Nacisk na urządzenia mobilne jest coraz większy, styl życia uległ znacznej przemianie. Kiedyś komputer stał sobie na biurku i wychodząc z domu zostawi...
Nacisk na urządzenia mobilne jest coraz większy, styl życia uległ znacznej przemianie. Kiedyś komputer stał sobie na biurku i wychodząc z domu zostawialiśmy go na swoim miejscu. Podobna sytuacja dotyczyła telefonu. Dziś pozbawienie się dostępu do elektroniki, a zwłaszcza do internetu, od rana do wieczora, dzień po dniu, jest nie do pomyślenia. Telefon komórkowy i laptopa ma już niemal każdy, nawet osoby niezwiązane ze światem IT. Osoby zaliczające się do tzw. early adopters moją ponadto nowoczesny smartfon, czytnik, tablet... Czy w związku z tym komputer stacjonarny, składak, stracił rację bytu? Czy miejsce pracy przy biurku odchodzi do lamusa? Nie chodzi mi o erę post-PC, raczej o konkretne segmenty rynku i nawyki użytkowników komputerów.
Jak zaznaczyłem we wstępie, nie chcę podejmować tematu ery post-PC. To pojęcie znacznie szersze, wybiegające dalej w przyszłość. Na dodatek nie ma zgodności co do tego czym era post-PC jest, czy chodzi o całkowite wyparcie komputerów stacjonarnych z naszego życia, czy jedynie pozbawienie ich dominującej pozycji wśród innych urządzeń spełniających podobne funkcje.
Interesuje mnie konkretnie przypadek komputerów stacjonarnych, często składanych z części samodzielnie, lub na zamówienie, z myślą o konkretnym zastosowaniu. Stojący na biurku, podłączony na stałe do monitora lub kilku, klawiatury i myszki. Tworzącego stałe stanowisko pracy lub rozrywki. Ile osób jeszcze zdecyduje się na taki komputer, zamiast laptopa czy jeszcze nowszego gadżetu?
Zacznijmy od tego, że komputer stacjonarny nigdy nie był tworzony dla mas i traktowanie go jako takiego może doprowadzić do mylnych wniosków. Oczywiście popularyzacja komputerów nabrała ogromnego rozpędu i znalazł on tyle zastosowań, że trafił do naprawdę wielu domów. Jedną z przyczyn był fakt, że w pewnym momencie jego historii nie miał alternatywy dla osób, które tak naprawdę chcą sprawdzić pocztę albo sprawdzić co u znajomych na portalu społecznościowym i jakiekolwiek urządzenie, które na to pozwala jest równie dobre. Dzisiaj taka osoba chętniej kupi netbooka, zwykłego laptopa, czy nawet tablet. Podstawowy target komputera nie uległ jednak znacznym zmianom. Kierowany jest do osób potrzebujących odpowiedniej mocy obliczeniowej, możliwości konfiguracji. Do świadomych swoich potrzeb konsumentów. Tak było na początku i tak jest obecnie. Historia zatoczyła koło.
Jakie to są potrzeby? Przewagi komputera stacjonarnego nad laptopem są powszechnie znane, ale dla porządku warto je przypomnieć:
- modularna budowa pozwalająca skonfigurować sprzęt do własnych potrzeb
- znacznie korzystniejszy stosunek wydajności do ceny
- powyżej pewnego poziomu, wydajność nieosiągalna dla innych rozwiązań domowych
- możliwość stosunkowo łatwej modernizacji i ewentualnej wymiany popsutych części
- sprzyja wydzieleniu wygodnego, produktywnego miejsca pracy (aczkolwiek przy odpowiednich staraniach, takich jak stacja dokująca i zewnętrzny monitor jest to możliwe również z laptopem)
Widać wyraźnie, że zalety są zdecydowanie istotne, chociaż niekoniecznie każdy musi je doceniać. Wszystko koncentruje się wokół wydajności i indywidualnej konfiguracji. Co do potrzeby wydajności, jestem spokojny, że to grono odbiorców się nie zmniejsza. Gotowe stacje robocze dla grafików, osób zajmujących się edycją wideo (teraz w Full-HD) oraz cała reszta zastosowań wymagających dużej mocy obliczeniowej powoduje, że zapotrzebowanie się nie zmniejsza, wręcz odwrotnie. Wraz z rosnąca ilością danych do przetworzenia, zwiększa się potrzeba szybkich komputerów.
Pytanie czy nie będzie ubywać osób będących w stanie samemu złożyć dla siebie komputer. Osób, które zawsze wolą zrobić wszystko od podstaw, planując każdy z podzespołów, zamawiać części, składać w całość, przeprowadzić niezbędne testy, skonfigurować i używać. Nie ma co ukrywać, że zdecydowana większość woli nie bawić się w takie rzeczy. Wolą rozwiązania gotowe. W stosunku do tych ludzi, maniaków komputerowych będzie zawsze mniej.
Papierkiem lakmusowym zmian jest przekształcenie profilu giełdy komputerowej. Z początku była ona mekką wszystkich geeków. To na niej można było zobaczyć najtrudniej dostępny sprzęt. Złożyć komputer jakiego nie zaoferowałby żaden sklep. To na niej ludzie wymieniali się programami, jeszcze na dyskietkach. To były jeszcze czasy Warszawskiej Giełdy Komputerowej na Grzybowskiej.
Obecnie giełda jest przy ulicy Batorego i wygląda całkiem inaczej. Najnowszego sprzętu jest jak na lekarstwo, bo kosztuje drogo i nie zawsze się sprzeda. Dominują tanie i najpopularniejsze części, oraz używane, do starych, nieprodukowanych już komputerów. Oczywiście, głównym powodem zmian jest internet. Teraz najłatwiej zamówić części wysyłkowo, kupując w internetowych sklepach lub przez Allegro. Na giełdzie dominuje starsze pokolenie miłośników komputerowych. Mimo wszystko przechadzam się tam raz na kilka weekendów.
Ciekawym wyznacznik popularności komputerów stacjonarnych są gracze. Każdy gracz wie, że choć jest coraz większa ilość laptopów zaprojektowanych specjalnie z myślą o nich, to prawdziwa rozrywka dostępna jest tylko dzięki najwyższej jakości komputerom stacjonarnym. Żaden laptop nie ma szans zaoferować choćby zbliżonej jakości grafiki.
Według danych Nvidii, jednego z największych producentów kart graficznych, sprzedaż gier dla komputerów PC ma się coraz lepiej i niedługo przegoni konsole. Obrazuje to poniższy wykres, który przedstawił serwis Extreme Tech:
Powodów takiego stanu rzeczy może być kilka, jednym z nich jest fakt, że obecna generacja konsol jest na rynku od dawna i zbliża się do czasu przejścia na emeryturę. Ich wnętrzności nie są w stanie zaoferować takiego samego "wow factor" jak w momencie kiedy wchodziły na rynek. Gracze w poszukiwaniu nowocześniejszej grafiki coraz częściej sięgają po zdecydowanie mocniejsze pecety.
Do kwestii czysto technicznych dochodzi jeszcze element organizacji środowiska pracy. Co prawda, jeśli dysponujemy odpowiednią przestrzenią, również laptop po podłączeniu odpowiednich peryferiów w postaci zewnętrznego monitora i myszki, a czasem również klawiatury, może z powodzeniem spełniać taką rolę. Mimo wszystko, ciągłe podłączanie i odłączanie jest kłopotliwe i osobiście wole inne rozwiązanie - synchronizowanie danych pomiędzy komputerem stacjonarnym a laptopem, który nigdy nie spełnia roli tego pierwszego, jest zawsze spakowany i gotowy do drogi.
Dla mnie stanowisko pracy jest bardzo ważne, w końcu spędzam przed monitorem większą część niemal każdego dnia. O zrobieniu czegoś sensownego, bez kawałka stołu, nawet nie ma co mówić, jednak chodzi o coś więcej. Odpowiedniej jakości, przyjazny dla oczu monitor, albo najlepiej dwa. Ulubiona klawiatura i myszka. Podłączony tablet Wacom, dobre jakości głośniki. Tak pracuje się znacznie wydajniej i przede wszystkim przyjemniej. Ktoś kto raz zakosztował podobnego komfortu, będzie miał problem z całkowitym przeniesieniem się na rozwiązanie bardziej mobilne.
Wiem to po sobie. Od kiedy przyzwyczaiłem się pracować na dwóch monitorach, za każdym razem kiedy siadam do laptopa, czegoś mi brakuje. Jest ciaśniej, odrobinę wolniej, nie wszystko jest pod ręką. Oczywiście, że dalej mogę pracować, ale dobrowolnie się nie zamienię. Testując jak spisuje się nowy netbook, korci mnie, żeby przejść do drugiego pokoju i wygodnie rozsiąść się tam gdzie zawsze. Rozwiązania mobilne są pociągające na wyjazdach, jednak nie w pobliżu standardowego miejsca pracy.
Wiadomo, nie każdy może sobie na to pozwolić. Niektórzy pozostają w ciągłym biegu i dla nich żadne rozwiązanie, choćby nie wiem ile wydajniejsze, wygodniejsze czy tańsze nie jest wystarczająco dobre, jeśli nie jest mobilne. Każdemu według potrzeb.
Wiem, że sam nigdy nie zrezygnuje całkiem z komputera stacjonarnego. Co prawda zacząłem doceniać urządzenia mobilne i laptop stał się nieodzownym wyposażeniem, to jednak traktuję go podobnie jak inna elektronikę, jak empetrójkę. Kupiłem gotowego i działa, do czasu aż nie kupię nowego, albo się nie zepsuje. W swój stacjonarny komputer włożyłem sporo czasu, aby nabrał obecna formę. Służy mi od przeszło dwóch lat i mimo wielokrotnego wciskania z niego wszystkich sków, w postaci dziesiątek godzin pracy pod maksymalnym obciążeniem, nigdy mnie nie zawiódł, nie zawiesił się.
Następny komputer stacjonarny również będę składał i kolejny też. Zdaję sobie sprawę, że nie należę do większości konsumentów elektroniki, że tego typu podejście nigdy nie będzie głównym nurtem, ale też nigdy nie miało być. Komputer stacjonarny to określone narzędzie, dla określonego odbiorcy. W najbliższej przyszłości nie zostanie zastąpiony przez nic innego, zwłaszcza rozwiązania mobilne, które muszą nieść ze sobą całą gamę kompromisów, żeby móc pracować na baterii.
Ciekawi mnie ile jest osób podobnych do mnie wśród czytelników Antyweb? Kto z was ceni sobie swoje stanowisko pracy wraz z stacjonarnym komputerem? Czy jestem w dramatycznej mniejszości?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu