Kilka dni temu w naszych mediach zrobiło się głośno na temat pewnej gry komputerowej. Nosi ona tytuł Solidarność: Menadżer Konspiracji – już po tych t...
Kilka dni temu w naszych mediach zrobiło się głośno na temat pewnej gry komputerowej. Nosi ona tytuł Solidarność: Menadżer Konspiracji – już po tych trzech słowach można wywnioskować, z czym będziemy mieli do czynienia. Opinie na temat tego przedsięwzięcia są różne, podejrzewam, że w przyszłości będzie podobnie. Chociaż sam obawiam się trochę ostatecznego kształtu projektu, to jestem do niego pozytywnie nastawiony.
Na czym będzie polegała gra? Pewnie większość z Was już się domyśla albo czytała informacje na ten temat na innych stronach, słyszała w radio czy widziała w TV. Jeśli nie, to odsyłam pod ten, ten albo ten adres – zazwyczaj podawane są te same informacje. Dość ogólne wiadomości, z których wynika tyle, że przenosimy się w lata 80. XX wieku, że to gra strategiczna i jednocześnie społecznościowa, przeglądarkowa (darmowa). Za jej stworzenie odpowiadają one2tribe, Gudejko Studio oraz Narodowy Instytut Audiowizualny. Udział tego ostatniego oznacza m.in. to, że produkcja gry jest finansowana ze wspólnej kasy. Czy to problem?
Przyznam, że jestem wyczulony na wszelkie przejawy rozdawania lekką ręką, a często wręcz wyrzucania w błoto, pieniędzy z budżetu państwa, ale to chyba powszechna cecha. Wspomniana już gra przez część osób jest komentowana właśnie jako lekkomyślne wydawanie publicznych środków i kiepski pomysł na edukację. Nie mogę się z tym zgodzić. Uważam, że pomysł jest niezły i powinien być zrealizowany, wprowadzony w życie i szeroko promowany. Powodów przynajmniej kilka, a najważniejszy to przywołana edukacja.
Gra jest promowana jako edukacyjna i mam nadzieję, że nie są to puste słowa. Wiele osób powie pewnie, że zachęci ona młodych ludzi do poszerzenia wiedzy zdobytej w szkole. Z doświadczenia napiszę jednak, iż w szkole ta wiedza nie jest przekazywana, więc gra może nie tyle uzupełnić szkołę, co naprawić pewne błędy i niedociągnięcia systemu edukacyjnego. Druga połowa XX wieku praktycznie nie istnieje na lekcjach historii, dotyczy to również historii Polski. Winni nauczyciele? Raczej nie, a właściwie nie tylko – winne szeroko pojęty system i siatka godzin.
Po reformie systemu oświaty nauka w szkole średniej skróciła się o rok. Nie sprawiło to jednak, że materiału ubyło. W przypadku wielu przedmiotów, wśród nich historii, wiedzy do przekazania przybywa. Nauczyciele mają zatem tyle samo lub więcej materiału do nauczenia, a czasu mniej. Efekt jest taki, że edukację z historii kończy się (na przyspieszonych obrotach) po II wojnie światowej. Co potem? Czarna dziura. To problem, który już na stałe wpisał się w nasze szkolnictwo, a robi się o nim głośno zazwyczaj przed maturami, gdy kolejni maturzyści narzekają, że współczesną historię poznawali we własnym zakresie.
Potrzebne są zatem materiały, które jakoś przybliżą młodszym ludziom realia panujące w minionych dekadach, zrobią to w przystępny i w miarę atrakcyjny sposób. Czy to zastąpi podręcznik? Nie, ale może go urozmaicić, podobnie, jak film, książka czy piosenka. Ważne jednak, by w grze (nie tylko tej przywołanej) pojawiały się ważne informacje, opisy rzeczywistości oraz prezentacja konkretnych mechanizmów wpływających na rozwój wydarzeń. Jeśli będzie to zwykła zabawa do poklikania, to szkoda na nią czasu, bo na rynku są dostępne lepsze produkty tego typu. Skoro już o jakości mowa.
Grze dostało się od niektórych komentatorów np. za jakość grafiki. Dla mnie to chybiony zarzut, ponieważ celem projektu nie jest oczarowanie użytkownika pod względem wizualnym. Ta gra ma być przede wszystkim ciekawa, wciągająca i powinna zachęcać do poszerzania wiedzy i zadawania pytań. Trzeba jednak przyznać, że argumenty krytykom dają sami twórcy – na stronie Narodowego Instytutu Audiowizualnego można przeczytać takie zdanie: Gra oparta jest o nowoczesną technologię Unity3D zapewniającą atrakcyjną wizualizację. A może lepiej napisać, że wizualizacja nie jest najwyższych lotów, ale nie o to chodzi w całym projekcie?
Z ostateczną oceną produktu należy się oczywiście wstrzymać do momentu wprowadzenia go na rynek, a na to trzeba jeszcze trochę poczekać (kwestia miesięcy). Na tym jednak nie koniec - najważniejszy będzie odzew społeczeństwa – zwłaszcza młodszej generacji. Dlatego trudno mi zrozumieć osoby, które już dzisiaj nastawiają się negatywnie do tego przedsięwzięcia, skazują je na klęskę lub piszą o wyrzuconych w błoto pieniądzach. Poczekajmy, przetestujmy i potem dajmy upust emocjom.
Źródło grafiki: gamezilla.komputerswiat.pl
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu