Ostatnia konferencja firmy Apple jak domniemano przyniosła nam nie tylko nową generację telefonu iPhone, ale także zupełnie odświeżoną linię odtwarzac...
Ostatnia konferencja firmy Apple jak domniemano przyniosła nam nie tylko nową generację telefonu iPhone, ale także zupełnie odświeżoną linię odtwarzaczy iPod. Nano stał się teraz uboższą wersją toucha, który to zaś po raz pierwszy dostępny jest aż czterech wariantach kolorystycznych i stał się "zlepkiem" trzech ostatnich iPhone'ów. Mimo nowości, oficjalne, a szczególnie polskie ceny nie zachęcają do zakupu.
Po przemianie jakiej doczekał się w 2010 roku iPod nano oczekiwano, że Apple podąży tą ścieżką również w siódmej generacji tego odtwarzacza. Spodziewano się więc wydania oficjalnych akcesoriów umożliwiających zaczepienie iPoda na nadgarstku, by pełnił rolę zegarka; wyposażenia w większość ilość wariantów wizualnych zegara, bezprzewodowej łączności Bluetooth, by można było nosić go na ręce i bez plątaniny kabli słuchać muzyki; a nawet modułu Wi-Fi do bezprzewodowej synchronizacji z programem iTunes czy bezpośrednio ze sklepem internetowym. Doczekaliśmy się jednak jedynie wprowadzenia łączności za pomocą technologii Bluetooth, która i tak przy takim, a nie innym kształcie i rozmiarach nie pozwoli na umieszczenie odtwarzacza na nadgarstku i cieszenie się bezprzewodową muzyką.
Z całą pewnością pierwsze recenzje tego odtwarzacza również nie przysłużą się zwiększeniu sprzedaży nowego iPoda nano - zarzucane mu jest ograniczone oprogramowanie, co jest przyczyną dosłownego marnowania się powierzchni ekranowej - 2,5 calowy ekran który służy jedynie do przeglądania zasobów muzycznych? No tak, można jeszcze odtworzyć film wideo, ale czy ktokolwiek zdecydowałby się na przeżycie półtoragodzinnej przygody na tak niewielkim ekranie? Co najwyżej kilkuminutowe klipy - na przykład teledyski muzyczne. Brak aplikacji byłby być może wybaczalny, jednak brak wspomnianego modułu Wi-Fi, a co za tym idzie brak dostępu do sklepu bezpośrednio z urządzenia lub możliwości bezprzewodowej synchronizacji w dobie usługi iCloud i innych usług w chmurze wypada blado.
Tak więc za kwotę 729 złotych dostaniemy odtwarzacz z dotykowym ekranem o pojemności 16 gigabajtów i to wszystko. W porównaniu więc do iPoda touch czwartej generacji, który nadal jest dostępny w sprzedaży za 899 złotych, nowy iPod nano może mieć bardzo ciężką przeprawę. Co ważniejsze, chyba po raz pierwszy Apple oferuje dwa urządzenia w podobnej cenie, tak bardzo od siebie różne, co może i tylko zaszkodzić.
"Wyższy" iPod touch posiada w sobie aparat z matrycą o rozdzielczości 5-megapikseli z iPhone'a 4. iPhone'owi 4S zawdzięcza on procesor A5, natomiast tak samo jak iPhone posiada ekran Retina o przekątnej 4-cali. Polska cena wersji 32 gigabajtowej to 1349 złotych, a dwa razy pojemniejszy model to wydatek rzędu niemalże 1800 złotych. Naprawdę sporo, nawet gdy przejrzymy listę funkcji i możliwości. Kto mógłby zdecydować się na jego zakup? Osobiście typowałbym tylko dwie możliwości - ktoś kto korzystał już lub chce zacząć korzystać za aplikacji z App Store, jednak nie zdecyduje się na zakup iPhone'a z jakichkolwiek powodów, lub osoba która oczekuje od odtwarzacza muzycznego, który może także stać się teraz konsolą do gier, smartfonem z dostępem do Sieci za pomocą Wi-Fi czy nawet aparatem cyfrowym. Przy takiej konfiguracji (minimalnie 3 w 1) kwota 1349 złotych nie wygląda już tak irracjonalnie.
Jeżeli pamięć mnie nie zawodzi, Apple już dawno nie chwaliło się rosnącą ilością sprzedanych iPodów - bo nie byłoby czym. Coraz większa ilość ludzi wybiera smartfona i/lub tablet. Pytanie więc brzmi, czy pomiędzy smartfonem, a tabletem i komputerem jest jeszcze miejsce na tego typu urządzenia?
Źródła zdjęć: Trustedreviews, Techradar.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu