Wywiady

Czy z naprawy uszkodzonych laptopów można zrobić świetny kanał rozrywkowy? Rozmawiamy z mistrzem tej sztuki

Krzysztof Rojek
Czy z naprawy uszkodzonych laptopów można zrobić świetny kanał rozrywkowy? Rozmawiamy z mistrzem tej sztuki
Reklama

Podczas gdy cały YouTube cierpi na zalew treści niskiej jakości, jego kanał wybija się spośród tłumu. Niewielu jest bowiem w stanie opowiedzieć o temacie tak skomplikowanym w sposób, który przyciągnie uwagę nie tylko geeków, ale też „zwykłych” Kowalskich i przy okazji sprzeda im przydatną wiedzę. Ile trzeba się uczyć, by móc naprawić każdy laptop? Jakie są najczęstsze problemy współczesnych maszyn? I czy Maki są lepsze od komputerów z Windowsem? Na te i inne pytania odpowiedź znajdziecie w rozmowie z autorem tego kanału - Danielem Rakowieckim.

Zacznijmy od najważniejszego pytania. Powiedz mi, skąd wzięła się u Ciebie taka zajawka na naprawianie sprzętu?

Reklama

Daniel: Pomijając fakt, że elektroniką fascynuję się od czasu uruchomienia pierwszej elektronicznej zabawki, to zajawka na naprawy sprzętu elektronicznego tego typu pojawiła się z "winy" Xbox'a 360. Dlaczego z winy? A to dlatego, że wylicytowałem używaną sztukę za niemałe pieniądze. Opis przedmiotu aukcji był napisany tak niejasno, że umknęło mi, iż konsola ma problem "Red Ring of Death" (brak obrazu). Nie było możliwości zwrotu, a ja zostałem z uszkodzoną konsolą. Przeczytałem wszystko co możliwe o tej usterce i postanowiłem działać. Pożyczyłem heatgun'a i odpowiednio z zaleceniami na forach wygrzałem wskazane układy na płycie głównej.

Doskonale pamiętam emocje przy uruchomieniu konsoli po tej "naprawie" - szok i niedowierzanie, że konsola normalnie się uruchomiła i mogłem zagrać w grę, Tomb Raider.

Ile lat trzeba poświęcić na naukę/praktykę, żeby dojść do takiego poziomu? Gdzie uczyłeś się swojego fachu?

Daniel: Od razu muszę zaznaczyć, że żadna (państwowa, o zgodnym profilu) szkoła nie uczy jak naprawiać i diagnozować urządzenia elektryczno-elektroniczne. Po raz pierwszy przejrzałem na oczy "serwisanta" po praktykach w autoryzowanym serwisie sprzętu RTV w Olsztynie. Był to 3 rok technikum elektronicznego w Zespole Szkół Elektronicznych i Telekomunikacyjnych. Pełen podziwu obserwowałem pracowników, którzy wymieniając jeden tranzystor i dwa rezystory o łącznej wartości 10 zł, wybudzają do życia telewizor warty 6 tys zł. Patrząc na to, nie mogłem pojąć, że może być to aż tak proste. To tutaj dowiedziałem się, jak w praktyce sprawdza się tranzystory, czy nie jest uszkodzony - najcenniejsza rzecz jaką kiedykolwiek się dowiedziałem.

Swojego fachu uczyłem się nie gdzie indziej, jak w swoim pokoju akademickim. Kupowałem tyle uszkodzonych laptopów, na ile mnie było stać. Kolejnym krokiem milowym w szlifowaniu wiedzy było zatrudnienie się w firmie zajmującej się importem uszkodzonych laptopów zza granicy. Zostałem zatrudniony jako pierwszy serwisant w tej firmie i miałem do dyspozycji 200 laptopów tygodniowo, z którymi mogłem eksperymentować praktycznie bez jakichkolwiek konsekwencji. Dużo sprzętu jeszcze bardziej popsułem, ale dzięki popełnionym błędom zebrałem ogromny wór doświadczenia praktycznego. Także nie miałem w swojej ścieżce zawodowej żadnego mentora, a jedynie wujka google za wspaniałego kompana.

Podsumowując, mi zajęło to około 7 lat, ale było to rozłożone w czasie, bo większość nauki była po godzinach. Myślę, że mając zapał, dobrego mentora i dużo sprzętu do praktyki, można osiągnąć ten poziom w 2-3 lata.

Jakie było największe wyzwanie w Twojej dotychczasowej karierze?

Daniel: Pamiętam to jak wczoraj, technikum elektroniczne ZSEiT w Olsztynie, zajęcia praktyczne Audio-Wizualne w pracowni Pani XXX (przepraszam, nie pamiętam imienia). Część pracowni była (i chyba do tej pory jest) odzwierciedleniem studia radiowego - czyli pomieszczenie nagrań i reżyserka z profesjonalną konsola długości 3 metrów. Moja grupa około 7 osób miała za zadanie nagrania audycji radiowej. 2 osoby prowadziły rozmowę w studio, a pozostałe 5 obsługiwały konsolę w reżyserce. Konsolę mieliśmy poznać z przygotowanej, uproszczonej instrukcji obsługi. Dla mojego kolegi Tomka i Krzysztofa nie mogła być to kolejna nudna lekcja, szczególnie jak nauczycielka zostawiła nas samych na wykonanie tego zadania.

Podczas gdy spikerzy czytali przygotowany tekst, w reżyserce działo się tyle, że brakowało jedynie laserów. Udawaliśmy, że się znamy na tym co właśnie robimy. Tomek z Krzysztofem odkręcali przypadkowe gałki na maksymalne poziomy, co powodowało ogromne przestery i ogłuszający pisk z głośników, komentując "Krzysiu, podbij wokal, bo coś słabo słychać". Po 5 minutach przedniej zabawy zapadła cisza. 3 metrowa konsola się wyłączyła i pojawił się lekki dym. Cała klasa została zagrożona, że dopóki sprzęt nie zostanie naprawiony, to nikt nie zaliczy tego przedmiotu.

Reklama

Kolejnego dnia pojawiłem się spóźniony w szkole. Chłopaki z samego rana poszli do nauczycieli od elektrotechniki z prośbą o naprawę tej konsoli – powiedzieli, że się tego nie podejmą. Kolejno wrócili do pracowni, gdzie woźny akurat wymontował uszkodzony moduł. Zasugerował, że może to naprawić za 200zł i na pewno nikogo nie znajdziemy w Olsztynie, kto będzie w stanie to naprawić. Po tym wręczył kolegom ten uszkodzony moduł i pożyczył powodzenia. Postanowiłem zabrać ten moduł ze sobą do domu. Wieczorem zasiadłem do biurka, z największą starannością rozkręciłem moduł i zabrałem się za mierzenie tranzystorów zgodnie z naukami z praktyk. Mierząc 5ty tranzystor usłyszałem błogi sygnał wykrycia zwarcia. Wylutowałem dla pewności i bingo, mamy winowajcę. Kolejno zgodnie z zebranym doświadczeniem zmierzyłem rezystory wokół felernego tranzystora, i znowu bingo - 2 rezystory przepalone. Kolejnego dnia, a była to sobota, zakupiłem nowy tranzystor i rezystory. Wlutowałem, poskładałem i czekałem na poniedziałek.

W poniedziałkowy poranek pognałem do pracowni i niepewnie wręczyłem pani XXX moduł, mówiąc, żeby woźny sprawdził czy działa, nic nie wspomniałem jakobym sam podjął się tej naprawy. Po godzinie poszliśmy grupą do pracowni, na miejscu był woźny. Gdy nas zobaczył to nagle zaczęło mu się spieszyć i wychodząc, zapytaliśmy go czy działa, zmieszany jedynie rzucił "nie robi już zwarcia". Dopiero nauczycielka powiedziała, że moduł jest dobrze naprawiony i działa. Zapytała się kto to naprawił, koledzy jednogłośnie "Daniel".

Reklama

Pani XXX nie uwierzyła i przez kolejne kilka tygodni na zajęciach się pytała czy to naprawdę ja to naprawiłem i skąd wiedziałem, jak to zrobić, przecież to "czarna magia". Jakież to było dla nas ironiczne, że ucząc się na elektronika, sama nauczycielka nie wierzyła, że po tej szkole można cokolwiek praktycznego się nauczyć w tej dziedzinie. Koledzy do końca roku zaczepiali na korytarzu Woźnego, pytając się retorycznie, czy jest pewien, że nikogo nie znajdziemy w Olsztynie. A wszyscy śmiali się i dokazywali

Muszą o to zapytać, ponieważ to pytanie oprócz mnie zadaje sobie w głowie pewnie spora część Twoich widzów. Skoro wiemy, co było największym wyzwaniem, to co było najbardziej spektakularną wpadką?

Daniel: Najbardziej spektakularna wpadka była na któreś ze Świąt Bożego Narodzenia. Odpowiednio wcześniej kupiłem uszkodzonego Asus'a A7SN (laptop) z problemem braku obrazu. Byłem na etapie kariery niedalekiej od wspomnianego Xbox'a 360 i wiedziałem, że tutaj jest podobna usterka. Zrobiłem reflow, ale już nie heatgun'em, ale z użyciem podgrzewacza i hot-air'a. Laptopa od początku chciałem przeznaczyć na prezent dla swojej mamy. Dalszą historię już zapewnie sami sobie wydedukowaliście - sprzęt działał bezbłędnie całe 2 godziny po wręczeniu prezentu.

Widzisz jakieś różnice w sposobie konstrukcji sprzętu teraz a kiedyś? Czy jest pod tym względem gorzej, lepiej, czy tak samo?

Daniel: Oczywiście są ogromne różnice w porównaniu do laptopów z przed 10-ciu lat. Obecnie jest wyraźna linia między seriami laptopów budżetowych, biznesowych i gamingowych. Natomiast kiedyś dany producent konstruował na podobnych zasadach wszystkie serie laptopów - czyli budżetowa seria wcale nie była zrobiona z byle czego, byle jak, aby ledwo doczłapała się do końca okresu gwarancji. Każdy okres ma swojego niekoronowanego "krula" - tak jak kiedyś plagą były uszkodzone układy graficzne, tak dzisiaj plagą są uszkodzone mostki PCH, najczęściej zintegrowane w CPU, co wiąże się z wymianą CPU - oczywiście wszystko w technologii BGA.

Problematykę dzisiejszych napraw potęguje ME Region zawarty w BIOS'ie, który jest powiązany programowo z układem PCH - po wymianie PCH taki Bios trzeba odpowiednio modyfikować, aby komputer poprawnie się uruchomił (podmienić oryginalny ME na odpowiednio skonfigurowany i jeszcze nie sparowany z żadnym PCH, aby przy pierwszym uruchomieniu zczytał numer seryjny PCH i na tej podstawie mógł przy każdym uruchomieniu weryfikować poprawność wsadu Bios - zabezpieczenie przed shakowaniem BIOSu).

W MacBook'ach od niedawna mamy układ T2, który jest bliższym lub dalszym odpowiednikiem układu TPM w laptopach biznesowych. Zabezpieczenia przed zmianą podzespołów, takich jak chociażby uszkodzonego ekranu, baterii wchodzą na nowy poziom - gdyż taki układ jak T2 ma zapisane numery seryjne tych komponentów i przy każdorazowym uruchomieniu odpytuje podzespoły o obecność i numer seryjny. Jak na razie można bez problemu wymienić ekran i baterię, ale w każdej chwili może się to zmienić

Reklama

Gdybyś mógł porozmawiać z dowolnym producentem sprzętu, to z którym i co byś mu powiedział?

Daniel: Porozmawiałbym z MSI, powiedziałbym że mają ogromny potencjał więc niech przestaną oszczędzać na materiale i niech produkują epickie maszyny do gier i grafików.

Macbooki vs. komputery z Windowsem. Które są lepsze?

Daniel: Pod względem trwałości obudowy zdecydowanie MacBook'i - kadłubki wycięte z jednego kawałka aluminium robią robotę. Pod względem wykonania płyty głównej, tutaj są za i przeciw. "Maki" mają bardzo dobrze skonstruowane PCB pod względem rozpraszania ciepła, natomiast minus za odsłonięte tzw. przelotki. Często zwykła kondensacja pary wodnej potrafi strawić taką przelotkę. W nowszych MacBook'ach niesamowicie częstym problemem są uszkodzone układy detekcji zasilacza USB-C jak i same układy ładujące. Również procesory bardzo często się uszkadzają (najczęściej w wersjach z pasywnym chłodzeniem).

W kwestii procesorów analogiczny problem jest w zwykłych laptopach. Jedyna rzecz przez którą wg mnie MacBook'i są mniej awaryjne (lub były) to zastosowanie dla każdego złącza USB zabezpieczenia przepięciowego, więc uszkodzenie Maka z powodu zastosowania taniego Hub'a USB było nikłe. Natomiast w przypadku zwykłych laptopów nagminne. Dodatkowo poprowadzenie taśmy matrycy wewnątrz zawiasu czyniło starsze Maki nie do ruszenia w porównaniu do przecierających się taśm w standardowych laptopach (skutkowało to często zwarciem zasilania podśw. matrycy do linii sygnałowych co skutkowało uszkodzeniem mostku PCH). Ciekawostka - każdy przewód w taśmie matrycy MacBook'a jest ekranowany, w innych laptopach 99% nie jest ekranowana (możliwe, że wersje laptopów z matrycami powyżej 100Hz mają ekranowane taśmy, w nowszym MSI zauważyłem, że to zastosowali).

Natomiast obecnie MacBook'i mają elektronikę matrycy wyprowadzoną ze skrzydła do kadłubka, a połączenie jest zrealizowane taśmą flex. Bonusowy protip ode mnie, o którym nigdzie osobiście nie słyszałem (nawet u pana Rossmanna) - w przypadku braku obrazu w nowszym MacBook'u i zdiagnozowaniu uszkodzonej matrycy - wystarczy zrobić reflow układów na małej płytce elektroniki matrycy. Jak wspomniałem, jest ona wyprowadzona do kadłubka i połączona taśmami flex. Taśmy flex wywierają pracę na tej bardzo cienkiej płytce PCB, co powoduje pękanie lutów układów, które są lutowane na jej powierzchni z obu stron.

Niestety projektanci Apple wzięli stylowy wygląd nad wydajność chłodzenia podzespołów, czego skutkiem jest straszliwy problem z odprowadzeniem ciepła z CPU i GPU.

W pewnym momencie stwierdziłeś, że to co robisz zaczniesz wrzucać na Youtube. Co Cię skłoniło do takiej decyzji?

Daniel: Wiele czynników, z tych przyziemnych to oczywiście reklama swojego małego serwisu. Natomiast z tych górnolotnych to chęć zainteresowania młodzieży naprawą elektroniki. Gdyby teraz zaczęli pod wpływem impulsu z mojej strony przygodę z prostymi naprawami, za kilka lat przekuliby na firmę naprawiającą urządzenia medyczne, elektronikę stosowaną w rolnictwie i cokolwiek innego co zapewniło by im i ich pracownikom byt. Dlatego właśnie mój kanał jest prowadzony lekko, aby zachęcał młodzież, a nie odstraszał słownictwem technicznym. Szczególnie tą, która nie ma pojęcia o czym mówię, a jedynie fajnie się ogląda, bo są humorystyczne wstawki i ciekawe komputery. Kiedyś trafią na takiego Xbox'a i ich życie zmieni się nie do poznania.

Kwestie bezpieczeństwa - laptopy są zasilane niskim napięciem, a zasilacz posiada zabezpieczenia przeciążeniowe, także nawet laik nie zrobi sobie krzywdy naprawiając laptopa (jedynie jak przedziurawi baterię litowo-polimerową, wtedy spali sobie dom).

Kanał taki jak Twój nie jest raczej częstym widokiem na polskim YouTube. Jakie były reakcje na Twoje pierwsze filmy?

Daniel: Miłe zaskoczenie, praktycznie zero hejtu, a spodziewałem się, że zostanę zjedzony wraz ze stołkiem na którym nagrywałem - jedynym siedziskiem, które nie skrzypiało.

Gdy pierwszy raz zobaczyłem Twój film, pomyślałem „polski Hugh Jeffreys”. Czy masz jakichś YouTuberów, których sam oglądasz bądź też polecasz do obejrzenia?

Daniel: Oczywiście gorąco polecam kanał "Louis Rossmann". Z Polskich YouTuberów oglądam kanał "Forest". Forest naprawia karty graficzne, za co bardzo go szanuję.

Czy własny kanał na YouTube pomaga w prowadzeniu biznesu? Jest dzięki niemu więcej zleceń?

Daniel: Zdecydowanie tak. W Szczecinie na każdym rogu jest jakiś "serwis" komputerowy. Obecnie 99% zleceń jest zleceniami wysyłkowymi.

Twoje materiały dziś potrafią w 2 dni zebrać 40 tys. wyświetleń. To dużo jak na tak specjalistyczny kanał. Masz jakiś plan na jego rozwój? Innymi słowy: „Gdzie się Pan widzi za 5 lat?”

Daniel: Chciałbym nagrywać naprawy wielu innych urządzeń - np. maszyn przemysłowych wartych miliony złotych, nowych konsol do gier, sprzęty audio, elektronikę samochodów Tesli i cokolwiek innego, co wpadnie do głowy. Chcę prowadzić kanał tak, aby widz nie wiedział do końca, czego może się spodziewać w nowym odcinku.

Jeżeli chcecie być na bieżąco z tym, co robi Daniel, zapraszam do odwiedzenia jego kanału na YouTube – naprawdę warto.

Kadry pochodzą z filmów na kanale Daniela.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama