Ile smartfonów sprzedano w poprzednim kwartale? Dużo. Nawet bardzo dużo, bo ponad ćwierć miliarda. Muszę przyznać, że ta liczba robi na mnie spore wra...
Ile smartfonów sprzedano w poprzednim kwartale? Dużo. Nawet bardzo dużo, bo ponad ćwierć miliarda. Muszę przyznać, że ta liczba robi na mnie spore wrażenie i uzmysławia, z jak potężną branżą mamy do czynienia. A to przecież nie koniec jej dynamicznego rozwoju. Przywołany wynik stanowi zaledwie cząstkę wszystkich ciekawych danych, jakie zostały ostatnio opublikowane. Sporo mówią one o tym biznesie i jego graczach. Najprawdopodobniej nie będziemy narzekać na nudę.
Na rynku trwa "festiwal" publikacji raportów kwartalnych. Wczoraj pisałem o wynikach Nokii, przedwczoraj skupiłem się na LG, głośno było też ostatnio o rezultatach Microsoftu i Apple. Swoją cegiełkę dorzuciła firma Strategy Analytics, która podsumowała m.in. sektor komórkowy. W ich analizach na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się segment smartfonów. Jeszcze niedawno media donosiły, że smartfony dogoniły pod względem wielkości sprzedaży tzw. zwykłe telefony. Ten stan nie mógł jednak długo trwać – "tradycyjne" słuchawki musiały ustąpić pola tym „inteligentnym”.
Nie będę się szczególnie skupiał na tradycyjnych telefonach, ale kilka słów warto im poświęcić. W poprzednim kwartale sprzedano prawdopodobnie około 418 mln komórek (telefony tradycyjne+inteligentne), co w porównaniu z rezultatami z III kwartału 2012 roku oznacza wzrost o 7% (wówczas było to 390 mln sprzedanych urządzeń). W tym samym czasie wzrost sprzedaży samych smartfonów wyniósł 45% - z blisko 173 mln słuchawek do 251 mln. Gdy dokona się prostych obliczeń i posegreguje te liczby, to szybko nasunie się wniosek, że dzisiejszą branżę komórkową napędzają przede wszystkim smartfony. Stanowiły one 60% komórek sprzedanych w ostatnich trzech miesiącach, a każdy kolejny kwartał będzie zwiększał ich udział procentowy w tym potężnym biznesie.
Wspominany trend świetnie widać na przykładzie Nokii. Przeglądając ich wyniki za poprzedni kwartał, w oczy rzuca się m.in. drastyczny spadek sprzedaży zwykłych telefonów: z 76,6 mln sztuk w III kwartale 2012 roku do 55,8 mln sztuk w okresie od początku lipca do końca września 2013 roku. Różnica wyniosła ponad 20 mln telefonów i Nokia nie zdołała jej uzupełnić sprzedażą smartfonów, co oczywiście musiało się przełożyć na mniejsze udziały firmy w omawianym rynku. Dzisiaj o hierarchii w komórkowym biznesie decyduje przede wszystkim sprzedaż smartfonów, a najlepszym przykładem jest tu lider branży: Samsung.
Samsung sprzedał w poprzednim kwartale ponad 120 mln telefonów komórkowych i prawie zdublował wynik drugiej na rynku Nokii. Wzrost sprzedaży rok do roku wyniósł 17%, a koreański koncern mógł się pochwalić blisko 29-procentowym udziałem w sprzedaży wszystkich telefonów. To świetne wyniki, ale bledną one, gdy spojrzy się wyłącznie na wyniki, jakie zanotowały smartfony. Koreańczycy zdołali sprzedać w trzy miesiące ponad 88 mln "inteligentnych" telefonów, czyli o 55% więcej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego (przypominam, że średnia wzrostu dla tego segmentu wyniosła 45%). To pozwoliło Samsungowi zająć ponad 35% rynku (przed rokiem było to blisko 33%).
Za ponad 1/3 smartfonów dostarczonych na rynek w ubiegłym kwartale odpowiada jedna firma. Trzeba im przyznać, że osiągnęli spory sukces. To przede wszystkim świetne wyniki na rynku mobilnym pozwalają koreańskiej korporacji bić kolejne rekordy przychodów i zysków. Każdy kwartał przynosi na konta firmy miliardy dolarów i nic nie wskazuje na to, by miało się to szybko zakończyć lub drastycznie zmienić. Warto przy tym zauważyć, że świetne wyniki nie wynikają jedynie ze sprzedaży topowych smartfonów azjatyckiego giganta.
Niedawno pisałem o wynikach sprzedaży smartfonu Galaxy S4 – firma w 6 miesięcy zdołała sprzedać 40 mln sztuk tego modelu. W ostatnim kwartale sprzedano kilkanaście milionów tych słuchawek, przyjmijmy, że 15 mln. To stosunkowo nieduża część całej ich sprzedaży. Można do tego dorzucić kilka innych urządzeń z wyższej półki (np. modele Note), ale ostatecznie i tak okaże się, że Samsung sprzedaje bardzo dużo smartfonów ze średniej i niższej półki cenowej. Czy to oznacza, że powinniśmy jakoś umniejszać udział droższych słuchawek w ich wynikach? Zdecydowanie nie – po pierwsze, to na nich zarabia się najwięcej, a po drugie, flagowce Samsunga są prawdziwymi lokomotywami ciągnącymi sprzedaż całej firmy (podejrzewam, że nie ogranicza się to jedynie do segmentu telefonów). Flagowe modele w 100% spełniają w ich ofercie swoją rolę: są nie tylko źródłem pokaźnych zysków, ale też wizytówką korporacji.
W kolejnych kwartałach Samsung zapewne nadal będzie poprawiał wyniki sprzedaży, ale najprawdopodobniej stanie się to zasługą tańszych modeli. Na tzw. rynkach wschodzących wciąż utrzymuje się wielki popyt na inteligentne telefony, ale klienci najczęściej decydują się tam na tańsze słuchawki. Korzysta na tym m.in. dobrze kojarzony oraz medialnie obecny Samsung z rozbudowaną ofertą i to nie ulegnie zmianie. Pojawia się natomiast pytanie, czy koreańska firma będzie w stanie zaskoczyć rynek kolejnym flagowcem? Nie tylko po to, by pobić rekordy "czwórki", ale by udowodnić, że nie jest liderem sektora przez przypadek. Korporacja musi pokazać, że potrafi robić innowacyjne produkty i wytyczać kierunek rozwoju branży. Zadanie z pewnością nie będzie proste.
Skoro już o innowacjach mowa, to nie można pominąć wicelidera rynku smartfonów, czyli firmy Apple. Gigant z Cupertino zaprezentował wczoraj swoje wyniki finansowe – zdaniem jednych dobre, według innych słabe. Nie będę się w to zagłębiał i wspomnę jedynie o sprzedaży smartfonów. Amerykanom udało się sprzedać w poprzednim kwartale 33,8 mln iPhone’ów, czyli o 26% więcej niż rok wcześniej. Tempo wzrostu znacznie niższe niż średnia dla całego rynku. Słabsza dynamika wzrostów sprawiła, że inni producenci (nie tylko Samsung) zdołali odebrać gigantowi z Cupertino część ich rynkowych udziałów. W ciągu roku spadły one z 15,6% do 13,4%. Czy można mówić o zaskoczeniu?
Raczej nie. Po pierwsze, Apple nie posiada w swojej ofercie taniego modelu, napędzającego im sprzedaż wśród klientów, którzy nie chcą wydawać zbyt wiele pieniędzy na zakup nowego urządzenia. Najtańszy w ich ofercie iPhone 4S to nadal dość drogi sprzęt - pod względem ceny nie ma on szans w starciu z tanimi modelami z Androidem czy najpopularniejszym smartfonem z Windows Phone na pokładzie, czyli Lumią 520 (zaznaczam, że bierzemy pod uwagę jedynie cenę). Nadal otwarta pozostaje zatem kwestia taniego iPhone'a, który mógłby poważnie poprawić sprzedaż Apple. Tylko czy wprowadzenie na rynek takiego modelu faktycznie by się im opłaciło?
Po drugie, Apple odświeżyło swoją ofertę pod koniec trzeciego kwartału – do tego momentu wielu klientów wstrzymało się z zakupem iPhone’a, gdyż chciało poczekać na nowy sprzęt. Dopiero obecny kwartał odpowie na pytanie, jak nowe modele przyjęły się na rynku. Globalna sprzedaż oraz okres przedświąteczny powinny zrobić swoje i gigant z Cupertino pewnie poprawi wyniki z okresu lipiec-wrzesień 2013. Trudno jednak stwierdzić, czy uda im się pobić rekord z czwartego kwartału 2012 roku, kiedy to udało im się sprzedać prawie 48 mln smartfonów. To bardzo wyśrubowany wynik, a konkurencja nie śpi i też chce zarobić w okresie przedświątecznym. Należy przy tym podkreślić, że nie jest to jedynie plan Samsunga – nie można zapominać, że graczy na rynku mobilnym jest całkiem sporo (nawet jeśli ktoś się wykruszy, to jego miejsce szybko zajmą inni). Poczynania kolejnych producentów z listy tych największych wydają się interesujące, a walka o najniższe miejsce podium może być ciekawa. To już jednak temat na drugą część wpisu.
Źródła informacji oraz grafik: Apple, Samsung, extremetech.com, strategyanalytics.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu