Artykuł sponsorowany

Co trzy obiektywy to nie jeden. Aparat w Huawei P20 Pro zachwyca

Tomasz Popielarczyk
Co trzy obiektywy to nie jeden. Aparat w Huawei P20 Pro zachwyca
23

Huawei P20 Pro to fotograficzna niespodzianka roku 2018. Firma, która jeszcze 2-3 lata temu goniła konkurencję, wiele nauczyła się dzięki współpracy z Leica i zrobiła niesamowity progres. Dzisiaj to Huawei wyznacza kierunek rozwoju w branży. Najnowszy topowy model P20 Pro to jeden z najlepszych aparatów fotograficznych na rynku – a wg wielu testów, po prostu najlepszy.

Huawei P20 oraz P20 Pro w momencie swojej premiery podbiły ranking zajmującego się testami aparatów fotograficznych w smartfonach serwisu DXOMark. Pierwszy zanotował rekordowe 102 punkty, a drugi okazał się jeszcze lepszy i otrzymał notę 109 punktów. Dotąd żaden smartfon nie powtórzył tego wyniku. Huawei w dalszym ciągu znajduje się na szczycie rankingu.

Przyjrzyjmy się bliżej zastosowanym podzespołom. Mamy tutaj system złożony z trzech obiektywów:

  • Główny oparto o matrycę 40 Mpix (1/1,73”) RGB o strukturze Quad Bayer, przysłonę ustawiono na f/1,8. Jest to ekwiwalent ogniskowej 27 mm.
  • Drugi posiada matrycę 20 Mpix (1/2,78”) rejestrującą obraz monochromatyczny. Przysłona w tym przypadku wynosi f/1,6. Podobnie jak powyżej mamy do czynienia z ekwiwalentem ogniskowej 27 mm.
  • Trzeci to teleobiektyw. Zastosowano tutaj matrycę 8 Mpix (1/4,4”) RGB i przysłonę f/2,4. Jest to ekwiwalent ogniskowej 80 mm.

We wszystkich aparatach zastosowana została optyczna stabilizacja obrazu OIS. Domyślny tryb przysłony w P20 Pro to ekwiwalent ogniskowej 55 mm. Warto jednak podkreślić, że smartfon pozwala nam na wykonanie aż trzykrotnego zoomu optycznego (i pięciokrotnego hybrydowego). Za łapanie ostrości odpowiada autofocus typu PDAF.

Jak to wszystko razem współgra i dlaczego rezultaty są tak fenomenalne? To największa zagadka inżynierów Huawei. Wszystkie aparaty są wsparte rozbudowanym oprogramowaniem (i sztuczną inteligencją, o której za chwilę), które odpowiada za łączenie kadrów, nakładanie ich na siebie etc. Tak naprawdę zwykły użytkownik nie potrzebuje tej wiedzy, bo…

Najważniejszy jest efekt!

A ten w przypadku Huawei P20 Pro często bywa piorunujący. Głównie jest to zasługą sztucznej inteligencji, a więc umiejętności rozpoznawania kadrów. Smartfon sam wie, czy przed obiektywem (ekhm… obiektywami!) znajduje się zachód słońca, niebieskie niebo, grupa ludzi, talerz z jedzeniem czy może zadrukowana kartka papieru.

W zależności od tego większość ustawień jest dostosowywana w sposób automatyczny. Jeżeli fotografujemy dokument, aktywowany jest tryb przypominający pracę skanera, w którym nasza kartka papieru zostanie wyrównana, wyprostowana i przycięta w taki sposób, abyśmy otrzymali efekty porównywalne z używaniem tradycyjnego skanera (a wszyscy wiemy, jakie rozmiary mają te urządzenia). Jeżeli fotografujemy grupę ludzi – smartfon skupi się na wyostrzeniu ich twarzy, a jednocześnie zaproponuje takie wykadrowanie zdjęcia, by zdjęcie prezentowało się najlepiej. W przypadku ruchliwych zwierząt włączy się autofocus predyktywny i smartfon będzie podążał za obiektem. Zaś talerz z jedzeniem będzie wyglądał lepiej niż w rzeczywistości, bo kolory zostaną podciągnięte, a kontrast zwiększony. Mógłbym tak wymieniać w nieskończoność.

Smartfon zwalnia nas z obowiązku myślenia o tym wszystkim. Po prostu wyjmujemy go z kieszeni i robimy zdjęcie. Sztuczna inteligencja robi resztę za nas. A jeżeli jej praca nam się nie podoba, nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy ją dezaktywowali i włączyli…

Tryb Pro

To zaskakujące, ile ustawień kryją aplikacje do obsługi aparatów we współczesnych smartfonach. W trybie Pro możemy samodzielnie dostosować właściwie każdy aspekt zdjęcia. Zaczynamy od sposobu pomiaru ostrości, żeby potem przejść do suwaka z ISO. Tutaj zaskoczenie, bo maksymalna wartość sięga aż 102400! Dalej mamy suwak określający czas naświetlania, a zaraz po nim możemy dostosować wartość ekspozycji. Na sam koniec dostosowujemy działanie autofocusa. I znów niespodzianka, bo tutaj również mamy do dyspozycji suwak do ręcznego ustawiania ostrości. Na sam koniec dostosowujemy jeszcze balans bieli. Aplikacja potrafi zapisywać zdjęcia zarówno w formacie JPG jak i RAW. Mało tego, posiada ona również wbudowaną poziomicę oraz kilka różnych linii siatki (ze spiralą Fibonacciego włącznie).

Na tym możliwości aparatu się nie kończą, bo Huawei P20 Pro posiada kilkanaście różnych trybów. Zdjęcie wykonane tylko czarno-białym aparatem? Proszę bardzo – wychodzą rewelacyjnie. Ruchome zdjęcie? Proszę bardzo. Znaki wodne? Mamy ich tutaj kilkadziesiąt. Filtry? Też znajdzie się kilka (nie musimy ich szukać potem na Instagramie). Jest też dobrze znany użytkownikom Huawei tryb nocny, funkcja malowania światłem, a także bardziej tradycyjne rozwiązania, jak panorama, HDR czy wspomniane wcześniej skanowanie dokumentów.

Na osobny akapit zasługuje tryb portretowy, w którym możemy uzyskać interesujący efekt rozmytego tła (artystyczny bokeh). Huawei radzi sobie z tym znakomicie. Mało tego, do dyspozycji oddano nam programową symulację efektów oświetleniowych. Możemy zatem już w momencie robienia zdjęcia zdecydować się na rozproszone, boczne, sceniczne lub nawet klasyczne (czerń i biel) światło. Nie zabrakło też oczywiście wygładzania twarzy.

Aplikacja posiada również funkcję skanowania kodów QR i… wyszukiwania sfotografowanych produktów w sieci za pośrednictwem Amazon Assistant. Przykład? Podoba nam się jakaś sukienka? Skanujemy ją telefonem, a ten znajduje ten i podobne produkty w bazie Amazona, skąd możemy je potem zamówić. Co prawda w Polsce sam Amazon jeszcze nie działa na 100 proc., ale oferuje nam przetłumaczoną wersję niemieckiego sklepu (i przyzwoite warunki zamawiania). Jest to zatem niewątpliwie ciekawa funkcja.

Równie duże możliwości otrzymujemy w kwestii rejestrowania wideo. Huawei P20 Pro potrafi zapisywać filmy poklatkowe, a także posiada dwa tryby zwolnionego tempa. W pierwszym możemy nagrywać filmy bez ograniczeń z cztero- lub ośmiokrotnym spowolnieniem (odpowiednio 120 i 240 kl/s). Drugi natomiast rejestruje materiał z 32-krotnym spowolnieniem (960 kl/s) i służy do nagrywania krótkich scenek. Efekty są naprawdę ciekawe.

Smartfony już dawno zastąpiły kompaktowe aparaty

Już od kilku lat posiadanie kompaktowego aparatu nie ma racji bytu. Efekty uzyskiwane smartfonem są po prostu na tyle dobre, że nie warto dźwigać drugiego urządzenia – nawet wyjeżdżając na wakacje. Dotąd jednak często była to pewna forma kompromisu. Rezygnowaliśmy z optycznego zoomu, wysokich rozdzielczości etc. Teraz już nawet ten bastion kompaktów upadł.

Dla wielu użytkowników smartfon to przede wszystkim aparat i trudno się dziwić. Dzięki ogromnym magazynom na dane (tutaj mamy aż 128 GB) możemy bezkarnie robić dziesiątki tysięcy zdjęć. Dziesiątki serwisów do dzielenia się nimi pozwalają nam poczuć się niczym prawdziwi fotografowie. To oczywiście duża nadinterpretacja, bo w tym wypadku my jedynie odpowiadamy za kadr i naciśnięcie spustu migawki. Prawdziwym ekspertem staje się sam smartfon, który odpowiada za całą resztę. I, jeśli mam być szczery, w nadchodzących latach będzie to tylko postępować, bo sztuczna inteligencja znacznie poszerzy zakres swojej wiedzy i umiejętności. Fotografowanie stanie się tym samym prostsze niż kiedykolwiek wcześniej.

-

Materiał powstał we współpracy z firmą Huawei

Advertisement

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu