Felietony

Dlaczego warto śledzić losy Facebooka na giełdzie?

Grzegorz Marczak
Dlaczego warto śledzić losy Facebooka na giełdzie?
Reklama

Bardzo miło mi poinformować was drodzy czytelnicy, że od dziś regularnie co środę będą się na Antyweb pojawiać teksty związane z sytuacją internetowyc...

Bardzo miło mi poinformować was drodzy czytelnicy, że od dziś regularnie co środę będą się na Antyweb pojawiać teksty związane z sytuacją internetowych spółek na giełdzie. Przyjrzymy się bliżej zarówno zagranicznym podmiotom ale przede wszystkim też wydarzeniom lokalnym. Teksty będą tworzone przez specjalistów z StockWatch.pl także nie będzie to zbieranina newsów z sieci ale autorskie i profesjonalne spojrzenie na sytuację.

Reklama

Dziś zaczynamy tę serię artykułem Marcina Przasnyskiego na temat Facebooka. Marcin skończył czołowy uniwersytet o profilu finansowym – New York University, ma dyplom EMBA w programie, który w Financial Times jest obecnie na drugim miejscu na świecie. Jest szefem rady nadzorczej spółki giełdowej. Od 2008 roku prowadzi portal StockWatch.pl, który jest oficjalnym Patronem Relacji Inwestorskich GPW, dostarcza dane do instytucji finansowych (np. Alior Bank)itd.

Zapraszam więc do lektury artykułu:

Komentowanie flopa, jaki zaliczył Facebook na rynku kapitałowym, stało się passe. Spróbujmy zamiast tego wziąć coś za darmo ze stołu, nad którym zebrało się stado sępów kraczących „a nie mówiłem”.

Najpierw zyskiwał na wartości wbrew zdrowemu rozsądkowi, teraz traci. Czy równie irracjonalnie? Jak pisałem w lutym w tym tekście, wycena rynkowa w odniesieniu do fundamentów spółki przekracza średnie rynkowe kilka do kilkunastu razy. To nie przeszkadzało analitykom zgodnym chórem zachwyć się nad spółką, teraz wieszają na niej psy i podkreślają negatywy. Tak jest zawsze.

Jeśli zawsze chciałeś poznać jak działa giełda i obserwować ją na przykładzie produktu i firmy, które doskonale znasz, rozumiesz i codziennie używasz – teraz jest ku temu wyjątkowa okazja. To jedyny powód, dla którego warto śledzić losy akcji Facebooka, no chyba że je kupiłeś – wtedy masz już dwa powody.

Jak to ugryźć? Proponuję na początek trzy kierunki, w których pójść z myśleniem.

  1. Czym innym są akcje spółki, a czym innym spółka. W jeden dzień straciła 10 mld dolarów wartości rynkowej, dzień później kolejne 8 mld. Czy coś się materialnie stało w samej spółce? Z jej kasy nie ubył ani cent. Komentowanie zmian wartości spółki dowodzi niezrozumienia mechanizmu giełdy. Wyobraź sobie, że masz dziesięciopiętrowy blok zamieszkały przez lokatorów i sprzedajesz jedno piętro inwestorowi. Nadal zbierasz czynsze, decydujesz o remontach, dostawcach wody itd., tylko raz w roku jak zechcesz, możesz się podzielić zyskiem z inwestorem. Jeżeli tenże inwestor sprzeda jedno mieszkanie, nie ma to znaczenia dla Twojego biznesu. Tymczasem na giełdzie sprzedaż nawet jednej sztuki akcji ustala chwilową wycenę dla całości przedsiębiorstwa. Rzekomo – w istocie inaczej postrzega wartość trader grającymi małymi pakietami, inaczej instytucja obracająca większymi kwotami, inaczej znaczący inwestor, a jeszcze inaczej ktoś, kto chciałby nabyć całość.
  2. Giełda to chciwość i strach. Widzisz jak zaczyna się gra oskarżeń? Teraz winny jest rynek niepubliczny, zawyżający wycenę Morgan Stanley, żądający 100 miliardów prezes. To jest strach. Wszyscy chcieli wzrostów i padli ofiarą własnej chciwości. Te siły napędzają popyt i podaż, które kształtują kursy. Patrz co robią ludzie i na co reagują, a zaczniesz widzieć w kursach ich emocje.
  3. Dla oceny spółki giełdowej liczą się zawsze tylko dwie rzeczy: jakie ma perspektywy i ile kosztuje. Czy nie jest od początku jasne, że Facebook był i jest silną spółką w słabej branży*), ale bardzo drogą? Właściciele sprzedali jej kawałek na górce i nie słychać żeby narzekali. Tracą ci, którzy od nich kupili. Dodajmy : całkowicie dobrowolnie, bo giełda to również ryzyko. Jeśli myślałeś, że na świecie są pewniaki, a najbardziej pewnym z nich wszystkich jest największy portal społecznościowy – to na razie nie sprawdzisz się jako inwestor…

Co dalej z kursem Facebooka interesuje tylko dwie grupy inwestorów. Tych którzy kupili: przed debiutem i na pierwszej sesji – bo są w plecy i mają dylemat, ciąć straty czy trzymać czekając na odbicie. Oraz tych, którzy spokojnie czekają z gotówką na lokalny dołek, żeby przyciąć szybkie parę procent na odbiciu. Zwykle potrzeba roku-półtora od debiutu, aby kurs spółki uspokoił się i zaczął falować w rytm rynku. Na razie są to silne turbulencje, które traderzy po prostu kochają. Kurs na razie spada, bo jest znaczna podaż. Kto sprzedaje – fundusze, które wcześniej obejmowały ofertę. Jeszcze nie sprzedają insiderzy, bo musieliby informować komunikatami. Ale dla nich naprawdę nie ma znaczenia, czy są zarobieni na miliard czy tylko na pół. Obie kwoty są równie abstrakcyjne i póki co pozostają wyłącznie na papierze. A Nasdaq i banki inwestycyjne liżą rany nie mogąc uwierzyć, jak mocno dały się wkręcić w zbiorową histerię.

Osobiście będę śledził kurs Facebooka patrząc czy nie spełni się przypadkiem następujący scenariusz:

Reklama
  • Po najwyżej kilku latach firma przeinwestuje w nietrafione projekty i straci rentowność
  • Insiderzy widząc to wcześniej, zaczną masowo sprzedawać akcje i zbiją kurs poniżej średniej rynkowej
  • Zacznie brakować gotówki i firma będzie zmuszona ratować się tanią emisją, poniżej wartości rynkowej
  • Udział Zuckerberga rozwodni się i otworzy firmę na wrogie przejęcie, a Facebook w ten sposób zmieni właściciela lub przynajmniej większościowego akcjonariusza

Nieprawdopodobne? Oczywiście niczego nie gwarantuję, ale widziałem to już wiele razy.

*) Internet jest słabą branżą, trudno w niej o zarobek. Zapytajcie każdego kto nie jest Google’m. Dlaczego startupowcy tak chętnie sprzedają swoje spółki – bo nawet jeśli przyjdzie sukces, nie jest trwały. Dla inwestora to branża ogromnego ryzyka, które nigdy nie znika.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama