Wszyscy obecnie wiemy, jak wielkim hitem jest flagowa strzelanka firmy Valve. Jednych to cieszy, innych dziwi, nie mniej jednak Counter-Strike: Global Offensive to jedna z najpopularniejszych gier, przy której miliony graczy spędzają mnóstwo czasu. Taki obraz omawianego tytułu znamy, ale nie zawsze tak było. Początki zapowiadały, że nie uda się zachęcić fanów 1.6 i Source do przejścia na nową odsłonę. Ludziom przeszkadzało wiele rzeczy, mimo że wtedy serwery były o wiele lepsze niż teraz, oszustów nie spotykało się zbyt wielu, a sama aplikacja działała stabilnie.
Pamiętam, jak dobrze się grało w Global Offensive zaraz po premierze. Problem w tym, że znajomi nie byli zainteresowani tą produkcją. Call of Duty i Battlefield były w modzie albo starsze odsłony z CS’a. Wtedy nie wiedziałem, dlaczego tak się dzieje. Nowy produkt Valve nie potrząsnął w 2012 roku światem elektronicznej rozrywki. Wszystko dlatego, że twórcy mieli po prostu zbyt ambitny plan, który nie wypalił. Zapewne wielu z Was nie wie, że omawiana gra miała być multiplatformowym tytułem, zarówno dla posiadaczy PC, jak i konsol – wtedy PS3 i X360.
Deweloper przez długi czas nie miał pomysłu, jak zachęcić dwie różne społeczności – 1.6 i Source – do wspólnego grania. Każda ze stron nie lubiła drugiej i nikt nie chciał żadnych zmian. Dorzućmy do tego ludzi grających na sprzęcie Sony i Microsoftu. Jeżeli na PC były problemy, to dołączenie kolejnych platform wydaje się jakimś kiepskim żartem. Nie mniej jednak, Valve doszło do wniosku, że zaryzykuje. Wtedy esport miał swój gorszy moment, a wielkie firmy zaczęły się zastanawiać, czy w ogóle nie zrezygnować z imprez poświęconych zmaganiom profesjonalnych drużyn. Dlatego też Global Offensive nie był projektowany pod kątem rozgrywek sieciowych.
Counter Strike 1.6
Rzeczywistość okazała się zupełnie inna, a zakładany przez dewelopera plan po prostu się nie uda. Nie dało się w tym samym czasie wprowadzić aktualizacji na PC, PS3 i X360, gdyż na konsolach sam proces dodania nawet małego patcha zajmuje więcej czasu. Weryfikacja wewnętrzna zarówno Sony, jak i Microsoftu mocno nie spodobała się Valve. Dlatego też padła decyzja, aby skupić się na tym, co dobrze znają i gdzie można robić wszystko po swojemu. Tak naprawdę Global Offensive nie sprawdziłby się na sprzęcie, gdzie królował Modern Warfare i Halo. Mało kogo interesował tytuł, uwielbiamy przez fanów PC. Wielu graczy słyszało o nim, ale na tym kończył się temat.
Czynników, które przemawiały za nim twórcy zbytnio nie eksponowali w mediach. Hype był po prostu znikomy, a mógłby – przynajmniej na starcie – nieco odmienić całą sytuację. Trochę szkoda, ale to już przeszłość. W międzyczasie Team Fortress 2 i DOTA 2 doczekały się nowych systemów, które zawierały „skiny”. Wtedy sytuacja diametralnie się zmieniła. Dodanie czegoś takiego do nowego CS’a okazało się najlepszą decyzją od lat. Mogłoby się wydawać, że jakieś skórki do broni, postaci, przedmiotów i tak dalej, nie mogą mieć aż tak wielkiego znaczenia, żeby dany tytuł wyciągnąć z dna. Pewnie nawet samo Valve tego nie przewidziało. Szał na nowy wygląd ulubionych strzelb, pistoletów, karabinów maszynowych, snajperskich i noży pojawił się znikąd.
Counter Strike Source
Nikt nie mógł tego powstrzymać, a także rzeczy, które powstały na bazie popularności tego przedsięwzięcia. Wydaje mi się, że to był także główny powód, przez który firma Gabe’a Newella postanowiła nie rozwijać dalej swojego projektu na konsolach. Wymagałoby to wiele trudu, bo przecież PS3 i X360 nie miały aplikacji ze sklepem Steam. Dodatkowo, trzeba by było dzielić się z Sony i M$ zyskami, a gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Samo Valve mistrzem PR nie jest i nigdy nie dało prawdziwej szansy CS’owi na konsolach. Nie powalczyli o ten rynek i chyba tak naprawdę nie chcieli. Spróbowali swoich sił, zobaczyli, jak to działa i odeszli. Czynników zapewne było wiele, bo na przykład nigdy nie podzielono się informacją, jak ten tytuł się sprzedał na wspomnianych maszynach. Pewności oczywiście nie ma, ale wydaje mi się, że skórki mogły mieć sens tylko na PC, przynajmniej wtedy.
Dlaczego więc, wspomniane „skiny” są jednak tak ważne, że ludzie nie wyobrażają sobie Counter-Strike : Global Offensive bez nich? Tytuł ten jest dość specyficzny. Jeżeli ktoś zginie, to patrzy na pozostałych członków drużyny aż do końca rundy. Oglądanie tych samych modeli nie jest zbyt ciekawe, ale różnych ich wariacji wizualnych już tak. Dorzućmy do tego nalepki, funkcję oglądania broni i fakt, że ktoś zabije przeciwnika z tej ulubionej pukawki. To może być nieco trudne do zrozumienia, ale fani CS’a doskonale wiedzą, o co chodzi. Niby taka mała rzecz, a cieszy. Gracze oglądający mecze zawodowców chcą w jakiś sposób utożsamiać ze swoimi idolami. Kupują ich koszulki, gadżety związane z daną drużyną, a nawet i zeszyty. Doskonale wiedzą też, jaki jest obecnie ulubiony skin danego progamera. Normalne jest więc to, że także chcą taką skórkę posiadać w swojej kolekcji i nią grać. Dodaje to każdej rozgrywce sporo uroku. To trochę tak, jak z t-shirtami piłkarzy. Przynajmniej ja tak to widzę. Nie można też zapomnieć o elemencie ekonomicznym. Wszystkie te nakładki wizualne, nalepki i inne rzeczy mają jakąś wartość określoną przez samych graczy. Valve nigdy nie narzuca cen. To zależy wyłącznie od ludzi.
W parze idzie jeszcze to, jaką wartość kolekcjonerską posiada dana skórka. Najdroższe są te, których jest najmniej i każdy chce je mieć. Żeby się chwalić, używać w grze lub po prostu sprzedać z ogromnym zyskiem. Sposobów na zdobycie takich skinów jest wiele. Można otwierać skrzynki, dokonać zakupu w sklepie Steam, liczyć na to, że po meczu takowe się otrzyma, oglądając rozgrywki na Twitch wspierane przez Valve, bądź po prostu dostać w jakiejś akcji „Giveaway”. To wszystko angażuje graczy do różnych działań. To także musi mieć wpływ na całą wartość systemu zawartego w CS:GO. Ciężko tutaj postawić jakieś stwierdzenie, gdyż są to jedynie moje domysły wynikające z obserwacji społeczności Global Offensive, imprez esportowych, tego, co dzieje się na portalach społecznościowych i ogólnie w internecie. Może być też tak, że jest moda na skiny, która kiedyś minie. Teraz mają swoje pięć minut i gracze chcą być częścią czegoś popularnego w elektronicznym świecie. Nie mniej jednak, dzięki takiej sytuacji możemy oglądać zmagania drużyn z całego świata, które walczą o duże pieniądze. Widowiska z tym związane są organizowane na coraz to większą skalę i w niczym nie ustępują tym znanym z tradycyjnego sportu. Oczywiście, nie jest to wyłącznie zasługa samego Counter-Strike, ale ten dorzucił swoje trzy grosze i przyczynił się do tego.
Counter-Strike: Global Offensive przeszedł prawdziwą metamorfozę. Zaczynał jako projekt multiplatformy, aby skończyć, jako gra o wiele bardziej rozbudowana od swoich poprzedników. To już nie tylko miła sielanka na prywatnych serwerach. Teraz to produkt pełen zawartości: skiny, więcej map, różne operacje, gabloty z nagrodami, dema, samouczki i różne tryby. Gracze przyglądają się każdej, nawet najmniejsze aktualizacji, bo może mieć wpływ na to, jak będą przebiegać mecze profesjonalnych zawodników. Kiedyś coś takiego było po prostu nie do pomyślenia. Jeszcze kilka lat temu przepowiadano upadek esportu i CS’a. Kto by pomyślał, że to wszystko się tak zmieni. Omawiany tytuł jest według mnie prawdziwym fenomenem, bo mało która gra przechodzi takie zmiany. Mam nadzieje, że firma Valve nie spocznie na laurach i nadal będzie rozwijać ten projekt, a miliony będą mogły się z nim cieszyć. Tego życzę sobie i Wam.
Zapraszam do zapoznania się z serią naszych poradnik o Counter Strike:
Poradnik CS:GO – Podstawy dla tych, którzy chcą zacząć część 1
Poradnik CS:GO – Zanim zaczniesz grać część 2
Poradnik CS:GO – Błędy popełniane przez graczy część 3
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu