Recenzja

Od kilku tygodni siedzę w fotelu gamingowym za 1,4 tys. złotych

Tomasz Popielarczyk
Od kilku tygodni siedzę w fotelu gamingowym za 1,4 tys. złotych
39

Mówi się, że sprzęt gamingowy jest drogi, bo… jest gamingowy. I faktycznie często jest w tym dużo prawdy. Producenci instalują LED-owe oświetlenie, dodają kilka futurystycznych, agresywnych kształtów lub wzorków, a następnie wyciągają rękę po dwu-, a może nawet i trzykrotnie wyższą kwotę pieniędzy. Czy tak samo jest z profesjonalnymi fotelami dla graczy?

Chciałbym znać odpowiedź na to pytanie. Niestety nie było mi dane przetestować wszystkich gamingowych foteli, jakie dotąd zadebiutowały na rynku. A jest ich niemało. Zresztą jeden swego czasu recenzował na łamach Antyweb Paweł – był przy tym niezwykle zadowolony i usatysfakcjonowany.

Ja od kilku tygodni siedzę na fotelu Corsair – modelu T1 Race. Zadebiutował on w Polsce w połowie maja w dość zawrotnej cenie 1,4 tys. zł. Co otrzymujemy w zamian, wydając takie pieniądze?

Konstrukcja, wykonanie i ergonomia

Corsair T1 Race jest dostępny w kilku wersjach, które różnią się kolorem akcentowanym. Klasycy postawią na jednolitą czerń, ale ci bardziej odważni mogą przebierać w jaskrawych kolorkach – czerwonym, żółtym itd. Do mnie trafił ten ostatni. Tutaj pozwolę sobie od razu na małą dygresję, bo Corsair T1 Race bardzo mocno kojarzy mi się z marką Lamborghini. Mam w głowie obraz żółtego Diablo, z którym ten fotel komponowałby się niemal idealnie. Co wcale nie znaczy, że jest jakoś szczególnie ładny. Chodzi mi tutaj raczej o jego sportowy (wyścigowy?) charakter.

Producent w komunikatach prasowych porównał Spedrunner z fotelem montowanym w bolidach Formuły 1. Kierowcy spędzają w nich wiele godzin, a to wymaga maksymalnej ergonomii i wygody. Taki właśnie ma być produkt marki Corsair.

I faktycznie muszę przyznać, że to jeden z najwygodniejszych foteli kręconych, w jakich kiedykolwiek miałem okazję usiąść (inna sprawa, że najdroższy fotel kręcony, w jakim siedziałem nie kosztował na pewno więcej niż 1,5 tys. zł). Znamienna jest tutaj bardzo głęboka konstrukcja, która sprawia, że użytkownik może liczyć na solidną stabilizację. Oparcie przylega niemal do całej powierzchni naszych pleców, ramion i karku. To przyjemne uczucie, które niweluje wrażenie odrętwienia pojawiające się po kilku godzinach spędzonych w tej samej pozycji.

Całą powierzchnię fotela wykonano ze sztucznej skóry PU. Siedzisko jest dodatkowo pikowane, co ma przekładać się na jego wyższą trwałość. Wewnątrz znajduje się pianka, która całkiem dobrze dostosowuje się do kształtu ciała – nie jest ani zbyt miękka, ani zbyt twarda. Producentowi udało się znaleźć tutaj złoty środek.

Dobre wrażenie robią kółka o dużej średnicy. Wykonano je z nylonu, co sprawia, że właściwie bezgłośnie suną po podłodze, nie pozostawiając tak dużych szkód, jak plastikowe odpowiedniki. Ruch jest przy tym dużo płynniejszy. Jednocześnie nie występuje tutaj zjawisko samoczynnego przesuwania się fotela – kiedy już znajdziemy właściwą pozycję, trzeba włożyć nieco siły, aby ponownie wprawić fotel w ruch (nie licząc oczywiście samego obracania).

Możliwości regulacji i dodatki

Fotel posiada bardzo szerokie możliwości regulacji. Oparcie możemy odchylić o 90 stopni, aby znajdowało się w pozycji równoległej do podłogi (a więc 180 stopni). Producent pisze, że pozwoli się to np. zdrzemnąć. Powiem jednak szczerze, że nie zaryzykowałbym drzemki w kręconym fotelu na kółkach.

Sam system regulacji opiera się na uchwycie umieszczonym po prawej stronie – tuż przy złączeniu oparcia z siedziskiem. Nieco poniżej znajdziemy wajchę służącą do obniżania i podnoszenia fotela. Nie różni się ona właściwie niczym od tego typu mechanizmów spotykanych w innych fotelach (przy czym dysponuje oczywiście też funkcją Lock). Wszystko to dopełnia pokrętło pod siedziskiem, za pomocą którego wyregulujemy opór, jaki będzie stawiał fotel podczas odchylania się w tył.

To właściwie wszystko, czego potrzebuje przeciętny użytkownik, ale jeśli porównamy to z fotelami w samochodach wysokiej klasy, szybko zauważymy brak możliwości regulowania kąta nachylenia, głębokości czy wychylenia siedziska w przód. Pod tym względem Corsair T1 Race nie oferuje nawet połowy tego, co stosuje się w samochodach przytoczonego wcześniej Lamborghini.

Podłokietniki posiadają system regulacji, który producent określa 4D. Ja bym go jednak raczej nazwał „plastic-fantastic-nie-dotykaj-bo-ułamiesz”. I właściwie takie wrażenie towarzyszy mi za każdym razem, gdy ich dotykam. Przede wszystkim zakres regulacji nie jest wcale taki duży, jak by można się spodziewać. Mamy tutaj kilka przycisków, które pozwalają je rozsunąć/zsunąć, podnieść/obniżyć, wychylić w przód/tył, ale w mocno ograniczonym stopniu. Poza tym, bardzo łatwo je przypadkiem obrócić np. podczas odsuwania fotela od biurka. Brakuje mi tutaj jakiegokolwiek mechanizmu blokującego obracanie. Na szczęście sama powierzchnia jest relatywnie miła w dotyku, ale to tak naprawdę niewiele zmienia.

Do fotelu dołączane są dwa akcesoria: poduszka pod kark oraz podkładka (czy też właściwie też poduszka) pod lędźwia. Oba mocowane są w dość chałupniczy sposób, bo za pomocą elastycznych szelek. O ile jeszcze w przypadku poduszki pod kark jest to proste i wygląda estetycznie, to już drugie z akcesoriów wymaga od nas nieco gimnastyki – szelki trzeba przeciągnąć bowiem przez otwory w górnej części fotela, a także wsunąć we wnękę między oparciem a siedziskiem (czytaj: wepchnąć na siłę, licząc, że nie uszkodzimy fotela). Moim zdaniem, najlepiej to zignorować i odpowiednio ustawić podkładkę – efekt będzie taki sam.

Czy warto kupić fotel gamingowy?

Corsair T1 Race to jeden z wielu foteli gamingowych na rynku. Podobnie jak konkurencyjne rozwiązania, jest on drogi i nie grzeszy elegancją. Agresywny sportowy design będzie idealnie pasował do pokoju nastolatka, ale zupełnie nie sprawdzi się w gabinecie 40-latka lubiącego od czasu do czasu zarwać noc przy Cywilizacji czy Europie Universalis (choć czarna wersja kolorystyczna jeszcze się tutaj jakoś broni). Jednocześnie jest to jednak najwygodniejszy fotel, z jakim miałem do czynienia. Długie godziny w wyżej wymienionych produkcjach chyba jeszcze nigdy nie zlatywały mi tak szybko.

Nie znaczy to jednak, że fotel za 1,4 tys. złotych całkowicie wyeliminuje zdrętwienie czy ból kręgosłupa po kilkunastu godzinach przed ekranem. Jestem przekonany, że nawet za trzykrotność tej kwoty nie znajdziemy lekarstwa idealnego. Warto mieć to na uwadze, szukając fotela z górnej półki, żeby nie być rozczarowanym. Oczywiście 1,4 tys. złotych dla niektórych może się wydawać kwotą niewielką. W końcu mamy na rynku (również polskim) modele wyceniane na 1,7 tys. zł, a nawet na 2,5 tys. zł. Nie zmienia to jednak faktu, że jak na krzesło, to cena bardzo wysoka.

Trudno napisać, jak Corsair T1 Race będzie się spisywał po kilkunastu miesiącach – czy dalej będzie taki stabilny, czy podłokietniki się zupełnie nie rozregulują, a siedzisko nie odkształci. Po kilku tygodniach sprzęt wygląda ciągle jak nowy (ten za 300 złotych też by tak wyglądał, gwoli ścisłości). Jeżeli jednak w połączeniu z tak wysokim komfortem siedzenia idzie też trwałość, myślę, że inwestycja w porządny fotel na pewno nie będzie wyrzuceniem pieniędzy w błoto. Szczególnie, jeśli, tak jak ja, przesiadujecie godzinami przed komputerem pracując i/lub grając.

Kup Corsair T1 Race w Komputronik. Sprawdź wszystkie warianty!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu