Felietony

Twiter umrze? I dobrze, niech umiera. Nie będę płakał

Krzysztof Rojek
Twiter umrze? I dobrze, niech umiera. Nie będę płakał
4

Wiele osób zastanawia się obecnie, czy Twitter upadnie. Dla mnie - nie ma to żadnego znaczenia.

Przyzwyczailiśmy się, że dzisiaj media społecznościowe stanowią nieodzowny aspekt naszej rzeczywistości. I tak jest – gdyby nie one, gdyby nie metoda szybkiej komunikacji i możliwość dzielenia się ideami, czy to w wiadomościach czy w formie pozwalającej dotrzeć do szerszej publiki, dzisiejszy świat byłby sporo uboższy. Nie można oddać mediom społecznościowym, że są medium, które pozwala transportować ludzką kreatywność, pomysły i informacje na niespotkaną dotąd skalę. Post na Facebooku czy Twitterze napisany przez zwykłego użytkownika może w 5 minut obiec cały świat i zyskać miliony odbiorców – żadne inne medium nie pozwala zdobyć takiej publiki „przeciętnemu obywatelowi”.

Jednocześnie jednak przez tak duży wpływ wspomnianych portali na nasze życie, bardzo szybko weszły one do popkultury, by obok takich firm jak Netflix, Google czy Amazon stać się nie tylko podmiotami, ale wręcz ikonami tego, jak korzystamy z sieci. Jestem przekonany, że duża cześć, szczególnie najmłodszych, nie wyobraża sobie, jak internet mógł funkcjonować bez mediów społecznościowych i metody na szybkie porozumiewanie się z dużą grupą ludzi – to przecież wydaje się dziś tak naturalne. Dlatego też wiele osób nie jest w stanie oddzielić dziś marki, czyli samej firmy, która zapewnia daną usługę, od usługi, którą serwuje. Innymi słowy – jeżeli chodzi o krótkie filmiki, to wiadomo – Tiktok. Dłuższe posty i rozmowy ze znajomymi – Facebook. Krótkie formy – Twitter, etc.

Dlatego też los tych social mediów jest tak ważny dla tak wielu, a przejęcie Twittera przez Elona jest tak dużym wydarzeniem. Wiele osób po prostu utożsamia Twittera jako platformę dla swojej ekspresji, miejsce, w który mogą powiedzieć rzeczy, których nie mogą powiedzieć gdzie indziej i gdzie mogą zachowywać się tak, jak chcą się zachować. Dlatego problemy Twittera są teraz tematem numer jeden, a wiele osób podchodzi do tego w bardzo emocjonalny sposób. Oczywiście, nie ma się im co dziwić – to, co robi Elon zdecydowanie bardziej niż lot ku chwale przypomina niekontrolowany spadek, a ostatnio zaczęły pojawiać się nawet sugestie, że działania ekscentryka mogą doprowadzić Twittera do smutnego końca, jakim jest bankructwo i konieczność zwinięcia się z rynku. Naturalnie, ludzie nie chcą, by platforma, którą lubią, upadła.

Tylko jakby to powiedzieć… ja tak nie mam.

Mam konto na Twitterze, ale nie udzielam się na nim, bardziej obserwując to, co się tam dzieje. I szczerze? Pomimo tego, że nie jestem aktywnym userem, to to, jak wygląda Twitter obecnie (mówię tu głównie oczywiście o naszym polskim podwórku) spokojnie utwierdziło mnie w przekonaniu, że jeżeli ten portal ewentualnie upadnie, to nie będziemy na tym przesadnie stratni. Wiele osób mówi, że Facebook to wysyp fake newsów, chamstwa w komentarzach i generalnie śmietnik, na który nie warto tracić czasu. Cóż, ja mam taką właśnie opinie o Twitterze. Albo nawet gorszą.

Twitter bowiem moim zdaniem przez to, że pozwala tylko na bardzo krótkie formy pisemne wymusza coś, co jest największym wrogiem każdej merytorycznej dyskusji – polaryzację. Nie ma tam opcji na odcienie szarości, zwięzła forma zachęca do czarno-białego przedstawiania świata i do stawiania mocnych tez. Oczywiście – takie zachowania widać też w każdym innym miejscu gdzie toczą się dyskusje (szczególnie polityczne), jednak Twitter przez to, jak działa, dodatkowo amplifikuje ten negatywny trend. Dlatego wiele „dyskusji”, które widzę na tym portalu to nie dyskusje, ale festiwal wyzwisk, gróźb i generalnie szamba, do którego w życiu nie chciałbym się dotykać.

Z tego też powodu, pomimo iż doceniam to, co Twitter zrobił w kontekście rozwoju konceptu, jaki są social media, to nie mam żadnego emocjonalnego związku z tą platformą i marką, traktując ją jedynie jako pewne narzędzie. Jeżeli Twitter upadnie, to jestem przekonany, że na jego miejscu bardzo szybko pojawi się coś innego. Skoro nawet były prezydent USA był w stanie założyć swoją kopię (Truth Social), a imitacje Twittera pojawiają się na lewo i prawo, myślę, że nie będzie trzeba długo czekać, by po zniknięciu tej platformy pojawiło się coś, co spełnia dokładnie taką samą rolę.

Jednocześnie – jest duża szansa, że nowy podmiot wyciągnie wnioski z tego, co się stało z Twitterem, a przede wszystkim – będzie miał lepszy pomysł na monetyzację swojej działalności. Pomimo, że Twitter był olbrzymi, to nie zarabiał, a Musk zrobił jedną rzecz, której jako biznesmen zrobić nie powinien – kierowany swoim ego zachwiał delikatną równowagę, która jeszcze niedawno pozwalała przynajmniej nie wychodzić platformie na minus. Jednocześnie, przez swoje działania wprowadził tam jeszcze więcej chaosu i sprawił, że korzystanie z Twittera miało dla przeciętnego użytkownika jeszcze mniej sensu. Nie mówiąc już o traktowaniu pracowników, których zwolnienie odbyło się w atmosferze pychy i braku jakiejkolwiek samokrytyki u nowego szefa.

Dlatego też, jeżeli Twitter upadnie, zdecydowanie nie będę za nim płakał, a co więcej – będę mieć nadzieję, że jeżeli do tego dojdzie, będzie to lekcja dla innych oraz papierek lakmusowy na rzekomo magiczne biznesowe zdolności Muska.

Będzie wam szkoda Twittera?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu