Microsoft stając w obliczu zmian rynku, spopularyzowania urządzeń mobilnych z ekranem dotykowym, musiał podjąć trudną decyzję: co zrobić aby dostosowa...
Dlaczego nie lubimy Windows 8?
Z wykształcenia psycholog zajmujący się ludzką str...
Microsoft stając w obliczu zmian rynku, spopularyzowania urządzeń mobilnych z ekranem dotykowym, musiał podjąć trudną decyzję: co zrobić aby dostosować się do zachodzących zmian? Na najwyższym poziomie ogólności miał do wyboru trzy drogi: udawać, że nic się nie stało, wypuścić zupełnie nowy system mobilny lub spróbować pogodzić dwa poprzednie rozwiązania, czyli system desktopowy z trybem dotykowym. Tak naprawdę każda z tych możliwości niesie ze sobą szereg trudności.
Udawajmy, że nic się nie stało
To rozwiązanie zadowoliłoby najbardziej wszystkich użytkowników, którzy przyzwyczaili się do Windows XP i nie chcą żadnych zmian, bo działa, to po co zmieniać? Takich osób jest naprawdę zaskakująco dużo. Oczywiście XP jest tu pewną przenośnią, chodzi o wypracowany schemat posługiwania się systemem, menu start, programy itp. Wszystko co zachował jeszcze w miarę wiernie Windows 7. Problem polega na tym, że ci użytkownicy, chociaż lojalni, nie koniecznie będą kupowali nowsze wersje systemu, bo to co już mają podoba im się najbardziej.
Jest jeszcze jeden problem. Historia pokazała, że zwykły Windows nie sprawdza się na ekranach dotykowych. Wbrew pozorom było całkiem sporo modeli (jak na ówczesne standardy) z Windows XP i późniejszymi. Czemu w zasadzie się o nich nie słyszało, nie było ich widać u innych osób? Bo się po prostu nie przyjęły. Obsługa trybu desktop i tylko desktop palcem na ekranie nie jest ani wygodna ani precyzyjna. Potrzebne są dodatkowe przyrządy, a to zabija prostotę tabletu. Do tego, do niedawna nie było mobilnych procesorów, które mogłoby pełnoprawnemu systemowi operacyjnemu podołać.
Skoro desktopu rodem z czasów klawiatury i myszki nie da się przeszczepić na ekran dotykowy, to pozostanie na tym etapie, oznaczałoby dla Microsoftu powolną śmierć. Trwałaby ona długo, bo komputery i laptopy jeszcze długo będą potrzebne w swojej tradycyjnej formie, ale z rozwojem nie miałby to nic wspólnego. To jak sprzedawanie tylko części zamiennych do nieprodukowanych już samochodów. Z początku biznes może być niezły, z czasem jednak sprzedaż będzie spadać, aż całkiem stanie, bo oldtimery się wykruszą.
Stawiamy wszystko na mobile
To przeciwstawne podejście, które z sukcesem zastosowało Apple. Stworzyć od zera system mobilny, specjalnie pod kątem takich urządzeń. Problemy są jednak dwa. Pierwszy jest taki, że firma z Redmond przespała kluczowy moment i dwa systemy mobilne, dwóch największych konkurentów zdołały zadomowić się na rynku, rozwinąć sklepy z aplikacjami, wypuścić kilka generacji urządzeń mobilnych. Wejście na taki rynek jest ekstremalnie trudne, nawet jak dysponuje się ogromną ilością pieniędzy i środków do przeprowadzania badań R&D. Dobitnie pokazał to Windows Phone. Nie znaczy to, że nie może się udać, ale to droga przez mękę. I jest jeszcze jeden problem.
Największą zaletą systemu Microsoftu była do tej pory najszersza kompatybilność z aplikacjami i najpowszechniejszy standard na świecie. Można za to Microsoftu nie lubić, ale nie można temu zaprzeczyć, że to jest jedna z kluczowych zalet Windows. Stworzenie systemu od zera, niekompatybilnego wstecznie, tak jak iOS jest niekompatybilny z OS X, oznaczałoby wyrzucenie tej największej zalety i przewagi nad konkurencją do kosza. Zwłaszcza, że nadszedł moment, kiedy procesory mobilne są wystarczająco szybkie, by sobie poradzić nie tylko z aplikacjami mobilnymi. To by było zwyczajnie głupie nie wykorzystać takiej okazji.
System dotykowy w niedotykowym świecie
Stało się więc jasne, że połączenie trybu dotykowego i normalnego systemu to jedyne rozsądne wyjście w przypadku firmy z Redmond. Nie mam co do tego najmniejszej wątpliwości. Nie rozwiązało to jednak wszystkich problemów. Jednym z nich jest fakt, że cały świat nie przesiądzie się z dnia na dzień na ekrany dotykowe we wszystkich urządzeniach, w tym w laptopach czy komputerach stacjonarnych. Ktoś kto kupił laptop przed wprowadzeniem Windows 8 nie wymieni go prawdopodobnie przez parę lat. Monitor biurkowy może nie być wymieniany przez lat 10 i więcej w pewnych przypadkach. Nie ma więc sensu oczekiwać, że znaczący procent komputerów działających pod kontrolą Windows będzie w stanie w niedługim czasie wykorzystać zalety możliwości interfejsu dotykowego.
Ponieważ system zawierać będzie zarówno tryb dotykowy jak i zwykły desktop, wprowadza to pewne zamieszanie i może sprawiać wrażenie, ze cześć systemu jest dodana na siłę. Ale czy można tego uniknąć? Biorąc pod uwagę, że ani rozdzielenie systemu na dotykowy i niedotykowy, ani zostawienie go takim jakim był nie mogło być brane pod uwagę? Zwłaszcza, że tu pojawia się kolejny problem i jest większy niż poprzedni.
Przyzwyczajenia drugą naturą człowieka
Jak przekonać ludzi, którzy używali do tej porty tylko desktopu i nie mają ekranu dotykowego, żeby spróbowali czegoś nowego? Wiem na swoim przykładzie, że jest to cholernie trudne. Mając od roku Windows 8 nie widziałem w trybie Modern nic godnego uwagi. Nie chciałem z nim eksperymentować, poznawać go, dać mu szansę. Nie byłem wkurzony, że jest, bo mogę go w zasadzie całkowicie pomijać, a wyszukiwanie aplikacji jest wygodniejsze i szybsze niż sięganie do menu start. Wystarczy kliknięcie na lupkę i trzy pierwsze litery, żeby wyłowić jedną z kilkudziesięciu aplikacji. Mimo to nie sięgałem do Modern wcale.
Może nie jestem najbardziej agresywnym early adopterem na świecie, ale jako bloger technologiczny ciągle spotykam się z nowymi technologiami, eksperymentuję i siłą rzeczy muszę być bardziej otwarty na nowości niż statystyczny Kowalski. Mimo to, w Windows wsiąkłem od tak dawna, że nie chciałem opuszczać swojej strefy komfortu i uczyć się nowych rzeczy. Oczywiście są tu pewne elementy, które trochę mi w tej zatwardziałej postawie pomogły, jak sklep Windows, który nie wyrzucał automatycznie wszystkich wyników, jeśli nie pogrzebało się w opcjach czy niemożność ustawienia na jednym ekranie zwykłego pulpitu, a na drugim Modern. Obie rzeczy i wiele innych naprawiono w wersji Windows 8.1, ale nie mam wątpliwości, że to przyzwyczajenia były największą przeszkodą.
Skąd o tym wiem? Bo po testach tabletu z Windows 8.1 zmieniłem swoje podejście do trybu Modern. Zacząłem korzystać z niego na komputerze stacjonarnym, gdzie nie mam monitora dotykowego. Po prostu zwykle, gdy akurat nie potrzebuję podwójnego pulpitu, co w moim przypadku zdarza się raczej rzadko, na drugim monitorze mam odpalone aplikacje Modern. A to komunikator, a to Deezer, a to kontakty, zbierające informacje z Facebooka i Twittera. Przestałem się nawet bronić przed przeglądarką zdjęć, której wcześniej unikałem jak ognia. Nie przeszkadza mi teraz, że przenosi mnie do trybu Modern, skoro Alt+Tab mogę wrócić do tego co przed chwila robiłem. Więcej pozytywnych doświadczeń spisałem w artykule "Windows 8.1 na tablecie - wrażenia, jak na Windows-sceptyka, zaskakująco pozytywne".
Czemu nie zostawić Modern tylko na tabletach?
Jak pisałem ciut wyżej, od początku z sukcesem unikałem trybu Modern, a więc nie jest on absolutnie nie do uniknięcia. Mimo wszystko cześć osób irytuje się, że w ogóle jest. Czemu nie zostawić go tylko na tabletach? Czemu nie zostawić jako dodatku instalowanego osobno i tylko dla chętnych?
Oczywiście zabiłoby to ideę unifikacji systemu na tablecie z tym na laptopie czy komputerze stacjonarnym. Albo system posiada wszędzie identyczny zestaw funkcji albo nie. Jeśli nie posiada identycznego zestawu, to po zmianie urządzenia trzeba przestawić się na inny rodzaj obsługi, nigdy nie ma pewności czy wszystko to co działa na komputerze, zadziała na tablecie i tak dalej.
Nie mniej ważna jest jednak odrobina walki z naszymi przyzwyczajeniami. Skoro ja mając Modern pod nosem przez rok nie zacząłem z niego korzystać, kto by do niego sięgnął, gdyby był tylko na komputerach z ekranem dotykowym, kto zainstalowałby ewentualny dodatek? Ułamek promila użytkowników normalnych komputerów.
Przyzwyczajenia nie są złe, jeśli przyzwyczailiśmy się do rzeczy, które są dla nas dobre i pozostają niezmienione, jak mycie zębów. Jednak nie wszystkie przyzwyczajenia takie własnie są. W świecie technologii i elektroniki, duże zmiany dokonują się we względnie krótkim okresie czasu. Gdybyśmy nie zmieniali swoich przyzwyczajeń, to wciąż posługiwalibyśmy się konsolą tekstową, która jest bardzo efektywnym sposobem na wchodzenie w interakcje z komputerem i w wielu miejscach deklasuje obsługę myszką. Nie nadaje się jednak do wszystkiego i ma znacznie większą barierę wejścia. Zmiany są konieczne, nawet jeżeli nie zawsze nam się to podoba i wymaga określonego wysiłku, żeby nauczyć się nowych rzeczy. Zawsze do pewnego stopnia będziemy się przed nimi bronić, nawet jeżeli są dobre.
Dlatego przycisk start odsyła nas do trybu Modern i dlatego z początku tryb Modern pojawiał się domyślnie po uruchomieniu komputera. Jest to konieczna zachęta do poznawania nowych rzeczy, poniekąd wbrew nas. To trochę tak jak ze zmianami wyglądu lubionego serwisu internetowego. Niemal zawsze każda większa zmiana spotyka się z wielką falą krytyki, po czym po jakimś czasie wszyscy zapominają, że kiedyś było inaczej. Czasem trzeba robić swoje i przeczekać niezadowolenie swoich użytkowników.
Nie bronię, lecz wskazuję problemy
Nie o to chodzi, że Microsoft wszystko robi świetnie, a tylko my, użytkownicy jesteśmy marudni. Windows 8 zawierał sporo błędów. Część z nich udało się naprawić w Windows 8.1, cześć jeszcze została do poprawy. Nie wszystkie aplikacje modern działają poprawnie na wszystkich urządzeniach. Proces doskonalenia nowego interfejsu będzie trwał jeszcze długo.
Chodzi o to, że po pierwsze dałem się przekonać do pewnych rozwiązań nowego interfejsu i nie żałuję, że to zrobiłem oraz o to, że nie widzę lepszego wyjścia dla Microsoftu, jak obecnie obrana droga, która może być długa i wyboista, ale wydaje się lepsza od rozdzielenia systemu desktopowego i mobilnego czy całkowitego zaniechania eksperymentów z wejściem na rynek urządzeń dotykowych. Uczynienie z starych Windowsów powszechnego standardu jest wielką siłą, ale i słabością Microsoftu, który konkuruje sam ze sobą. Największym wyzwaniem są użytkownicy przyzwyczajeni do starych rozwiązań, które wciąż działają. Wyjście poza tę strefę komfortu jest konieczne, jeżeli ma nastąpić ewolucja w kierunku nowych rozwiązań.
Chyba, że ktoś z czytelników ma chociaż w teorii pomysł jak Microsoft mógłby rozegrać to lepiej niż rozegrał i zechce się podzielić swoim pomysłem w komentarzu pod artykułem.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu