Google

Dlaczego Google robi prezenty? Kasa misiu, kasa...

Maciej Sikorski
Dlaczego Google robi prezenty? Kasa misiu, kasa...
4

Jest akcja, musi być i reakcja. Akcję opisywałem w ubiegłym tygodniu: tani Internet od Facebooka, szerzej od Internet.org, za którym stoi m.in. Facebook. Reakcję przywołał wczoraj Tomasz - uboższych mieszkańców naszej planety zamierza uszczęśliwić Google. Pisałem, że gdy Zuckerberg robi biznes, pano...

Jest akcja, musi być i reakcja. Akcję opisywałem w ubiegłym tygodniu: tani Internet od Facebooka, szerzej od Internet.org, za którym stoi m.in. Facebook. Reakcję przywołał wczoraj Tomasz - uboższych mieszkańców naszej planety zamierza uszczęśliwić Google. Pisałem, że gdy Zuckerberg robi biznes, panowie z Mountain View spoglądają w gwiazdy - szybko muszę się poprawić, bo oni też chcą niebawem kroić realny tort.

Nie będę opisywał całej historii, którą prezentowałem w ubiegłym tygodniu, ale w wielkim skrócie chodzi o to, że Zuckerberg w ramach Internet.org dostarczy mieszkańcom kilku indyjskich stanów darmowy Internet. Tyle teoria, bo w rzeczywistości będzie to bezpłatny dostęp do kilkudziesięciu stron - oprócz tych poświęconych edukacji, ochronie zdrowia czy poszukiwaniu pracy, pojawi się i Facebook. Logiczne. Niebieski serwis społecznościowy może być krytykowany przez niektórych komentatorów, ale więcej ludzi pewnie pochwali jego działania, troskę o ludzi z ubogich regionów świata. A niejako przy okazji serwis może się rozszerzyć o kilkaset milionów nowych użytkowników.

Sukces Facebooka na tym polu, zwłaszcza w Indiach, w których żyje 1,25 mld ludzi, byłby problemem dla Google. Reklama mobilna stawałaby się domeną Zuckerberga, usługi giganta z Mountain View byłyby wycinane. Wystarczy wspomnieć, że wyszukiwarką w darmowym Internecie dostarczanym przez Internet.org będzie Bing. Pojawią się też pewnie inni partnerzy, którzy w dłuższej perspektywie spróbują napsuć krwi Google. Na to nie można sobie pozwolić. Zwłaszcza, że problemem nie jest tylko Facebook.

Pisałem w poprzednich tygodniach o innych ciekawych wydarzeniach z indyjskiego rynku. Mamy tam rozkręcające się Xiaomi budujące swój ekosystem, mamy tam firmę Micromax (lokalny producent smartfonów) współpracującą z zespołem Cyanogena, który ma być zagrożeniem dla Androida, jest i Meizu wspierane przez Alibabę, wreszcie Samsung, który poczuł zagrożenie i wprowadza swoją platformę Tizen właśnie na rynek indyjski. Oferuje przy tym darmowe bonusy, które mogą kusić tak samo, jak darmowy Internet od Facebooka. Dzieje się? Zdecydowanie tak. Gogle nie zamierza stać z boku z założonymi rękoma - przywołam fragment tekstu Tomasza:

Google miałby pośredniczyć w umowach twórców aplikacji z operatorami komórkowymi i pokrywać koszty transmisji danych generowanej przez użytkowników. W rezultacie w Google Play pojawiłyby się aplikacje, których używanie nie wiąże się ze zużywaniem posiadanego przez nas pakietu danych. Korzystaliby na tym wszyscy. Operatorzy nie ponosiliby kosztów, a mogli promować aplikacje, których użytkownicy mogą używać bez ponoszenia dodatkowych kosztów. Google i deweloperzy będą mogli cieszyć się natomiast większą liczbą użytkowników aktywnie korzystających z aplikacji mobilnych (większy ruch, więcej reklam, więcej kupionych „monetek”, większe przychody).

Internetowy gigant otworzy zatem portfel, by kupić klientów i ich do siebie przywiązać, przekonać do Androida i jego ekosystemu. Trzeba działać, by konkurencja nie przejęła inicjatywy - potem może być za późno. A Google potrafi zadbać o swoje interesy nawet wtedy, gdy jest ciężko: w ubiegłym tygodniu pisałem o ich poczynaniach w Rosji. Wyszukiwarka korporacji z Mountain View nadrabia straty do lokalnego lidera, Yandeksa, pomagają w tym zagrywki różnego typu. W Indiach oraz w innych krajach rozwijających się też będą stosowane metody, które uznamy czasem za nie do końca fair. Tak jednak wygląda biznes.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

GoogleInternetIndie