Technologie

To opowiadanie wygrało!

Grzegorz Marczak
To opowiadanie wygrało!
10

Mamy zwycięzce konkursu w którym do wygrania był smartwatch Pebble! Autor przygotował dla nas bardzo fajne, krótkie opowiadanie. Zwycięzcą ogłaszamy naszego czytelnika który podpisał się jako Paweł, na dole wpisu zamieszczam jego odpowiedź na zadanie konkursowe. Przypomnę, że chodziło o rozwinięc...

Mamy zwycięzce konkursu w którym do wygrania był smartwatch Pebble! Autor przygotował dla nas bardzo fajne, krótkie opowiadanie.

Zwycięzcą ogłaszamy naszego czytelnika który podpisał się jako Paweł, na dole wpisu zamieszczam jego odpowiedź na zadanie konkursowe. Przypomnę, że chodziło o rozwinięcie fabuły której fragment był podany w konkursie (inne zakończenie tego opowiadania znajdziecie na stronie backupuj.pl)

Jednym z elementów konkursy była rejestracja na darmowe webinary poświęcone zagadnieniom skutecznego i bezpiecznego backupu danych, prowadzony przez ekspertów HP. HP jest dostawcą technologii HP StoreOnce i uniwersalnej platformy do backupu i deduplikacji danych, która– dzięki szerokiemu zróżnicowaniu pojemności i wydajności poszczególnych modeli – potrafi zaspokoić potrzeby każdej firmy, niezależnie od jej rozmiaru i struktury organizacyjnej.

Wbinarium już się odbyło, każdego zainteresowanego temat gorąco zachęcam do zapoznania się, z nagraniem video z tego spotkania. Pod adresem http://backupuj.pl/form.php możecie pobrać zapis video z spotkania oraz materiały jakie były prezentowane.

A teraz powiadanie Pawła:

W Świecie Danych społeczeństwo żywiło się informacją. Jej konsumpcja była poza wszelką kontrolą. Ludzie codziennie trawili ją nieskończone ilości jottabajtów. Wszystkie dane przechowywali w głowach, które w efekcie przyśpieszonej ewolucji stały się pojemniejsze niż komputery. Te z kolei 100 lat wcześniej dotknęło masowe przegrzanie, co według naukowych hipotez przyczyniło się do ekstremalnego ocieplenia klimatu i rozwoju wszelkiego rodzaju wirusów czyhających na okazję, by przejąć kontrolę nad światem.

Nikt nie podejrzewał, jakie będą przyczyny. Na pewno nie miały być to ludzkie plecy, które w wyniku stałego zwiększania pojemności mózgów, ledwo utrzymywały ich ciężar, przez co stały się słabe, bardzo słabe… przesądzając o największej katastrofie, jaką kiedykolwiek widziano.
***
Komisarz Dan Agatović służący w specjalnym oddziale policji zajmującym się wyjątkowo groźnymi koderami, złapał w końcu realny trop „Władcy”. O tym człowieku zaczynało być zbyt głośno, można nawet rzec, że stał się legendą wykorzystywaną przez rebeliantów do walki ze znienawidzonymi przez nich „tasiemcami”. Dorwie go i zniszczy i tyle zostanie z nadmuchanej przez ruch oporu bajki. Przekopywał się przez zasoby ciemnych miejsc Systemu przez długie tygodnie, by w końcu odnaleźć nić, która poprowadzi go prosto do „Władcy”. Teraz udało mi się też wyłuskać jego miejsce pobytu. Nie to wirtualne, gdyż tam wciąż pozostawał nieuchwytny, alt znajdujące się w realnym świecie. W świecie, w którym nie było miejsca na takich jak on.
Wszystko bowiem musi być podporządkowane prawdziwym Panom – jego Panom. I on złoży im tego wyrzutka i burzyciela ładu w prezencie. Wszystko było już gotowe. Pancerz bojowy opasywał jego ciało. Czas ruszać.
***
- To na pewno on? – zapytał z powątpiewaniem czarnoskóry mężczyzna. – Coś za długo się w tym grzebie.
- Masz jeszcze wątpliwości? Potrafiłbyś robić to co on? – odpowiedziała z niezachwianą pewnością siebie
kobieta, która w erze precyfrowej zostałaby określona jako przedstawicielka rasy kaukaskiej.
- Nie … nie. Po prostu to oczekiwanie jest mocno frustrujące. Boje się, że wpadniemy.
- Z nim nie masz się czego obawiać. Tyle razy na niego polowali, i nie udało im się trafić nawet na jego
cień.
- Ok., już nic nie mówię – uspokajającym tonem odpowiedział mężczyzna. Po krótkiej chwili milczenia
westchnął ciężko i powiedział z lekkim zachwytem w głosie – Chciałbym wyglądać tak jak on.
Jego towarzyszka nic nie odpowiedziała, jednak i ona popatrzyła tęsknym wzrokiem w stronę ich
gospodarza. Zarówno ona, jak i jej kolega z ruchu oporu nie odbiegali zbytnio od wyglądu typowego ziemianina. Ogromna głowa wielkości 10-cio kilowej piłki lekarskiej zaburzała proporcje reszty ciała. Korpus był bowiem bardzo wątły i wiotki. Nie był w stanie utrzymać tak ogromnego mózgu przechowującego jottabajty informacji. Dlatego musieli nosić specjalne pancerze, bez których nie mogli normalnie funkcjonować. Te sztuczne powłoki były dla ludzi zarówno wybawieniem jak i przekleństwem. „Władca”, u którego właśnie gościli wyglądał niemal jak precyfral. Jego czaszka była jedynie nieznacznie powiększona w stosunku do podobizn ze starych obrazków czy filmów, do które pozostawały wciąż w nielegalnym obrocie.
***
Policyjny pojazd Agatovića powoli opadał wydmuchując od spodu powietrze, mające zamortyzować łagodne lądowanie. Jeszcze nie osiadł zupełnie, a drzwi już uchyliły się do góry, a z wozu wyskoczył myśliwy. Lubił tak siebie nazywać, polując na te kreatury, które próbowały zaburzać naturalny porządek rzeczy. W przeszłości przesłuchując tych pochwyconych starał się dowiedzieć, o co tak naprawdę im chodzi. Czytał ich manifesty i nadal nie rozumiał. Wolność? Wolna wola? Bzdury i oszukańcze sztuczki mające omamić innych. A on niby nie miał wolności? Sam przecież wybrał swoją profesję. Już jako młody chłopak wiedział, ze chce stać na straży porządku. Jakieś kłamliwe bzdety o zniewoleniu? To nie żaden brak wolnej woli. Władcy jej je zabierali. Wręcz przeciwnie dawali jedynie, nie pragnąc prawie nic w zamian. Dan nie wyobrażał sobie, jak mógłby żyć bez swojego Opiekuna. Uważał, że precyfrale to tak naprawdę nie byli ludzie. To jakaś wcześniejsza forma jak wcześniej neandertalczyk. Myśląc o tym, jak wiele daje mu jego Opiekun oplatający jego rdzeń kręgowy wszedł do opuszczonego budynku. Zdziwiło go, że wszedł bez problemów przez bramę. Jak na kodera klasy zerowej spodziewał się już od progu niemiłych niespodzianek i zapór cyfrowych.
***
- Gdzie Eryk, Moiro? – zapytał zniecierpliwionym głosem mężczyzna. – Czy nie powinien już się tu zjawić.
- Przyjdzie na czas.
Goście odwrócili się w stronę „Władcy”, bowiem to on, a nie kobieta wypowiedział te słowa. Kiedy przyszli do niego jasno określił reguły. Mogą konwersować między sobą niezbyt głośno, ale jemu pod żadnym pozorem nie mogą przeszkadzać. Kodowanie na maszynie niegdyś nazywanej komputerem nie było łatwym zadaniem. O ileż łatwiej było wrzucić niezbędne dane wejściowe do Systemu i czekać na gotowe rozwiązanie. Tyle, że wtedy należało się liczyć z całkowitą kontrolą „tasiemców”. A na to rebelianci nie mogli sobie pozwolić. Można było co prawda odrobić pracę samodzielnie, ale docelowo, aby podzielić się nią z innymi, należało wysłać dane z mózgu do Systemu. To zatem także była ślepa uliczka. Pozostawało zdać się na tworzone przez rebeliantów maszyny masowo używane niegdyś u schyłku ery precyfrowej. Ta, która znajdowała się w tym pomieszczeniu była ogromna i zajmowała ponad połowę jego powierzchni. Materiały na miniaturowe komponenty były praktycznie niedostępne i kontrolowane niemal w pełni przez Panów – wirusów komputerowych, które łączyły cechy cyfrowe i organiczne.
- Przyjdzie na czas. – powtórzył siedzący przy maszynie koder. Do wpisywania instrukcji używał także innego reliktu przeszłości – fizycznej klawiatury. Teraz oderwał od niej dłonie i powiedział:
- Mamy trochę czasu. Trutka się kompiluje. Jeszcze tylko na koniec musze dorzucić parę linijek.
Odwrócił się do dwójki przybyszów i dodał:
- Mam nadzieję, że to pudło – wskazał na maszynę – wykona zadanie szybko i sprawnie.
- My też – odpowiedziała Moira. – Chcemy jak najszybciej zainfekować System.
- Jest inny powód, dla którego pośpiech jest wskazany. Jakiś gliniarz namierzył moje stanowisko pracy i
przełamuje właśnie bariery ochronne – widząc przestrach w ich oczach, dodał szybko uspokajającym tonem – Nie martwcie się, trochę czasu mu to zabierze.
***
Komisarz szybko zmienił zdanie o zabezpieczeniu nory tego „Władcy”. O ile wejście do budynku nie stanowiło żadnego problemu, o tyle dostanie się do windy było już sporym wyzwaniem (o wejściu na schody nie miał co myśleć – fizycznie wyglądały na zawalone, cyfrowo stanowiły zapewne jakąś pułapkę w stylu Uroborosa – pętlę nie do przejścia). Wyciągnięte z wewnętrznych części dłoni wici wniknęły w układ sterujący windą, a on sam zanurzył się w zerojedynkowy świat, próbując rozgryźć zastawione zapory, usuwając systematycznie jedną po drugiej.
- Dorwę cię draniu! – wysyczał jedynie przez zaciśnięte zęby i nadal pracował w milczeniu.
***
- Naprawdę, nie macie się czego obawiać. Parę minut oczekiwania, i następnych parę na końcowe komendy. Potem już tylko sekundy dzielą nas od wydruku proszku. Zajmie się tym ta oto piękna dama – dłonią wskazał na stojącą po jego prawej drukarce 3d.
Z jego niebieskich oczu płynął spokój i pewność siebie. Atmosfera uspokoiła się nieco. Goście poczuli się
nieco pewniej. Czarnoskóry mężczyzna jednak co chwila zerkał w kierunku drzwi. Moira widząc to, starała się rozładować napięcie i zapytała nieśmiało kodera.
- Wiesz, już kiedyś miałam cię o to spytać. Chodzą różne legendy. … I … - zaczeła tracić rezon. – Jeśli nie
chcesz …. nie musisz odpowiadać.
- Czy chcesz zapytać, dlaczego moja głowa różni się od waszych? – uśmiechnął się do niej gospodarz.
Zdołała tylko kiwnąć lekka głową. Nie potrafiła wymówić ani słowa.
- Zawdzięczam to mojemu ojcu Talikowi. Na pewno słyszeliście o nim. Talik Taspinar.
- Talik Taspinar był twoim ojcem? – mężczyzna odwrócił głowę od drzwi i wytrzeszczył oczy z niedowierzania.
- Wy znacie mnie jako „Władcę”. Taki pseudonim przybrałem aby drażnić tasiemców i pokazać, że nie są wcale panami, ale prawdziwe imię to Władimir Talikowicz Taspinar.
- Czy twój ojciec …. Czy on …odkrył jakąś tajemną receptę, która pozwala przywrócić ciału normalne proporcje i uwolnić się od tych przeklętych pancerzy?
- Wiem tylko tyle, że odkrył jakieś stare dokumenty mówiące o algorytmie deduplikacji danych. Stosowane były w erze precyfrowej do zmniejszenia ilości przechowywanych danych. W ręce wpadł mi papierowy dokument o tworzeniu kopii zapasowych StoreOnce jakiejś firmy o nazwie „HP”. Nie wiem zbyt wiele, bo ojca dorwały służby Systemu. Sam staram się dojść do tego, co jemu udało się stworzyć. Wiem tylko, że zmodyfikował mój kod genetyczny przed moim narodzeniem. Dane te same, a miejsca na przechowywanie potrzeba znacznie mniej.
Zamyślił się na chwilę, po czym lekko otrząsnął i powiedział:- Sam używam deduplikacji do pracy tego potworka – wskazał na komputer. – Choć czasem przydaje się zjawisko odwrotne, to jest duplikacja.
Przerwał, popatrzył na jeden pracujących hologramów i powiedział z niepokojem w głosie:
- Cholera, dobry jest ten gliniarz. Na prawdę musimy się spieszyć. Kod skompilowany. Za trzy minuty
wrzucam przepis do przetworzenia.
***
Agatović przeklinał pod nosem, jednak na twarzy pojawił się uśmiech. Obwody w jednej dłoni spalone. Pancerz lekko pokiereszowany od pułapki mini-antymaterii. Nic to, był już na właściwym piętrze. Teraz jeszcze trafić na właściwe drzwi i dobrać się do nich.
***
Kroki na korytarzu było słychać coraz wyraźniej. Przetworzony kod właśnie zamieniał się materialną substancję – trutkę nieszkodliwą dla ludzi, mającą jednak te właściwości, iż degenerowała lub zupełnie niszczyła Opiekunów. Członkowie ruchu oporu byli co prawda od nich wolni, ale reszta rodzaju ludzkiego znajdowała się w całkowitej mocy wirusów.
- Moiro i ty … ? – zwrócił się do czarnoskórego.
- Mgombe - odparł mężczyzna.
- I ty Mgombe. Wiecie co macie robić. Zaraz jak się stąd urwiemy …
- Jak to się urwiemy? – przerwał Władimirowi gość – Eryka nie ma, a te kroki …. są już … - zniżył głos do szeptu.
***
„Czasem najprostsze rozwiązania są najbardziej efektywne” – pomyślał Agatović i szarpnął za klamke. Był pewien że to ten pokój. Na kilometr śmierdziało od niego maszynerią używaną przez tych terrorystów.
***
- Macie trutkę i znikajcie – powiedział „Władca” do Moiry i Mgombe. – Musimy natychmiast …
Nie skończył. Klamka od drzwi wejściowych ugięła się ku dołowi i drzwi otworzyły się powoli.
***
Ten drań nie był sam. Trzech lub troje.Komisarz w sprawnej ręce dzierżył już paralizator. Nie chciał ich likwidować.To byłoby za proste. Wyciągnie z nich wszystko co tylko możliwe, zanim ulegną całkowitej dezintegracji.
Coś jednak było nie tak. Postacie i całe pomieszczenie wyglądało na lekko zamazane. Jakby znajdowało się za zasłoną z mgiełki lub fatamorgana. Cały obraz drgał.
„Za prosto mi poszło na samym końcu. To jeszcze jeden trik. Ale już prawie ich mam.”
Pewność siebie zaczęła szybko zmieniać się w niepokój. Wszedł jednak do środka, naciskając jednocześnie spust paralizatora mentalnego. W tej samej chwili niepokój zmienił się w przerażenie. Nie sparaliżowało ono jednak jego myślenia. Obraz drgał coraz bardziej …
***
- Witaj Eryku. W samą porę. Wychodzimy – ponaglił wszystkich „Władca” i niemal wypchnął ich z pokoju na
korytarz. – Procedura dezintegracji rozpoczęta.
- Kto to był? – wymamrotała przestraszona Moira. – Ten cień obok Eryka.
- To nieproszony gość z policji, którego mam nadzieję właśnie się pozbywamy – odpowiedział Wołodia.
***
Dan Agatović rzucił się do wyjścia. „Nie było jeszcze za późno! JESZCZE BYŁA SZANSA! PRZEŻYJE!.” –
kołatało mu się w głowie. Ogromna siła zaczęła wciągać go do środka. Chwycił się mocno futryny drzwi wejściowych , która jednak zaczęła pękać. „Czy to jest koniec?”
***
- Co się dzieje? – zapytał oszołomiony Eryk.
- Namierzyli mnie te policyjne psy. Musiałem zlikwidować kryjówkę. – odkrzyknął koder biegnąc i przynaglając towarzyszy. – Szybko ten budynek za chwilę przestanie istnieć.
Wydostali się na zewnątrz już z hełmami na głowach. Nawet Włodimir miał ochronę na głowę wielkości innych osobników rodzaju ludzkiego. Nie chciał przecież wyróżniać się w tłumie. Z powodu ogromnych temperatur poza chronionymi budynkami hełmy były koniecznością.
Budowla, którą właśnie opuścili zaczęła drżeć, następnie lekko wydęła się cała, by zniknąć zupełnie. Pozostała po niej jedynie dziura.
- Naprawdę nie mamy czasu. Oni szybko się zorientują, że intruz napotkał jedynie miraż, a tu była prawdziwa
kryjówka.
- Miraż? Jaki miraż? – pytał z przestrachem w głosie Mgombe.
- Tak nazwałem procedurę duplikacji. Jak już wspominałem ona też była przydatna. Ten cień, to odbicie gliniarza który trafił do kopii tożsamej tego miejsca. Kiedyś wyjaśnię wam więcej. Adios,amigos.
Mówiąc te słowa wsiadł na pojazd nawiązujący stylistyką do precyfrowych motorów i oddalił się szybko unosząc w górę.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu