Felietony

Obraził rodzinę znanego komentatora. Gorzko tego pożałował

Jakub Szczęsny
Obraził rodzinę znanego komentatora. Gorzko tego pożałował
Reklama

Tomasz Ćwiąkała to znany dziennikarz piłkarski Canal+ Sport. Po tym, jak jeden z internautów opublikował nagranie, w którym wulgarnie obrażał zarówno jego, jak i jego rodzinę, sprawa trafiła na drogę sądową. Efekt? Wyrok skazujący, wysoka kara finansowa i prace społeczne dla autora nagrania. To kolejny dowód na to, że anonimowość w sieci to tylko iluzja.

Granica krytyki przekroczona

W czerwcu 2023 roku na platformie X pojawiło się nagranie, w którym jeden z użytkowników w brutalny sposób obraził Tomasza Ćwiąkałę i jego bliskich. Wideo miało szeroki zasięg, a jego autor nie krył się z tym, że chce zdobyć popularność na fali kontrowersji. Ćwiąkała, mimo oczywistej świadomości, że osoby publiczne są narażone na krytykę, uznał, że przekroczono wszelkie granice. Tak, osoby publiczne powinny mieć nieco grubszą skórę, ale — umówmy się — "pojazd po rodzinie" to przekroczenie wszelkich granic, zwykłe chamstwo i internetowa bandyterka. 

Reklama

Ćwiąkała przyznawał wielokrotnie, że przez lata bagatelizował internetowe zaczepki, ale kiedy w grę weszła jego rodzina, nie zamierzał odpuścić. Zapowiedział, że każda sprawa, w której będą mieszani z błotem członkowie jego rodziny, zostanie zgłoszona do sądu. Po dłuższym czasie od pierwszego oświadczenia w tej sprawie, wreszcie zapadł wyrok I instancji.

Surowy wyrok

Sąd Rejonowy w Piasecznie wydał wyrok skazujący. Internauta, który dopuścił się znieważenia, został zobowiązany do odbycia sześciomiesięcznych prac społecznych (po 20 godzin miesięcznie). Dodatkowo musi zapłacić 15 tys. zł nawiązki na rzecz Fundacji Gajusz oraz pokryć 4,6 tys. zł kosztów procesu.

Sama sprawa mogła zakończyć się szybciej i mniej dotkliwie dla skazanego, ale w ostatniej chwili wycofał się z ugody, która przewidywała niższą nawiązkę. Ów człowiek wykazał się więc butą do samego końca i... najpewniej gorzko tego pożałował. Gdyby skorzystał z ugody, zapewne inaczej byśmy pisali o tej sprawie. A może taka właśnie kara jest jak najbardziej sprawiedliwa?

Tomasz Ćwiąkała informuje o wygranej z hejterem. Uważa, że było warto.

Proces dla Ćwiąkały był kosztowny i trudny psychicznie, skorzystał z usług doświadczonego prawnika. Niemniej uważa, że warto było. Wyrok skazujący najpewniej bardzo go satysfakcjonuje. Poruszanie się po świecie prawniczym nie jest łatwe, stąd dobrze jest wybrać odpowiednią kancelarię. Wymaga to zaangażowania i pieniędzy, fakt. Ale satysfakcja ze zwycięstwa jest pewnie ogromna. I nie chodzi już tutaj o sam fakt wygranej, o zdeptanie kogoś przed wymiarem sprawiedliwości. Chodzi o... sprawiedliwość. Nie chodzi tutaj też o cenzurę, zamykanie ludziom ust. Powtórzę to raz jeszcze: niektórzy mylą wolność słowa ze szmatą do podłogi, którą można wytrzeć każdy brud i uzasadnić każde wypowiedziane słowo. Nie, to tak nie działa.

Hejterzy przepraszają

Przypadek Tomasza Ćwiąkały nie jest odosobniony. Coraz więcej osób publicznych decyduje się na drogę sądową, by walczyć z hejtem.

Pierwszy case, o którym pomyślałem: Jakub Wiech, dziennikarz specjalizujący się w tematyce energetycznej. Współpracując z kancelarią prawną, skutecznie identyfikuje hejterów i doprowadza do tego, że publicznie go przepraszają jeszcze przed batalią sądową. Tak stało się w przypadku użytkowników X o pseudonimach "coolfon" i "papjeż p0lak". Z kolei posłanka Koalicji Obywatelskiej Kamila Gasiuk-Pihowicz wygrała proces z mieszkańcem Skierniewic, który znieważył ją w sieci. Hejter musiał zapłacić 6 tys. zł kary.

Czytaj również: Edukacja zdrowotna na celowniku hejterów. Oburzeni samce są bezlitośni

Reklama

Takich spraw jest coraz więcej, mnóstwo w świecie celebrytów i influencerów, a jedno jest pewne – w internecie nikt nie jest anonimowy. Nawet anonimowe konta, startery "na kogoś" i telefon z lombardu mogą nie wystarczyć.

Czy warto ryzykować konsekwencje prawne? Historia Tomasza Ćwiąkały i podobne historie wielu innych osób pokazują, że nie. Hejt w internecie przestaje być bezkarny, a prawo staje się coraz skuteczniejszym narzędziem w walce z nim. I dobrze, bo ludzie w Sieci już dawno oszaleli.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama