PlayStation

Czy PlayStation mogłoby być jak Nintendo? Oto kilka prób

Bartosz Gabiś
Czy PlayStation mogłoby być jak Nintendo? Oto kilka prób
Reklama

Sony PlayStation jest niezaprzeczalnie marką rozpoznawaną na całym świecie. Nawet teraz, pomimo spowolnienia sprzedaży, najnowsza linia konsol znalazła imponującą ilość ponad 65 milionów nabywców. Bywały jednak w historii decyzje, które niekoniecznie przynosiły chwałę.

Dziwnym zbiegiem okoliczności, wiele razy gdy firma wprowadzała jakąś innowację, była ona łudząco podobna do rozwiązań lub nawet gier konkurencji. Cóż, nie ma się co dziwić, Nintendo jest kochaną marką na całym świecie, a niektóre jej licencje nie miały sobie równych. Oto kilka przykładów kiedy Sony skopiowało Nintendo.

Reklama

Można skopiować rzecz, lecz nie wizję

To urządzenie wzbudzało śmiech od pierwszego wejrzenia

PlayStation Move. Trudno powiedzieć czy ktokolwiek się tego spodziewał, ale stało się; Nintendo Wii, konsola z przestarzałą grafiką, ale bazująca w 100% na pilocie, którym trzeba było, dosłownie ruszać (na przykład grając w golfa) zawładnęła światem, w końcówce pierwszej dekady XXI wieku. Nie można się dziwić konkurencji, że jak najszybciej się starała wejść na rynek z własnym systemem bazującym na wykonywaniu fizycznych ruchów kontrolerem tak samo jak Wii.

Wiele rzeczy było lepsze niż propozycja Nintendo, technologia, jakość wykonania, ergonomia, cóż... Wygląd nie, ten od początku wzbudzał inne skojarzenia, niemniej, na papierze było lepiej. Szczególnie technologicznie, Sony używało precyzyjniejszej technologii i droższe, Bluetooth. Niestety, wszystko to na papierze. Podczerwień Wii była prymitywną technologią, ale działała niezawodnie, a Move trzeba było często kalibrować, no i nie zapominajmy, że po prostu nie było ciekawych gier. Sony próbowało za bardzo i to się ostatecznie nie opłaciło.

Skoro Nintendo potrafi, to i my zrobimy naszego brawlera imprezowego!

PlayStation All-Stars Battle Royale. Czy ktokolwiek — włączając w to Sony — pamięta, że coś takiego w ogóle istniało? Była to odpowiedź na Super Smash Bros., ukochaną serię fanów Nintendo, która w pewien sposób spełniała marzenia graczy z gatunku "a co by było gdyby Księżniczka Zelda musiała walczyć z Super Mario?". To jednak samo w sobie nie było jedyną przyczyną sukcesu marki. Dopracowany system walki pełen niuansów i inne zasady zwycięstwa niż dotychczas (wyrzucenie z areny) przyciągnęły do siebie graczy z całego świata, z czego anglojęzyczna część, nawet nie znała niektórych bohaterów i mimo to zdobyła ich serca.

Zatem co się wydarzyło, że firma o równie bogatej historii nie potrafiła powtórzyć sukcesu konkurencji? Z perspektywy czasu, wydaje się, że za bardzo się starano stworzyć bezpośrednią konkurencję, zapominając kompletnie o tym, co sprawia, że Smash Bros. tak przyciąga graczy. W przypadku All-Stars Battle nic nie wydawało się być częścią przemyślanej całości. Miło było zobaczyć tak zapomnianą postać jak PaRappa czy Sly Cooper, lecz obok Big Daddy'ego (BioShock) czy Isaaca Clarke'a (Dead Space), wyglądało to tak jakby, Sony nie miało wiary w sukces własnych marek. Na domiar system walki był zbyt prostolinijny.

Oto bohater, który przejdzie do historii jak Mario

Sackboy to nie jest Mario i chyba w taki sposób można by było zakończyć temat, po prostu. W obecnych czasach Sony na szczęście przestało podobnych prób, ale w erze PlayStation 3, aż przykro się patrzyło, jak starano się wszędzie wepchnąć podstawową postać serii gier Little Big Planet. Gry z udziałem Sackboya zbierały raczej dobre oceny i strona jej poświęcona na Wikipedii zaznacza wielokrotnie jej rozpoznawalność, wśród ludzi stawiając obok takich sław jak wspomniany Mario i Lara Croft, lecz trudno nie odnieść wrażenia jednostronności autora tej strony. Tym bardziej że w przytoczonych rankingach była obecna postać Media Molecule, czy Agent 47, lecz zabrakło... Pikachu.

Te pomysły Nintendo na PlayStation Sony, zrobiło to lepiej

Gałki analogowe, czyli dzisiejszy standard branży

Ludzie często o tym nawet nie tyle, że zapominają, ile po prostu nie wiedzą, że to nie z PlayStation przyszła era gałek analogowych. Nintendo 64, a dokładniej gry, które z sukcesem używały tego prostego rozwiązania otworzyły drzwi branży na rozwiązanie, bez którego nie można sobie obecnie wyobrazić gamingu. Firma z Kioto nie była wynalazcą tej metody sterowania, lecz nie można im odebrać silnego wpływu na branżę.

Pierwsza konsola PlayStation była pakowana z czymś, co właściwie można nazwać wygodniejszą wersją kontrolera z Super Nintendo (nie ma się co dziwić, biorąc pod uwagę relację firm w latach 90.), pozbawioną gałek analogowych. Dopiero sukces Super Mario 64 i Legend of Zelda Ocarina of Time, ugruntował drążek, jako niezbędną część każdego pada. Sony wydało w odpowiedzi Dual Shocka, który zmienił całe oblicze branży już na zawsze. Dwie gałki to standard, bez którego już nikt się nie obejdzie.

Reklama

PlayStation utarło nosa szefowi Nintendo

Gdy w drugiej połowie lat 90. Hiroshi Yamauchi w niespodziewanym ogłoszeniu współpracy z Philips wbił nóż w plecy Sony, bo to właśnie z tą firmą miała być ogłoszona przyszłość Nintendo. Mogłoby się wydawać, że przyszłość PlayStation będzie w tarapatach. Wiemy dzisiaj, jak się to skończyło i trudno tutaj nie przyklasnąć Sony za wytrwałość i chłodny umysł. Po mistrzowsku rozegrali karty i stworzyli nową potęgę w branży gier, która przez dwie generacje miała pokazywać Nintendo, gdzie jest ich miejsce, gdzie tamci niestrudzenie musieli szukać gruntu pod nogami aż do drugiej części pierwszej dekady XXI wieku. Nie jest to przykład kopiowania Nintendo, lecz warto przypominać o tej historii, bo gdyby potoczyła się inaczej, to aż trudno sobie wyobrazić jak wyglądałaby ta branża dzisiaj.

Kopiowanie rozwiązań to jest oczywiście normalna sprawa. Rozwój nie jest wymyślaniem czegoś z niczego. To wyciągnie wniosków z tego co się dzieje wokół i adaptowanie lepszych rozwiązań do własnych systemów. Dlatego też nie można zapominać, że chociaż Sony próbowało czasami dosłownie skopiować sukces Nintendo, tak przy innych okazjach, chłodno analizowali oraz wdrażali rozwiązania, którymi wpływali nie tylko na przyszłość własnej firmy, lecz całego medium. Dodatkowo Nintendo to po prostu ciekawy wyjątek. Od lat potrafią się trzymać własnej ścieżki, którą zawdzięczają oddanym fanom i sprawdzonym markom. Obydwie firmy reprezentują odmienne podejścia do prowadzenia rozrywkowych potęg, a na ich konkurowaniu zyskują gracze, więc niezależnie od obozu, jest się z czego cieszyć.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama