Felietony

Czy Tesla jest warta więcej niż reszta branży motoryzacyjnej?

Krzysztof Kurdyła

...

Reklama

Musk najbogatszym człowiekiem świata, Tesla warta więcej niż reszta firm z branży. Rivian, choć wyprodukował na razie kilkadziesiąt samochodów, wart więcej od Volkswagena - przez ogłupiające działanie magii wielkich liczb wiele osób wciąż podchodzi do tego na poważnie.

Kapitałowy dom wariatów

Antyweb nie jest portalem ekonomicznym, ale z racji tego, że firmy technologiczne są dziś w światowym kasynie, zwanym dla niepoznaki rynkiem kapitałowym, w czubie tych najbardziej absurdalnie wycenianych, wykorzystam to jako pretekst do zhejtowania tych wirtualnych wycen i postulatów opodatkowania bazujących na nich majątków prywatnych.

Reklama

Jeśli wklepiecie w wyszukiwarkę, hasło „Elon Musk” czy „Tesla” natkniecie się błyskawicznie na dziesiątki artykułów eksponujących  „miliardy” Muska i odmieniające przez wszystkie przypadki słowa „najbogatszy”, „najdroższy”. Tesla w tych przekazach będzie warta więcej niż cała reszta rynku motoryzacyjnego, a Musk w parę godzin będzie potrafił stracić lub zyskać miliardy dolarów, zależnie od tego, jak bardzo zakręconego twitta wrzuci.

Te wszystkie liczby to kompletne bzdury, łączna wartość kapitalizacji akcji, nijak nie przekłada się na realną wartość dzisiejszych spółek czy czyjegoś prywatnego majątku. Księżycowe wyceny nie mają najmniejszego pokrycia w wartości realnego majątku firm, a jeszcze bardziej absurdalnie wyglądają jeśli zestawi się je np. z rocznymi zyskami (a często stratami) takich spółek.

Poza kilkoma wyjątkami, to szaleństwo jest wynikiem absurdalnej mieszanki mody, owczego pędu, tak indywidualnych, jak i instytucjonalnych inwestorów, taniego pieniądza pompowanego przez polityków i banki centralne oraz prymitywizmu algorytmów inwestycyjnych, które trenują się przecież od lat na tym patologicznym układzie.

Podatek od miliarderów

Z tymi wycenami łączy się jeszcze jedno patologiczne zjawisko, powracający jak bumerang temat podatku od majątku miliarderów. Ponieważ wyceny firm są absurdalne, to i każda zmiana kursu akcji, nieważne czy spowodowana, wypaleniem skręta, palnięciem głupoty, czy umiejętnym zagraniem na emocjach graczy, zmienia wycenę majątków o miliardy dolarów w przeciągu kilku godzin. Niektórzy chcieliby te wzrosty podatkować (dziwne, że nie wspominają jak rozliczać ewentualne „straty”)...

Zamiast jednak pisać o absurdach tego rozwiązanie w kontekście miliarderów, odwołam się do waszych osobistych doświadczeń. Porównywanie przez analogię do tego co nas spotyka jest zawsze skuteczniejsze od takich wirtualnych przykładów. Jeśli są wśród was tacy, którzy wstrzelili się w mieszkaniowy dołek w okolicach 2012/13 r. i kupili wtedy mieszkanie, to wasz majątek liczony wartością tego lokalu mógł wzrosnąć nawet trzykrotnie (a gdzieniegdzie może i więcej). Mogliście w tym czasie zmienić swoje lokum w melinę, a i tak będziecie do przodu.

Zgodnie z „logiką” podatku od miliarderów, także każdy taki mieszkaniowy burżuj powinien rok rocznie do zeznania PIT-a dopisać dziesiątki tysięcy złotych zysku i odprowadzić od nich podatek.  Założę się, że taki pomysł nie spodoba się nikomu, nawet tym którzy głośno gardłują z dojechaniem Muska. Wzrost wartości majątku pozostającego  w waszych rękach, mimo że bardziej realny niż wyceny wielu spółek,  nic nie zmieni, dopóki nie staniecie się bezdomni, czytaj nie sprzedacie swojego lokum.

Miliard tu, miliard tam

Podsumowując,  jeśli za parę dni okaże się, że Musk wrzuci twitta „za 10 mld” (niezależnie w którą stronę), to pamiętajcie, że są to w większości bardzo wirtualne pieniądze. To co u Muska jest wartościowe, to technologie, samochody, pomysły i podejście do ich realizacji. Technologie są realne, świat finansów za nimi stojący jest w dużej części grą pozorów.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama