iPhone'y i smartfony z Androidem dzisiaj nie są wcale tak różne od siebie. Jest jednak kilka rzeczy, które sprawiają, że nigdy nie przeskoczę do rezerwatu.
W sieci pewnym rodzajem klasyka stały się już teksty pokroju "Zmieniłem Androida na Apple, jestem w szoku". I jakby - trochę nawet takie materiały rozumiem. Miałem w rękach telefony zarówno od Apple jak i te z Androidem i pomimo tego, że jakościowo te flagowce od siebie nie odstają, a oba systemy operacyjne są już tak intuicyjne, jak tylko się da, to w dalszym ciągu położenie nacisku na zupełnie inne kwestie sprawia, że jednak z obu systemów/urządzeń korzysta się jednak w trochę inny sposób.
Polecamy na Geekweek: Jak zobaczyć usunięte wiadomości na Messengerze?
Ja się nie garnę za bardzo do zmiany smartfona, mój czteroletni LG G8s służy mi świetnie, a jeżeli już miałbym/musiałbym go zmienić, to jest jakieś 100 proc. szans na to, że kolejnym smartfonem będzie też Android. Jest na to szereg powodów. Oczywiście, sam fakt tego, że ogólnie nie przepadam za Apple i ich praktykami gra tu dużą rolę - greenwashing, parowanie komponentów wewnątrz urządzeń by nie dało się ich naprawić i ogólne antykonsumenckie działania skutecznie mnie do nich zniechęciły.
Co jednak, jeżeli popatrzymy na iPhone'a jako na telefon sam w sobie - czy jeżeli Apple zmieniłoby w nim kilka rzeczy stałby się dla mnie atrakcyjnym wyborem? Pomyślmy...
Jak bardzo musiałby zmienić się iPhone, żebym go kupił?
Pierwszą rzeczą, która zdecydowanie musiała się zmienić w iPhone'ie, żebym w ogóle rozważał jego kupno jako nowe urządzenie, jest jego cena. Zwyczajnie, po ludzku, wydawanie 6,7,8 czy 10 tysięcy złotych na telefon (dowolny telefon) jest dla mnie zwyczajnie bez sensu i nawet fakt dłuższego użytkowania nic tu nie zmienia. nawet jeżeli ktoś będzie używał tego smartfona przez 5 lat (w co wątpię) to i tak jest to, w najdroższej opcji, wydatek 2 tys. co roku. Zwyczajnie nie jest to moja bajka.
I tak - wysoka cena to i wysoka jakość wykonania, świetne kamery i oprogramowanie. I tak, zdaje sobie sprawę, że Apple posiada tańsze urządzenia, jak iPhone SE. Ten jednak jest sprzedawany za około 2600-3000 zł i w tej cenie jest zjadany przez dowolnie wybrany smartfon z Androidem w tej klasie cenowej. Dla mnie wiec pod kątem opłacalności Apple od lat znajduje się na ostatnim miejscu i jeżeli to się nie zmieni, nawet nie mam zamiaru tych telefonów rozważać.
Kolejną kwestią jest to, że nawet za tak wysoką cenę smartfony od Apple zawsze pozostają w tyle za najnowszymi trendami i rozwiązaniami na rynku. Pozwolę sobie tylko pokrótce wymienić tego, czego w ostatnich latach brakowało w tych urządzeniach. Jak długo Apple sprzedawało smartfony z wyświetlaczem IPS podczas gdy wszyscy mieli już OLED'y? Jak długo Apple kazało swoim klientom czekać na wyższe odświeżanie? Jak długo czas pracy na jednym ładowaniu był w iPhone'ach nieśmiesznym żartem (+ wyłączenie się na mrozie)?
Dodatkowo bardzo podoba mi się fakt, że fani Apple zawsze mają sposób na "wytłumaczenie" czemu Cupertino podejmuje taką decyzję a nie inną, po czym, kiedy w końcu zmiana następuje, wszyscy są nią zachwyceni. Tak jest obecnie z prędkościami ładowania i brakiem ładowania zwrotnego, gdzie Apple jest w szarym ogonie stawki i wszyscy mówią, że powodem jest tu ochrona ogniwa. A jeżeli Apple wprowadzi. dajmy na to, 60 W ładowanie, wszyscy przyklasną. I karuzela będzie kręcić się dalej z każdą kolejną funkcją.
Jadąc dalej - jeżeli kupuję telefon za równowartość dwóch średnich polskich wypłat, mogę chyba oczekiwać, że wszystko w nim będzie działało, prawda? Cóż, wręcz przeciwnie. Apple nie kwapi się, żeby wprowadzić swoje usługi do naszego kraju w takim stopniu, jak to ma miejsce w USA i oczywiście nie ma się czemu dziwić. Z drugiej strony - te usługi stanowią część kwoty za telefon, więc brak dostępu do nich to dla mnie płacenie za nic.
Google już wiele lat temu dało radę nauczyć asystenta mówienia po polsku, Apple dalej nie potrafi tego zrobić. Mapy Apple w Polsce nijak mają się do tego, jak wyglądają te w Stanach. Takich różnic można mnożyć. Oczywiście - Apple nie ma potrzeby zabiegania o polskiego klienta, ponieważ nasza siła nabywcza względem zachodu jest zbyt mała, a kto chce mieć iPhone'a (czy to dlatego że go stać, czy też dlatego, że uważa, że telefon to wyznacznik statusu) to i tak go kupi. Ja jednak zwyczajnie nie czuję takiej potrzeby.
Do tego dochodzi szereg mniejszych upierdliwości związanych z rozwiązaniami wewnątrz samego iOS - brak możliwości ułożenia swojego ekranu głównego tak jak się chce, wyboru czy woli się szufladę z aplikacjami czy nie, o możliwości instalacji customowego launchera nie wspomnę. Dodatkowo - nie mam ani komputera z macOS, ani Apple Watcha, więc zapewne w tym wypadku traciłbym wiele, jeżeli chodzi o wygodę użytkowania iPhone'a z innymi moimi sprzętami. Dlatego też na razie (i prawdopodobnie - na zawsze) podziękuję za kupno sprzętu z iOS.
Ja zostaję przy Androidzie - a Wy?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu