Mobile

Dla mnie Mate 10 to najmocniejsza smartfonowa premiera tego roku

Tomasz Popielarczyk
Dla mnie Mate 10 to najmocniejsza smartfonowa premiera tego roku
19

O smartfonach można dziś pisać wiele, ale na pewno nie to, że zaskakują. Od niedawna obserwujemy niebywałą wręcz wtórność na tym rynku. Pomniejsze trendy, jak HDR czy ekrany o proporcjach 2:1 są kopiowane przez kolejnych producentów. Inwencja i kreatywność przegrały w starciu z zachowawczym, bezpiecznym podejściem do każdej kolejnej premiery. I tu pojawia się Huawei ze swoim Mate 10, który jest bez wątpienia jedną z najważniejszych premier drugiej połowy bieżącego roku. Czy Chińczycy pokażą reszcie świata, jak to się powinno robić?

Polska to bardzo specyficzny rynek. W segmencie powyżej 3 tys. złotych przez długie lata rządził u nas Apple. Dopiero z czasem udział w sprzedaży rozłożył się mniej więcej równomiernie pomiędzy nim a Samsungiem. Cała reszta producentów aspirujących do czołówki biła się zatem tak naprawdę o ochłapy – resztki pozostałe po tej batalii.

Dziś ceny topowych telefonów zaczęły przekraczać 4 tys. złotych, a obraz rynku nie uległ większym przeobrażeniom. Prawie. Na horyzoncie pojawia się bowiem Huawei, który z impetem wręcz wybija się w poszczególnych segmentach cenowych. W niższych jest prosto – wystarczy odpowiedni stosunek ceny do parametrów i wprowadzenie kilkunastu (kilkudziesięciu) modeli do ofert operatorów za złotówkę. Segment premium rządzi się jednak innymi prawami i nie jest tak wrażliwy na cenę. Chińczycy musieli zatem zacząć walczyć innowacyjnością, designem oraz wzmacniać nieustannie siłę swojej marki.

Dziś wygląda to obiecująco. Huawei ma umowy z takimi legendami, jak Leica czy Porsche. Ich telefony swoim nazwiskiem promuje najlepszy polski piłkarz w historii, Robert Lewandowski. W segmencie premium udziały rosną z kwartału na kwartał, a każda kolejna premiera jest solidna oraz dobrze przemyślana.

O ile jednak w serii P Huawei mógł sobie pozwolić na zachowawczość, to Mate wymaga już innego podejścia. Zresztą tak też jest pozycjonowany. Każdy kolejny Mate ma być pokazem siły, prężeniem muskułów i technologicznym majstersztykiem.

Czy taki jest Mate 10?

Po kilku godzinach spędzonych z Huawei Mate 10 mogę śmiało napisać, że jest najciekawsza smartfonowa premiera tego roku. Nie dlatego, że dodano HDR, ekran 18:9 czy wodoszczelność. Nie dlatego, że smartfon nie ma prawie ramek, a designem przypomina małe dzieło sztuki. Wszystko rozbija się o sztuczną inteligencję, jaką zaprzęgnięto tutaj do pracy.

AI to temat mało seksowny. Właściwie bardzo trudno pisać o tej technologii w taki sposób, by było to interesujące i pociągające. Zwykły użytkownik nie zastanawia się nad tym, jak bardzo inteligentny jest jego smartfon. Liczą się efekty końcowe – to, co może dzięki tej inteligencji zyskać. Dlatego pewnie wiele osób uzna AI w Mate 10 za gadżeciarski dodatek. Nic bardziej mylnego.

Slogan mówiący, że nie mamy do czynienia ze smartfonem, a z inteligentną maszyną jest w przypadku tej premiery niezwykle wymowny. Czas pokaże, czy Huawei Mate 10 zasłuży na to określenie (swoją drogą ciekaw jestem, jak wobec tego będzie promowany Mate 11? Jako inteligentniejsza maszyna?). Z mojego punktu widzenia kluczowe jest jednak to, że Huawei, jako pierwszy producent na świecie, odważył się wyjść poza pewne ramy. Dotąd nie uczynili tego ani Samsung, ani Apple. Ich telefony były piękne, solidne, potężne i miały mnóstwo usprawnień względem poprzedników. Ciągle jednak były nazywany telefonami. Żaden producent nie miał odwagi, by sięgnąć po więcej.

Mate 10 daje nam to wszystko, co topowy smartfon i to nie ulega zmianie. To premiera równie solidna jak nowy iPhone czy Galaxy Note 8. Obok jednak pojawia się niewyobrażalna wręcz wartość dodana. Jednostka NPU wbudowana w chip Kirin 970.

Po szczegóły techniczne odsyłam Was do mojego artykułu na temat samego smartfona oraz premiery. Tutaj chcę się skupić na tym, co NPU tak naprawdę nam daje w praktyce. Weźmy na początek umiejętność rozpoznawania tego, co znajduje się na fotografiach to ogromny krok naprzód. Dotąd takimi technologiami dysponowała np. wyszukiwarka obrazów Google’a. Mało tego, mechanizm ten z każdym dniem, z każdą godziną, z każdym wykonanym przez nas zdjęciem ma stawać się lepszy. Producent na starcie „przepuścił” przez niego 100 mln fotografii, co jest zaledwie początkiem. Nasz smartfon odtąd będzie trenowany zarówno przez nas jak i przez samego producenta. Gdzie leży granica tego treningu? Dobre pytanie.

Idźmy dalej. Inteligentne alokowanie zasobów i optymalizacja pamięci wewnętrznej były już znane wcześniej – wdrożono je w Mate 9. Tutaj idziemy jednak o krok dalej, bo mechanizm ten trafia do deweloperów. Staje się otwarty na aplikacje firm trzecich. Przykładem jest Tłumacz Microsoftu, którego działanie zoptymalizowano w taki sposób, by w momencie dotknięcia przez nas słowa w obcym języku widzianego przez obiektyw kamery, następowało natychmiastowe tłumaczenie. Powiecie, nic wielkiego. A tymczasem dotąd żaden deweloper tworzący aplikacje na smartfony nie miał aż tak szerokiego dostępu do zasobów danego urządzenia.

To wszystko dopełniają detale – wskazówki i podpowiedzi oparte o nasze zachowanie i wykonywane czynności. Czytamy dużo po 22:00? Telefon zaproponuje automatyczne włączanie trybu oszczędzania oczu po tej godzinie. Zużywamy średnio 70 proc. baterii każdego dnia? Telefon ostrzeże nas o tym przed wyjściem z domu z telefonem naładowanym w 50 proc. To tak naprawdę wierzchołek góry lodowej, bo ten telefon może o wiele więcej: przypominać o urodzinach, zachęcać do aktywności fizycznej, upominać o nadmiarze pracy, podpowiadać miejsca w okolicy i wiele, wiele innych. Część z tych rzeczy robią już zresztą dedykowane aplikacje.

AI w smartfonach roku 2018?

Czy rok 2018 przyniesie wysyp telefonów z procesorami do przetwarzania zadań typowych dla sztucznej inteligencji? Szczerze wątpię. Zdecydowana większość producentów stawia na rozwiązania dostarczane przez Qualcomma, a tutaj póki co nic nie wiadomo o tego typu technologiach. Nadzieja w Apple i Samsungu, które same tworzą układy dla swoich telefonów. Zresztą ten ostatni nie spoczywa na laurach. Asystent Bixby zaimplementowany w Galaxy S8, mimo ogromnych problemów ze startem i ułomnych możliwości, jest kolejnym przykładem na wykorzystanie AI w smartfonach (choć niestety nie tak uniwersalnym jak w Huawei, gdzie bariery językowe nie mają znaczenia).

Sztuczna inteligencja, nauczanie maszynowe, sieci neuronowe to technologie, które w nadchodzących latach będą coraz częściej wymieniane w kontekście rynku mobilnego. Pierwszy krok na tej (nie oszukujmy się, raczej długiej) drodze stawia Huawei, co jest bardzo wymowne. Tak odważne decyzje i konsekwentne parcie naprzód oznaczają tylko jedno – za rok lub dwa to oni będą numerem jeden na świecie. Oby tylko nie spoczęli potem na laurach.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu