu Eddie ma jeden cel: zabijać w wyrazie zemsty i posilać się mózgami. Rozgrywka jest o tyle ciekawa, że gra daje nam możliwość tworzenia całych armii zombiaków, bo każdy ugryziony przez nas człowiek może stanąć po naszej stronie. Na plus jest to, że gra pojawiła się kilka lat przed boomem na produkcje o tematyce zombie. Jajcarskich gier, w których możemy wcielić się w „tych złych” jest więcej, ale w znanych mi tytułach nie kierujemy żadnym bohaterem. Mowa tu o serii Dungeon Keeper i utrzymanym w podobnej konwencji Ghost Masterze.
Kto? Xenomorph
Skąd go znamy? Seria Aliens vs. Predator
Co nabroił? Straszył mnie, kiedy byłem mały. Serio, filmy z serii Obcy straszyły mnie najbardziej ze wszystkich horrorów. Może dlatego, że gdzieś tam we wszechświecie mogą istnieć obślizgłe robale, które tylko czekają na naszą kosmiczną ekspansję? Tak czy inaczej już pierwszy Aliens vs. Predator dawał możliwość pokierowania nie tylko Marinem, co było najbardziej klimatyczne, ale i krwiożerczym Xenomorphem (Predator był dla lamusów!). To było naprawdę ciekawe przeżycie, wcielić się w postać, która była źródłem moich lęków w dzieciństwie. Możecie kwestionować złą naturę tych stworzeń, ale ja swoje wiem.
Kto? James Earl Cash
Skąd go znamy? Manhunt
Co nabroił? Pewnie całkiem sporo, skoro dostał wyrok śmierci i tylko szczęśliwym zrządzeniem losu uniknął skutecznej egzekucji. W grze Manhunt były skazaniec staje się bohaterem programu reality show i dalej robi to, co najwyraźniej w życiu wychodziło mu najlepiej – zabija. Choć reżyser przedstawienia, Lionel Starkweather, stawia naprzeciwko Jamesa samych bandziorów, brutalność egzekucji i przestępcza przeszłość nie zostawiają wątpliwości, że to mocny i wyrazisty przykład antybohatera. Koniec końców ofiarą Jamesa pada również sam Starkweather, którego zabójstwo jest zemstą za zabicie rodziny głównego bohatera i wciągnięcie go w całe to zamieszanie.
Kto? Agent 47
Skąd go znamy? Seria Hitman
Co nabroił? Zabijał na zlecenie, bez zlecenia zresztą też. Zimny profesjonalista. W grach z serii Hitman gracz niemal zawsze dostaje wybór: może zabić tylko główny cel, albo wyrżnąć wszystkich w pień. Ta druga opcja czyni z wytatuowanego łysola seryjnego mordercę i psychopatę, ale nawet wykonywanie zleceń z chirurgiczną precyzją nie pozostawia wątpliwości, że jego uczynki są złe i będzie smażył się w piekle jeszcze głębiej niż bohaterowie serii Assasin’s Creed i Corvo Attano z Dishonored.
Kto? Galen „Starkiller” Marek
Skąd go znamy? Star Wars Force Unleashed, Star Wars Force Unleashed II
Co nabroił? Jako uczeń Lorda Vadera zabijał niedobitki mistrzów Jedi. Osobiście mam żal do scenarzystów Force Unleashed, że nie pozwolili nam zagrać postacią złą aż do cna, i że w końcu obrócił się przeciwko swojemu mistrzowi. Być może fani uniwersum Star Wars dostaliby taką możliwość w grze, w której mieliśmy kierować znanym z Epizodu I Darth Maulem, ale niestety projekt został skasowany. Na całe szczęście Sithem można zostać w obu częściach KotORa, ale tam występuje ten sam problem, co w Mass Effekcie – to nie jest gra, która powstała po to, żeby być tylko i wyłącznie złym.
Kto? Tim
Skąd go znamy? Braid
Co nabroił? Uratował ukochaną, pokonując szereg zagadek logicznych. Przynajmniej taki obraz buduje się w naszych głowach przez całą grę. Na samym końcu okazuje się, że pobudki Tima wcale nie były takie szlachetne, a cała historia nabiera zupełnie nowego wydźwięku. To całkiem niezły mindfuck i sprytne zagranie twórcy Braida, Jonathana Blowa. Zresztą Braid jest grą, która pozwala spojrzeć na cały temat z zupełnie nowej perspektywy. Przed napisaniem tego tekstu rozmawiałem z moim kolegą, który zarzucił mi, że wybrałem bardzo oczywiste postaci. To fakt. Przyznaję mu rację, że nawet postaci Drake’a z Uncharted i Lary Croft z Tomb Raidera można podciągnąć do rangi „tych złych”, bo niszczą starożytne ruiny. Jest wiele gier, w których z pozoru dobrzy główni bohaterowie, jeśli się zastanowić, przestają być idealni. To jednak temat na zupełnie inny artykuł.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu