Gry

Czuję się jak frajer, bo kupiłem Cyberpunk na premierę w pełnej cenie

Paweł Winiarski
Czuję się jak frajer, bo kupiłem Cyberpunk na premierę w pełnej cenie

Tak, jak pewnie duża część z Was, regularnie przeglądam promocje na gry. Jestem zaskoczony tym, jak szybko Cyberpunk 2077 tanieje i nie mówię tu o dziwnych kluczach z szemranych serwisów, ale normalnych, dostępnych w zwykłych sklepach wersjach pudełkowych.

Pudełkowy, konsolowy Cybepunk 2077 za pół ceny, 3 miesiące po premierze

Gry z czasem tanieją i to nie jest tajemnica. Jedne szybciej, drugie wolniej, ceny innych stoją w miejscu przez długie lata (hej, Nintendo). Są oczywiście wyjątki od reguły i nieco inaczej prezentują się produkcje z mocno rozbudowanymi trybami rozgrywek sieciowych, ale dobre, ciepło przyjęte gry single player trzymają swoją cenę zaskakująco długo. Jest oczywiście jakiś punkt zwrotny, w którym pojawiają się promocje i czyszczenie sklepowych magazynów, przez co cierpliwi mogą kupić grę taniej niż na premierę. Generalnie kupowanie na tak zwany start oznacza późniejsze mierzenie się ze świadomością wtopienia niemałych pieniędzy za możliwość ogrania czegoś od razu.

Kiedy jednak najmocniej promowana gra w historii z obiecanym ogromnym światem, toną usprawnień, trybem sieciowym i bardzo długim czasem wsparcia aktualizacjami i dodatkami kosztuje połowę pierwotnej ceny już trzy miesiące po premierze - coś ewidentnie jest nie tak.

Swojego Cyberpunka 2077 na PS4 (ogrywałem grę na PS5) kupiłem za 240 złotych. Udało mi się “upolować” małą premierową promocję, więc zaoszczędziłem kilka złotych znajdując fajną ofertę w mniejszym sklepie z grami. Wczoraj natknąłem się na to samo konsolowe pudełko w promocji za 139 złotych, czyli praktycznie połowę standardowej premierowej ceny. Najbardziej promowana gra w historii, trzy miesiące po premierze kosztuje połowę pierwotnej ceny. I nie wiem z jakiego powodu jest mi bardziej przykro - czy ze względu na wydanie prawie dwa razy większych pieniędzy, czy to, że kosztująca dużo mniej gra działa i wygląda teraz lepiej?

Tak, jestem zaskoczony.

Bardzo często szybko na wartości tracą gry, które się nie przyjęły. Chodzi przede wszystkim o produkcje stawiające na zabawę sieciową. Na rynku bardzo trudno się z taką grą przebić, bo poza dopracowanym tytułem trzeba mieć jeszcze sporo szczęścia by przekonać graczy, że powinni spędzać swój wolny czas akurat tu, a nie u konkurencji. CD Projekt RED obiecał bardzo dużo, póki co nie dotrzymał ani jednej z tych obietnic i nawet kiedy wydawało się, że wychodzą na prostą z łataniem podstawowej wersji gry, atak hakerów opóźnił pracę nad podstawowymi patchami. Wersja na konsole nowej generacji majaczy gdzieś na horyzoncie, ale bardzo trudno patrzeć z nadzieją na ostatni roadmap - moim zdaniem opóźni się wszystko. Pewnie po części dlatego sklepy wyprzedają swoje pudełkowe kopie Cyberpunk 2077, bo niesprzedane egzemplarze generują koszty magazynowania. Na pewno zauważyliście, że CP2077 bardzo często pojawia się w zestawach z konsolami, jakby sklepy chciały się pozbyć tych gier jak najszybciej, byle tylko nie stracić. Bo może za pół roku już nikt nie będzie chciał CP2077 kupić.

Cyberpunk 2077 błyskawicznie potaniał nie tylko na konsolach. Wejdźcie sobie na Łowców Gier i wpiszcie odpowiednie hasło w wyszukiwarce promocji. Zaleją Was wręcz wpisy o CP2077 w zestawach z konsolami oraz posty z listą promocji, gdzie polska produkcja na PC potrafi kosztować mniej niż 100 złotych, przy ofertach widnieje też często “-60%”.


A gry Nintendo wciąż kosztują majątek

A potem zróbcie to samo z Ring Fit Adventure. Posiadająca dodatkowe akcesoria gra fitness na Nintendo Switch została wydana w drugiej połowie 2019 roku. Na premierę gra kosztowała około 300 złotych, później...drożała jak szalona. Wiązało się to przede wszystkim z małą dostępnością zestawów, ale nawet dziś znalezienie nowej sztuki za około 340 złotych to praktycznie zawsze jakaś promocja, a na serwisach agregujących tego typu treści pojawiają się oferty za 320-330 złotych, ale wiąże się to z koniecznością zamawiania gry z zagranicy. Sam upolowałem niedawno grę w polskim sklepie za około 340 złotych i patrząc na niektóre oferty na Allegro, jestem zadowolony. To może Zelda: Breath of the Wild? Gra debiutowała na rynku wraz z Nintendo Switch równo 4 lata temu, w sklepach znajdziecie ją za...250 złotych. Gry Nintendo bardzo długo trzymają wysoką cenę i kupienie wersji pudełkowej praktycznie nigdy nie wiąże się z dużą stratą.

Wracając jednak jeszcze do Cyberpunk 2077. Trudno żebym nie czuł się jak frajer. Ogrywałem ten tytuł zaraz po premierze, skończyłem go jeszcze w grudniu musząc męczyć się z błędami i nagminnym zawieszaniem się gry. Kolejne aktualizacje sprawiły, że na konsolach jest lepiej, ale wciąż nie idealnie. Można więc powiedzieć, że kupiłem niedorobiony produkt w pełnej cenie, a dziś za połowę tej kwoty gracz dostaje bardziej dopracowaną produkcję. Spadająca cena wielu osobom kojarzy się też z jakością samej gry, więc logicznym jest myśleć, że po prostu ludzie nie chcą jej już kupować, a sklepy marzą tylko by pozbyć się pudełek ze swoich magazynów. Na pewno duży wpływ na całkowitą sprzedaż CP2077 ma fakt, że masa osób kupiła tę grę przed premierą i w pewnym sensie nasycono nią rynek. A może tak duże obniżki to też jakiś plan na podniesienie sprzedaży gry, tego pewnie nigdy się nie dowiemy. Jeśli jednak spojrzeć na to, ile kosztuje teraz CP2077 na poszczególne platformy i jakie zawirowania mają miejsce z cenami akcji firmy, trudno widzieć sukces CD Projekt RED. A przypomnę, że CP2077 miał być grą ciągle rozwijaną, tytułem na długie miesiące, sądziłem więc, że będzie trzymał cenę. Morał z tej historii jest niesamowicie prosty - trzeba było poczekać te trzy miesiące, kupić grę za połowę ceny i zagrać w choć trochę załataną wersję. No, ale CDPR był też firmą, której wszyscy zaufaliśmy i to był nasz największy błąd.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu