Recenzja

Street Fighter II na Nintendo Switch to niezłe zdzierstwo. Gra w porządku, ale cena z kosmosu

Paweł Winiarski
Street Fighter II na Nintendo Switch to niezłe zdzierstwo. Gra w porządku, ale cena z kosmosu
Reklama

Street Fighter II: The World Warrior zadebiutował w 1991 roku, w 1994 roku wydano Super Street Fighter II. Uwielbiałem te gry i wciąż mam do nich ogromny sentyment. Ale odświeżanie tej produkcji po łebkach i żądanie za nią 150 złotych to niezłe zdzierstwo.

Ultra Street Fighter II: The Final Challengers, bo o takiej nazwie mowa, kosztuje 150-160 złotych. Nie zdarza mi się zaczynać od ceny, ale w tym wypadku zrobię wyjątek. Bo Ultra Street Fighter II: The Final Challengers może i ma bezsensowną nazwę, ale to całkiem fajny powrót do klasyki. Ale bądźmy poważni, mnie za takie pieniądze.

Reklama

Co nowego?

Niewiele. Ultra Street Fighter II: The Final Challengers to tak naprawdę Super Street Fighter 2 Turbo z dwoma „nowymi” postaciami (tak naprawdę starymi, ale tym razem grywalnymi), dziwnym trybem FPP z użyciem kontrolerów ruchowych, takim sobie trybem kooperacji i trybem online. No i trochę lepszą grafiką, choć można grać również w wizualnie klasycznej odsłonie.


Zacznę od oprawy, bo to dość ciekawa kwestia. Wspomniałem, że można pograć w klasycznie wyglądającego SF2 i polecam ten wybór - łezka wspomnień gwarantowana. Jeśli jednak taka grafika kłuje Was w oczy, standardowo gra wyświetla grafikę w HD - sęk w tym, że nie ma tu nic nowego. To przeportowany na Nintendo Switch Super Street Fighter 2 Turbo HD Remix. Nie zmieniono też tak naprawdę nic w balansie rozgrywki, mamy więc styczność z kolejnym portem tamtej produkcji.


Dwie wspomniane wyżej nowe postacie to Evil Ryu i Violent Ken. Ten pierwszy to miks ruchów Ryu i Akumy, Violent Ken to natomiast Ken z mózgiem wypranym przez M. Bisona, dostał więc trochę psychomocy i jest od zwykłego Kena szybszy.


Mogłoby się wydawać, że ciekawym, unikalnym w pewnym sensie dodatkiem, jest tryb FPP, w którym rzucamy ciosy specjalne korzystając z kontrolerów ruchowych. Brzmi super, prawda? No niestety nie jest. Faktycznie, po złapaniu joy-conów nie można po prostu nimi machać, trzeba ułożyć odpowiednio ręce, ale ten zręcznościowy tryb nudzi się po kilkunastu minutach i kompletnie nie widzę w nim sensu. Way of the Hado polega na wcieleniu się w Ryu i wykonywaniu za pomocą kontrolerów ruchowych ciosów specjalnych, a w konsekwencji ubijaniu kolejnych fal żołnierzy Shadaloo. Wygląda to o tyle dziwnie, że dodaje do gry kolejny styl graficzny, prezentując się jak miks SF4 i SF5. Jaki ma to sens skoro gra ma wracać do klasyki? Nie mam pojęcia.

Reklama

Aha, jest jeszcze edytor kolorów. Dzięki niemu pokolorujecie wojowników wedle uznania, tworząc własne kombinacje. Bardziej ucieszyłbym się z edytora kostiumów, by choć trochę pogrzebać we wspomnieniach. No bo edytor kolorów...meh.


Reklama

Nie warto

Wielokrotnie zarzucaliście mi, że przyjmuję z otwartymi ramionami odświeżone wersje gier i nie traktuję ich jako odgrzewane kotlety. Jeśli ów kotlet jest smaczny, ładnie podpieczony i soczysty jak Mario Kart 8 Deluxe, możecie mi je podstawiać pod nos i nie będę miał najmniejszych problemów, by wydać na nie swoje pieniądze. Ale Ultra Street Fighter II: The Final Challengers taki nie jest i nie widzę uzasadnienia do wydania około 150 złotych na ten tytuł. Owszem, gra się w niego przyjemnie, to fajna zabawa, a ja jestem fanem Street Fighter 2 - ale trzeba pamiętać, że nie można przyjmować każdego portu z uśmiechem tylko po to, by biblioteka gier na Switcha była pokaźna. Moim zdaniem Ultra Street Fighter II: The Final Challengers w tej cenie to przegięcie. Jeśli znajdziecie kiedyś promocję -50%, śmiało bierzcie - o ile oczywiście lubicie tę serię. Ale nawet jeśli jesteście fanami, moim zdaniem lepiej ten tytuł odpuścić, oferuje za mało frajdy i za mało nowości by płacić za niego Capcomowi pełną cenę. Szczególnie, że w temacie bijatyk pojawiło się właśnie świetne Injustice 2, a i Tekken 7 zapowiada się zacnie.

Ocena: 6/10

Kup Street Fightera na Nintendo Switch w Komputronik.pl za 139 PLN. Sprawdź!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama