Action RPG to dla mnie eksploracja, rozwój postaci i akcja. W przypadku Sacred 3 można mieć wrażenie, że ktoś zapomniał o cechach charakterystycznych ...
Action RPG to dla mnie eksploracja, rozwój postaci i akcja. W przypadku Sacred 3 można mieć wrażenie, że ktoś zapomniał o cechach charakterystycznych dwóch pierwszych gier i wyciął „odrobinę” za dużo ze szkieletu rozgrywki, zostawiając przede wszystkim ostatni z elementów.
Wydarzenia „trójki” mają miejsce trzy wieki po fabule drugiej części, ale wszystko to wydaje się zbędną informacją – gra sprawia wrażenie tak oddzielnego bytu, że właściwszym określeniem byłoby nazwać ją „spin-offem” niźli trzecim rozdziałem. Mamy złego Imperatora, mamy potężny artefakt, ale wszystko to – jakkolwiek by było ubrane fabularnie – prowadzi do przemierzania kolejnych korytarzy (tak, korytarzy!) i wyrzynania fal wrogów.
Seria od zawsze stała akcją, ale tym razem położono na nią szczególny nacisk – do tego stopnia, że w sieci już teraz można spotkać stwierdzenia, iż jest to bardziej beat'em up z nietypowym ulokowaniem kamery, a nie klasyczne Action RPG, którego prawdopodobnie oczekuje większość osób kupujących grę z „3” w tytule. Spustoszenie na kolejnych arenach sieją cztery klasy postaci, choć ich zróżnicowanie nie jest aż tak oczywiste. Każdy z czterech dostępnych bohaterów, nawet jeśli wpada w określony archetyp, dysponuje też zdolnościami magicznymi. I tak kolos biegający z młotem może wykorzystywać ataki bazujące na magii ognia, a jego zgrabna i wcale-nie-seksistowsko-ukazana koleżanka szyjąca strzałami, korzysta z kolei z zaklęć mrozu.
Gra wydaje się wręcz stworzona do co-opa i, prawdę powiedziawszy, bywa kłopotliwa, gdy gramy solo. Oczywiście nie do stopnia, gdzie przejście misji staje się niewykonalne. Odczuwalne jest jednak, gdy bawimy się w pojedynkę, a w niektórych momentach stajemy się przeciążeni czy to pomniejszym zadaniem do wykonania, czy pokonaniem samego bossa, podczas gdy dookoła panoszą się małe „przeszkadzajki”. Obecność drugiego (i każdego kolejnego) gracza daje niebagatelny komfort – to on odciąga uwagę, a w dalszych etapach daje specjalne wzmocnienia wynikające z duchów „zagnieżdżonych” w broni. W Sacred 3 może zagrać maksymalnie dwóch graczy lokalnie oraz do czterech osób online – cieszy zwłaszcza ta pierwsza opcja.
Posiadana przez nas broń jest zyskiwana na drodze wykonywania misji, również tych pobocznych, a na drodze całej rozgrywki nie spotkamy standardowego systemu wypadających przedmiotów z poległych wrogów. Czy to dobre rozwiązanie? Kwestia gustu. Miłośnicy serii mogą mieć spore wątpliwości, ale sam uznałem to za komfort, zwłaszcza, że gameplay ewidentnie stawia na wspomnianą już akcję. Tu liczy się przede wszystkim refleks i to jak przemieszczamy się po polu bitwy i atakujemy. Choć przeciwnicy bywają różnej maści, tak naprawdę jest ledwie kilka ich typów. Najczęściej musimy albo ich zwyczajnie wybić, albo najpierw zlikwidować ich tarcze, albo też przerwać określony atak specjalny.
Sacred 3 nie jest też miejscem dla osób, które cenią sobie różnorodne, bardzo złożone buildy (różne ustawienia umiejętności i ekwipunku postaci). Gra nie grzeszy też samą gamą zdolności. Jest jednak na tyle rozbudowana, by pozwalać na dobranie zestawu idealnego do własnych preferencji, a przy tym poszerzonego o bonusy dla innych użytkowników (wspomniana już broń z dość gadatliwymi duszami). Co najważniejsze: w łatwy sposób można zresetować i inaczej ustawić to, jak zachowuje się nasza postać.
Jest jeszcze kilka innych sposobów na rozwój bohatera, m.in. ulepszanie ekwipunku za pomocą zdobytego złota. Każdy decydujący się na zakup Sacred 3 musi być jednak świadomy, że elementów RPG jest tu zdecydowanie mniej niż więcej, a „Action” wzięło tu górę. Tworzenie unikatowych postaci? Nie te drzwi.
Wątpliwości należy też mieć do projektów poziomów. Sprawdźcie zresztą sami fragmenty z rozgrywki na YouTube czy w innych serwisach ze „strumykami”. Gra bywa miejscami naprawdę śliczna, ale uczynienie gameplayu czysto korytarzowym zrobiło swoje. Brak otwartego świata może być szczególnie bolesny dla wieloletnich miłośników serii, ale przyjąłbym ten fakt ze spokojem, gdyby nie schemat zadań, który aż nazbyt często sprowadza się do wybicia fal wrogów lub po prostu wyczyszczenia określonego terenu. Małym ratunkiem jest wszechobecny humor, ale żarty te są często czerstwe, dziecinne wręcz. Mimo tego niejednokrotnie zdarzyło się, że uśmiechnąłem się na chwilę. Być może to zasługa angielskich aktorów.
Muszę natomiast przestrzec przed jedną rzeczą: graniem na klawiaturze. Może nie wywołuje to trwałej rysy na psychice, ale nie należy też do najprzyjemniejszych z doznań. Granie na PC jest nieintuicyjne i ewidentnie pokazuje, że grę projektowano z myślą o konsolach. Jeśli więc posiadacie blaszaki i planujecie zagranie w Sacred 3 mimo różnic względem poprzednich części, koniecznie, ale to koniecznie wyposażcie się w pada do PC.
Nigdy nie należałem do zatwardziałych fanów serii Sacred, choć szczególnie w przypadku drugiej części szybko zatraciłem się w upływających godzinach. Tutaj na całość rozgrywki poświęcicie około 10-12 godzin – wszystko zależy od poświęcenia i wykonywania misji pobocznych. Te bywają krótkie, ale dość szablonowe, a jedyną motywacją są stałe bonusy dla naszych postaci.
Jeżeli nabywacie „trójkę” z racji bycia kolejną dużą częścią Sacred, możecie się rozczarować. Nie jest to jednak zaskoczenie, zwłaszcza zważywszy na przejęcie praw autorskich. Jak wypada Sacred 3 jako końcowy produkt? To gra, w którą miłośnicy „łupania” wrogów w klimatach fantasy powinni zagrać w co-opie. Być może nie teraz, a po stosownej obniżce ceny. Gra nie jest ani kategorycznie zła, ani wybitna. Ktoś z marketingu powinien pomyśleć i uniknąć tego „3” w tytule. Odbiór byłby zupełnie inny.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu