W azjatyckich serwisach technologicznych, specjalizujących się w analizach łańcuchów dostaw, pojawiła się informacja o dużych cięciach produkcji najbardziej charakterystycznych słuchawek bezprzewodowych od Apple, czyli AirPodsów. Czasy ich dominacji, w klasie którą Apple właściwie samo stworzyło, zapewne się kończą, ale w Cupertino raczej nie będą z tego powodu rozdzierać szat. Ten produkt powtarza schemat, który przeszły już poprzednie hity tej firmy i konkurencja, choć przejęła sporą część tortu, dalej nie będzie zarabiać tyle, co kalifornijski potentat.
30% w dół
Według raportu Nikkei Asia Apple zmniejszyło zamówienia na AirPodsy aż o 25-30%, co ma związek z mniejszym niż się spodziewano popytem i pojawiającymi się w związku z tym nadwyżkami magazynowymi oraz sklepowymi. Według raportu, Apple szacowało początkowo popyt w 2021 r. na poziomie 110 mln sztuk, a skorygowane zamówienia zamkną się ostatecznie w okolicach 80-90 mln sztuk. Analitycy łączą ten fakt z wysypem tanich słuchawek tego typu, oferowanych masowo przez wywodzące się z Azji koncerny po znacznie niższych cenach.
Wielkość cięcia robi wrażenie, ale patrząc na rozwój tego rynku można się było tego spodziewać. Raz, że wspomniany „wodospad” tańszych słuchawek jest widoczny, dwa, w ostatnim czasie rośnie znaczenie bezprzewodowych słuchawek nausznych. Roli tych ostatnich w zmniejszeniu popytu na AirPodsy (a właściwie mniejszych wzrostach popytu na tę klasę urządzeń) też bym nie wykluczył. Dodatkowo, cały rynek przez ostatnie lata w sporym stopniu zdąrzył się już tymi gadżetami nasycić. Sam opisywałem na Antyweb, że takie słuchawki są gubione na taką skalę, że koleje w Japonii musiały stworzyć specjalny odkurzacz, żeby ten problem ogarnąć.
Kanarek w garści
Podobie jak w przypadku iPoda, iPhona, Apple Watcha, w okresie kiedy rynek na te urządzenia dopiero się budował, Apple sprzedał ogromną ich ilość i ustawił AirPods na pozycji punktu odniesienia dla reszty. Teraz będzie to przez lata dyskontował, sprzedając mniej, a zarabiając więcej niż konkurencja. Xiaomi może opychać swoje „inspirowane” produktami Apple patyki wagonami, tyle że amerykański koncern, jeśli w ogóle wejdzie z nimi do gry, to na tej samej zasadzie, jak z iPhonem SE.
Jestem przekonany, że Apple doskonale zdawało sobie sprawę, że ten czas się zbliża, czekało tylko na sygnał od rynku, że to już. Skoro wiadomość nadeszła, prawdopodobne staje się wprowadzenie na rynek w najbliższym czasie tańszej odmiany AirPods, może pod nazwą SE, czy wcześniej sugerowaną Lite. Myślę, że wydarzy się to w ciągu kilku najbliższych miesięcy (obstawiam jesień). Ciekawe swoją drogą, czy obniżą też cenę nadchodzących „regularnych” AirPods 3, czy pozostawią ją na niezmienionym poziomie.
Cupertino, korzystając z siły swojej marki, stworzy model bazujący na spłaconym dawno projekcie i będzie sprzedawać go w cenach wyższych, niż robi to azjatycka konkurencja i przy znacznie wyższej marży. Można się na ten biznesowy wehikuł Apple zżymać, ale cóż, jest to nagroda za seryjne trafianie w gusta klientów.
Dodajmy trafianie rzeczywiste, a nie opierające się tylko na dużej ilości fanów tej firmy. Skoro podróbki ich pomysłu też sprzedają się w milionach sztuk, to znaczy, że droga którą pokazali reszcie jest słuszna. I muszę to przyznać nawet ja, antyfan słuchawek dousznych w ogóle.
Źródło: [1]
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu