Rozgrywki sieciowe w grach wideo z każdym miesiącem stają się coraz popularniejsze. Piszą o nich, mówią i transmitują je prawie wszyscy. Mowa tutaj nie tylko o mediach internetowych, portalach społecznościowych, gigantach typu YouTube czy Twitch, ale także o telewizji stacjonarnej, radiu i prasie drukowanej.
Czy w esporcie może istnieć tytuł idealny, który na dziesiątki lat nie zejdzie ze sceny?
Zmagania profesjonalnych graczy dość szybko stają się elementem życia codziennego. Ludzie śledzą poczynania ulubionych drużyn, kibicują im, publikują różne informacje na ich temat i oglądają mnóstwo materiałów wideo. Emocje znane jeszcze do niedawna jedynie w tradycyjnym sporcie przeniosły się do cyfrowego świata. Zaangażowanie, pasja, smutek, radość, okrzyki i wiele innych. Esport nigdy nie zastąpi tradycyjnych dyscyplin, bo nie taki jest jego cel. Technologia idzie do przodu i coraz więcej rzeczy przenosi się do sieci. Wydaje się, że taka kolej rzeczy. Część z Was na pewno się z tym nie zgodzi, ale patrząc na ogólną popularność rozgrywek online, chyba nie można mówić inaczej? Na temat tego zjawiska będziemy pisali przez lata. Dziś natomiast chciałbym się skupić na jednym, dość szczególnym aspekcie.
Czy w esporcie może istnieć tytuł idealny, który na dziesiątki lat nie zejdzie ze sceny?
Teza wydaje się nieco absurdalna, ale warto się nad nią trochę zastanowić. Do tej pory nie było gry, która byłaby na tyle elastyczna, by po dziś dzień nie zejść ze sceny esportowej. Przez bardzo długi czas pierwszy StarCraft i Counter-Strike 1.6 można było nazwać tytułowym Graalem, bo miały pewną i stabilną pozycję. Jak jednak historia pokazała, nawet tak wspaniałe kawałki kodu musiały w końcu odejść w zapomnienie. Ludzie mieli dość patrzenia na gry, które w kwestii mechaniki do dziś byłby pewnie dobre, ale wizualnie odbiegały od nowszych produkcji. Grafika nie ma niby tak wielkiego znaczenia, lecz są pewne granice.
Sam uwielbiałem oglądać starego CS’a, ale kiedy pojawił się Crysis, kolejne Call of Duty i Bad Company 2, to dzieło Valve po prostu prezentowało się dość niekorzystnie. Te modele, animacje, praktycznie wszystko odrzucało. Siła nostalgii zaczęła znikać i zmiany były nieuniknione. Trochę lepiej było ze strategią Blizzarda, bo ta nie miała praktycznie żadnej konkurencji. Jeżeli chodzi o RTS-y, to od zawsze króluje StarCraft, a mimo to, trzeba było całość przemodelować, przenieść uniwersum do 3D, aby zachęcić nowych graczy. W teorii Korea Południowa pewnie po dziś dzień rozgrywałaby turnieje w poczciwą jedynkę, ale deweloper brał pod uwagę wszystkich, a nie tylko jeden kraj. Czasami się zastanawiałem, czy FIFA nie mogłaby zdominować rozgrywek sieciowych, ale w końcu lepiej jest oglądać prawdziwe mecze, lub samemu pograć w piłkę. Najpopularniejsze są te produkcje, które nie mają szans na odzwierciedlenie w świecie rzeczywistym. Mam nadzieje, że nie dojdzie nigdy do starć czołgów w ramach jakieś dziwnego sportu militarnego. Chyba że w Rosji, tam wszystko jest możliwe. Zatem, jeżeli nie CS, StarCraft, czy FIFA, to jaka gra miałaby szansę stać się idealnym kandydatem na esportowy Graal? Według mnie, są trzy produkcje, które miałby szansę na taki tytuł. DOTA 2, League of Legends i Hearthstone.
Twórcy nie muszą silić się, aby powstało coś takiego jak LOL2, trzecia DOTA lub kolejny HS. Wszystko dlatego, że cały czas są aktualizowane i rozbudowywane o kolejne mapy, przedmioty, nowych herosów i tak dalej. Mechanika za bardzo się w nich nie zmienia, a oprawa także doczekała się kilku porządnych modyfikacji. Dlatego też uważam, że tylko takie produkcje mają szansę, aby pozostać na scenie esportowej na długie lata. Nie oznacza to jednak, że rzeczywiście tak się stanie. W końcu popularność jest także szalenie istotna, a utrzymanie jej do prostych zadań nie należy. Na ten moment zarówno LoL, DOTA 2, jak i hearthstone radzą sobie świetnie, ale co będzie za 5-10 lat? Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę bardzo ważny czynnik. Counter-Strike i StarCraft to płatne gry, gdzie firmy zarabiają na nich, a także na jakiś mniejszych rzeczach. Oczywiście, Valve ma tych dodatkowych, odpłatnych „usług” o wiele, wiele więcej niż Blizzard.
W przypadku tytułów MOBA, te są darmowe, a zarobek idzie z samych skórek, waluty i tak dalej. Duża zaleta, jeżeli początkowo nie trzeba wydawać pieniędzy za podstawę. Nie można też zapominać o wymaganiach sprzętowych i optymalizacji. Wiadomo, że im niższe, tym więcej graczy może się na daną grę zdecydować. Nie wszyscy, a nawet większość, nie ma komputera, który obsługuje rozdzielczość 4K przy 120 klatkach na sekundę i odświeżaniu 144Hz. Zarówno League of Legends, jak i DOTA 2 nie potrzebują super konfiguracji, aby w pełni się nimi cieszyć. Wiele argumentów stoi za tymi dwoma tytułami. Dziś są szalenie popularne, darmowe i mało wymagające dla sprzętu. Czy to wystarczy? Istnieje taka szansa, ale warto wspomnieć jeszcze o jednej grze, która ma duże aspiracje na to, aby zostać idealnym tytułem esportowym, chociaż na razie aż tak tej sceny nie zdominowała. Hearthstone – karcianka ta nie wymaga nawet PC, a jedynie smartfona, czy tableta. W meczach zawodowców najczęściej występują bardzo dobrzy komentatorzy, którzy mocno urozmaicają całe widowisko. Wydaje się nawet, że tam mają większą rolę, niż podczas starć VP vs Fnatic na IEM. Produkcja Blizzarda nawet nie wymaga wielkich zmian graficznych, a jedynie nowych setów, kolejnych przygód i wyważenia balansu rozgrywki. Kto wie, może to właśnie poczciwy Hearthstone pozostanie z nami na długo, a nie popularniejsze MOBY.
Wróżenie z fusów, tak można to trochę określić, ale nie widziałem, aby ktoś zajął się podobnym tematem. Szanse na to, że za 15 lat ludzie nadal będą grać zawodowo w te same produkcje, co teraz jest bardzo mała, ale to byłoby naprawdę ciekawe zjawisko. Trzeba by wtedy włożyć o wiele więcej pracy w masę czynników. Dodatkowo musiałby powstać jakieś regulacje prawne, których trochę w esporcie brakuje, ale to temat na inny tekst. Na razie jest dobrze. Ludzie doceniają rozgrywki sieciowe, które w końcu zaczynają zdobywać szacunek na wielu płaszczyznach. Dzięki nim powstają nowe miejsca pracy, a masa młodych spokojnie sobie ogląda mecze w domu. Trochę to idealizuje, ale nie będę się skupiał na złych aspektach, bo i w tradycyjnym sporcie można wiele negatywnych rzeczy znaleźć. Liczę, że za wiele lat nadal będzie jakiś CS, SC, LoL, DOTA, World of Tanks czy Hearthstone i wielkie imprezy, które będą bawić miliony.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu