Felietony

Za darmo, ale z wysokim zyskiem. Przyszłość darmowych gier

Albert Lewandowski
Za darmo, ale z wysokim zyskiem. Przyszłość darmowych gier
Reklama

Nie da się ukryć, że frazy "za darmo", "bezpłatnie", "darmowy" brzmią dla każdego zachęcająco. Nic zatem dziwnego, że w przypadku gier twórcy postanowili tworzyć właśnie takie produkcje, choć naturalnie nie mogło się obyć bez elementu, pozwalającego finalnie im naprawdę sporo zarobić. Jaka przyszłość czeka darmowe gry?

Darmowe gry, a płatni konkurenci

Z każdej strony można spotkać się z głosami, że gry AAA kosztują stanowczo zbyt dużo. Zważywszy na to, że obecnie produkcje również na komputery osobiste z Windowsem wymagają zapłacenia za nie ponad dwustu złotych, trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Przez ostatnie lata ceny stopniowo rosły, aż osiągnęły wysoki pułap. Owszem, najczęściej idzie za tym dopracowana rozgrywka, świetna grafika i naprawdę interesująca fabuła, ale wątpię, że to przekonuje każdego. W sumie ta różnica cen między tytułami na PC, a konsole zdołała bardzo zmaleć.

Reklama

Tu z pewną pomocą przyszedł model free-to-play. Darmowa produkcja brzmi kusząco i z pewnością zachęci sporo graczy do spróbowania swoich sił, skoro nie wymaga kosztownej inwestycji. Wydawać by się mogło, że takie podejście nie ma wielkich szans, aby stać się popularnym.

Okazało się, że wystarczy wzbogacić to rozwiązanie o odpowiednie liczne mikropłatności, aby zarówno oferować darmową grę, jak i zarabiać więcej niż przyzwoicie na danej produkcji. Jeszcze zabawniejsze były sytuacje, w których do już nie najtańszych gier deweloperzy dodawali jeszcze te mikropłatności, choć tu na straży przyzwoitości stała społeczność. Najlepiej przekonali się o tym twórcy Star Wars: Battlefront 2.

Free-to-play to często ratunek dla gier

W niektórych przypadkach przejście na darmowy model rozgrywki okazało się być w zasadzie jedynym ratunkiem przed zostaniem przeciętniakiem. Wystarczy spojrzeć na Fortnite, które obecnie wciąż cieszy się naprawdę sporą popularnością. Największym zaskoczeniem dla mnie pozostaje jednak to, ile ludzie są w stanie wydawać na darmowe tytuły tylko dla lepszej skórki, możliwości wygrania czy przyspieszenia budowy ulepszeń. Może wynika to z tego, że nigdy takie opcje mnie nie przekonywały i unikałem gier w stylu zapłać, aby wgrać (pozdrawiam z tego miejsca World of Tanks).

Widać po rynku, że liczba darmowych gier będzie rosnąć. W zasadzie to najlepsza opcja dla graczy i deweloperów, ponieważ każda ze stron wydaje się być usatysfakcjonowana. Jedni dostają coś bezpłatnie, a drudzy są w stanie lepiej zarobić z dobrowolnych zakupów użytkowników lepiej niż na tradycyjnej formie sprzedaży. Inna sprawa, że za tym idzie również fala nowych produkcji, inspirowanych tymi obecnymi, które nie będą zachwycać jakością i stworzy je ktoś, liczący na powtórkę sukcesu najbardziej znanych twórców.

Sam widzę tu ogromny potencjał. Mimo wszystko wydawcy muszą jeszcze nauczyć się implementować mikropłatności z rozwagą, albo też pójść ścieżką Nintendo, które bardziej niż zyski ceni sobie opinie wśród graczy. Zobaczymy jednak finalnie, co z tego wyjdzie. Wcale bym się jeszcze nie zdziwił, gdyby z kolei tradycyjny model jednorazowej opłaty za grę został wyparty przez abonament.

Przeczytaj również: Zestawienie najlepszych darmowych gier.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama