Felietony

Coraz więcej seriali, a ja oglądam coraz mniej. Klęska urodzaju w czasach dobrobytu

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

11

Do niedawna wyczekiwaliśmy startu kolejnych serwisów VOD w Polsce (na niektóre nadal czekamy), co oznaczałoby jeszcze więcej seriali i filmów do oglądania wygodnie online. A paradoksalnie im większym wyborem dysponuję, tym mniej oglądam.

Jeszcze kilka lat temu wyglądaliśmy jakichkolwiek oznak, które wskazywałyby na ruchy mające doprowadzić do debiutu Netfliksa czy Amazon Prime Video w Polsce. Pierwsze kroki ku temu nie wszystkich usatysfakcjonowały, co wydaje się zrozumiałe, bo platformy zanotowały tak zwany miękki start, czyli bez przygotowania polskiej oferty i interfejsu udostępniły nam swoje usługi. Pomimo tego, że wiele osób deklarowało używanie serwisu nawet w takich warunkach, przez Sieć przeszła burza niezadowolenia, ponieważ Netflix i Prime Video nie oferowały polskiego interfejsu, napisów czy lektora/dubbingu.

Im więcej VOD, tym lepiej?

To była spora nauczka dla każdego z serwisów i Netflix niedługo później wystartował z wielką pompą w Polsce przygotowując wszystko dla polskich widzów. Amazonowi zajęło to znacznie dłużej i choć polski interfejs, napisy i ścieżki audio już są, to nie towarzyszyło temu żadne dedykowane wydarzenie. Wraz z obecnymi już u nas Iplą, Playerem, CANAL+ i HBO GO, tworzy to dość silne zestawienie, a przecież w międzyczasie przewinął się także Showmax.

Widzieliście ostatni hicior Netfliksa? Jest najpopularniejszy na całym świecie

Ale to nie liczba samych usług ma tu znaczenie, a mnogość treści, które oferują, ponieważ każda z platform serwuje nam obecnie ogrom nowych tytułów. Za Netfliksem nie sposób nadążyć, ponieważ produkuje swoje seriale, dokumenty i filmy już chyba w każdym zakątku świata, HBO GO też się w tym temacie rozkręca i jednocześnie nabywa na licencji mnóstwo emitowanych poza granicami Polski seriali oraz filmów, a Amazon Prime Video regularnie, choć wolniej niż inni powiększa katalog o własne produkcje, a przecież oferta rozrasta się też dzięki kupowanym treściom.

Różne daty premier, różne platformy VOD

Oprócz natłoku nowości, kluczowe są też kwestie praw do dystrybucji, ponieważ droga konkretnych tytułów nie jest utorowana w kierunku konkretnych serwisów i zdarzało się, że nawet oryginalny dokument HBO wylądował w Polsce na Netfliksie. To sprawia, że śledzenie informacji u źródeł nie ma przełożenia na polski rynek, gdyż oryginalne seriale Hulu nie zawsze wędrują do HBO GO (choć często) - rolę odgrywa bowiem nie tylko dystrybutor, ale także producent, który sprzedaje prawa do danego serialu czy filmu. Planowanie seansu konkretnej nowości może więc być dość uciążliwe, ponieważ po ogłoszeniu debiutu za wielką wodą nie wiemy, czy, kiedy i gdzie pojawi się w Polsce. Nie wszystkie takie nowości są też mocno propagowane, a przegapienie danego serialu lub filmu w zestawieniu kilkudziesięciu czy kilkuset nowych produkcji to żadne wyzwanie.

Posiłkowanie się zewnętrznymi usługami, jak Upflix.pl czy aplikacja TV Time rozwiązuje częściowo ten problem, ale nie zawsze. Baza obydwu usług jest poszerzana regularnie, ale np. TV Time nie gromadzi kompletnych informacji o dostępności tytułów w Polsce, bo pod uwagę brane są amerykańskie premiery. W związku z tym, niektórymi premierami należy zająć się manualnie sprawdzając dostępność, datę debiutu i tak dalej.

To może być hit Netfliksa na miarę „DARK”. Zobaczcie tajemniczy zwiastun „Równonocy”!

Algorytmy i rekomendacje zamykają nas na nowości

Ale koniec końców najbardziej problematyczne są same serwisy VOD, które żonglując treściami zazwyczaj rekomendują mi w kółko to samo, więc wieczorne przeglądanie katalogu Netfliksa to nadal robota po łebkach, zamiast zanurzenia się w ofertę około 4 tysięcy tytułów. Algorytmy zamykają nas w bańkach i to dotyczy każdej platformy. Otwierając aplikację dostaję od razu mnóstwo sugestii, ale wśród nich nie ma czegokolwiek spoza mojego kręgu zainteresowań, które najwyraźniej powstały w wyniku działania mało zaawansowanych algorytmów.

Ta personalizacja rekomendacji to tak naprawdę ograniczanie naszych horyzontów i zamykanie na treści bardzo podobne do siebie. Niektórzy, w tym ja, natrafiają na filmy i seriale, które chcieliby obejrzeć dopiero w momencie, gdy wiemy, że one znikną z usługi. Nie jesteśmy w stanie pomyśleć o każdym potencjalnym tytule, na który mamy ochotę, więc powinniśmy polegać i posiłkować się sugestiami. Te zawodzą.

Co obejrzymy w grudniu? Znamy pierwsze nowości na Netflix

W konsekwencji duża część widzów spędza kilkanaście lub kilkadziesiąt minut na wyborze czegoś do obejrzenia, a część z nich rezygnuje z seansu zmęczona przeklikiwaniem się przez ofertę. Wpływ na to też ma zalew nowości na każdym VOD, gdzie każdego tygodnia pojawia się kilkadziesiąt nowych produkcji, a wstępna ocena większości z nich jest już niemalże niemożliwa, bo nie starczyłoby nawet czasu na zapoznanie się ze zwiastunami. Bywam bardziej wybredny i kapryśny, przez co oglądam mniej. Przez zniesmaczenie kilkoma nieudanymi produkcjami można zrazić się na stałe do platformy czy twórcy, a przez to może nam umknąć coś naprawdę dobrego. Coś, co zapewne nie znajdzie się w podpowiedziach.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu