Co jakiś czas powraca koncepcja nowatorskiego, rewolucyjnego interfejsu, który naśladuje przedmioty z naszego otoczenia. Właśnie ruszała zbiórka na Ki...
DIZMO - co ciągnie deweloperów do robienia interfejsów naśladujących rzeczywistość?
Co jakiś czas powraca koncepcja nowatorskiego, rewolucyjnego interfejsu, który naśladuje przedmioty z naszego otoczenia. Właśnie ruszała zbiórka na Kickstarterze, która taki interfejs chce wcielić w życie. Jeden z twórców Dizmo twierdzi, że nowoczesny interfejs to jest to, czego nam brakuje w świecie, w którym dostępny jest już Kinect czy Leap Motion oraz, że nie musimy dłużej czekać na interfejs rodem z filmów, takich jak Raport mniejszości, czy Iron Man.
Czym jest Dizmo?
Dizmo to nowe (czyżby?) podejście do interfejsu użytkownika, kompatybilne z systemem Windows, OS X i Linux. Pozwala przekształcić pulpit w nieograniczonej wielkości płaszczyznę, na której możemy umieszczać okna aplikacji, które możemy powiększać, pomniejszać i obracać. Przestrzeń roboczą również możemy przybliżać i oddalać, jak mapy w Google Maps, mając przed oczami jeden element, lub wszystko naraz, jak z lotu ptaka. Przypomina to też trochę prezentację wykonaną w Prezi, gdzie przybliżanie i oddalanie widoku odgrywa kluczową rolę.
Z tego względu można grupować aplikacje, porządkować je, jak karteczki na biurku, ustalać relację pomiędzy nimi. Jest też całkiem pomysłowa funkcja dokowania różnych aplikacji razem. Zetknięcie się okien aplikacji przeglądarki i generatora kodów QR spowoduje wyświetlenie kodu QR z adresem strony wyświetlonej w przeglądarce. Zetkniecie aplikacji pogody z aplikacją żarówki Philipsa zmieniającej kolor spowoduje, że kolor żarówki będzie odzwierciedlał aktualna pogodę i tak dalej.
Konstrukcja interfejsu, obsługująca dotyk w wielu miejscach jednoczesnie, ma ułatwić współpracę kilku osób na jednym ekranie czy prowadzenie prezentacji. Mimo, że to wszystko na filmie wygląda całkiem fajnie, mam całą listę zastrzeżeń do tego projektu, które sprawiają, że jest on dla mnie całkowicie abstrakcyjny.
To już było!
No niestety, nie jest to tak oryginalne, jak próbują to przedstawić twórcy Dizmo. Wie o tym każdy, kto widział prezentacje Microsoftu dotyczącą Surface, zanim jeszcze tak zostały nazwane tablety z Windows 8 sprzedawane przez firmę z Redmond. Surface na początku był właśnie dużym ekranem wielkości stołu, na którym wszystkie elementy kilka osób jednocześnie mogło przesuwać, powiększać i pomniejszać. Pokazana była wspólna, rodzinna zabawa przy jednym interaktywnym stole. Jedyne, czego tam nie było, to wspólnego dokowania aplikacji, które mają wchodzić w interakcję między sobą, to faktycznie wygląda na autorski pomysł Dizmo. Microsoft nie wcielił tego projektu w życie, może to była istotna wskazówka? Ale o tym będzie dalej.
To wciąż za mało
W opisie na Kickstarterze można znaleźć sekcję o tym, co dostanie każdy, kto wykupi dostęp do pobrania Dizmo, oprócz oczywiście samego interfejsu. Lista obejmuje nawigator prezentacji, pokaz slajdów, przeglądarkę, zdalny obraz, samoprzylepne (wirtualne) karteczki, generator QR, odliczanie czasu ( w dół, jak się domyślam) oraz widżet pogodowy. Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że lista jest bardzo skromna. Za wiele się z takim zestawem zrobić nie da. To nawet ChromeOS wydaje się w tym wypadku systemem z ogromem możliwości. Oczywiście kolejne widżety mieliby tworzyć niezależni programiści. Otwartość jest konieczna, jednak zrzucanie wszystkiego na wolontariuszy i osób mające dodawać swoje aplikacje do sklepu, który ma zostać uruchomiony w przyszłości, to niemal gwarancja porażki. Coś jednak musi przyciągnąć pierwszych użytkowników i chociaż na trochę ich zatrzymać.
Kluczowa sprawa - po co nam interfejs naśladujący nasze otoczenie?
Tu dochodzimy do sedna sprawy. Co jest w ogóle uzasadnieniem dla tworzenia interfejsu naśladującego rzeczywistość, w możliwości segregowania i układania aplikacji niczym rzeczy na biurku? Twórca odwołuje się do wyglądających bajerancko interfejsów z filmów Raport Mniejszości i Iron Man, zapomina jednak o tym, że zostały stworzone na potrzeby filmów. Miały być jak najbardziej widowiskowe, a nie praktyczne. Kto chciałby codziennie machać rękami przed komputerem, jak w Raporcie Mniejszości? Może to i dobre, żeby zrzucić trochę kilogramów przed ekranem, ale wątpię, żeby osoba pracująca na stanowisku, które wymusza spędzenie całego dnia przed monitorem dobrowolnie zamieniła klawiaturę i myszkę na wymachiwanie w rękawiczkach. To po prostu nieefektywne.
To samo tyczy się koncepcji Gizmo. Jedna z zalet komputerów polega na tym, że w wielu rzeczach nie muszą naśladować rzeczywistości. Można błyskawicznie wyszukiwać w zbiorach setek tysięcy elementów, można tagować np. zdjęcia, przypisując je do wielu kategorii jednocześnie, tak jakby były w wielu folderach na raz, podczas gdy jest tylko jedna kopia. Takie operacje nie mają wiele wspólnego z organizacją przedmiotów na biurku i dzięki temu pozbawione są ich ograniczeń. Oczywiście, organizacja jak w "realu" jest być może bardziej intuicyjna, ale obarczona podobnymi ograniczeniami. Każdy kto już potrafi obsłużyć komputer, nie odda szybkość w zmian za takie bajery. Po co użytkownikowi możliwość obracania okien, skoro najlepiej wykorzystują przestrzeń, gdy wszystkie są poukładane równolegle do krawędzi ekranu i siebie nawzajem? To może tylko utrudnić pracę, dając jeszcze jeden, zbędny, aspekt do kontrolowania.
Podobnie, ile razy zdarzyło się wam współpracować jednocześnie przy jednym komputerze czy tablecie? OK, może nie robimy tego właśnie z powodu braku odpowiedniego interfejsu, ale czy jednak współpraca na dwóch komputerach połączonych sieciowo nie jest zdecydowanie wygodniejsza, od pracowania w kilka osób na jednym ekranie? Co robicie częściej, gracie po sieci, mając cały ekran do dyspozycji, czy korzystacie z wymierającej już funkcji split screen? Są przypadki kiedy split screen jest fajny, gdy mamy znajomego pod ręką, ale w przypadku pracy ciężko znaleźć mi tutaj zastosowanie. Jedyne jakie przychodzi mi do głowy, to burze mózgów w firmie, przy pracy nad projektem i robienie prezentacji. To jednak bardzo wąskie zastosowanie, jak na interfejs dla całego systemu, dodatkowo wciąż nie jestem przekonany czy optymalne.
Skoro już chcemy wzorować się na interfejsie z filmów, czemu brać przykład z starszych produkcji, nastawionych na akcję i widowiskowość? Czemu nie zainspirować się filmem Ona, gdzie interfejs jest skrajnie minimalistyczny, w zasadzie niemal nie istnieje. Telefon i terminal za razem, łączy się z głównym domowym komputerem, to po prostu składany ekran z kamerą. Obsługa odbywa się niemal wyłącznie głosowo. Oczywiście takie podejście również nie nadaje się do wszystkiego, ale jest znanie bliższe temu co może nas czekać w przyszłości, niż przesuwanie wirtualnych, samoprzylepnych karteczek po ekranie i cieszenie się faktem, że można je obrócić.
Najlepszym podsumowaniem wydaje mi się uzasadnienie samego twórcy interfejsu, demonstrującego możliwości Dizmo, który stwierdza, że na pewno każdy znajdzie własne zastosowanie dla Dizmo. Chyba w tym tkwi główny problem, twórcy zamiast skupić się na rozwiązaniu konkretnego problemu, stworzyli coś, do czego zastosowanie próbują znaleźć już po fakcie, a nawet oczekują, że użytkownik sam znajdzie zastosowanie dla tego, co zrobili. Dziwna i pokrętna logika, jak dla mnie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu