Adaptacje gier w kinie i w telewizji to grząski grunt. Bardzo rzadko trafia się coś średniego, a co dopiero dobrego. Tym bardziej strach chwyta serca graczy, gdy wielkie korporacje biorą się za uwielbiane, wieloletnie serie. Co oni zrobili z tym Tomb Raiderem?
Trochę ponad tydzień temu, na Netflixie miał swoją premierę serial portretujący nową przygodę Lary Croft, głównej bohaterki uwielbianej serii gier Tomb Raider. Można się sprzeczać czy serial jest dobry, czy nie da się go oglądać. Patrząc całkowicie obiektywnie, bez znajomości pochodzenia, jest to solidnie zrealizowana animacja, którą się przyjemnie bierze na raz w weekendowe popołudnie. Jest jednak coś, co się wybitnie showrunnerce Netflixa, Tashy Huo, udało osiągnąć. Lara Croft stała się postacią z krwi i kości.
Tłem wydarzeń w serialu, jest fabuła trzech ostatnich gier Crystal Dynamics, tak zwanej Survivor Trilogy (Trylogii Przetrwania). Jest to też pewnie wersja Lary, którą obecne pokolenie graczy zna bardziej. Silna, niezależna i w trudnych warunkach stworzy sobie broń i amunicję, z czego tylko się da. Jest też obarczona z wyrzutami sumienia po pierwszym użyciu broni oraz wyrzuca sobie śmierć osób, które jej towarzyszyły. W netflixowej adaptacji te ludzkie cechy zostały jeszcze bardziej dopracowane, przedstawiając światu realistycznego człowieka robiącego nierealistyczne rzeczy. Och jak bardzo odbiega ten wizerunek od przedmiotowego tworu umysłów twórców. Czasy się zmieniły, publiczność się zmieniła i zdecydowanie nie jest to Lara Croft, która przyszła na świat w 1996 roku.
Dzisiejsza bohaterka już nie epatuje seksapilem dla spragnionych spojrzeń. Nie szuka wymówek na wyjaśnienia jak postać o takiej posturze, delikatnej, zwiewnej z ogromnym biustem, potrafi przesuwać ogromne kamienne bloki. Jak potrafi walczyć z magicznymi istotami, a nawet dinozaurami. Dzisiejsza Lara naprawdę nie jest już obiektem z 1996. Nie oznacza to, że jej twórca, Toby Gard, kierował się złymi intencjami. Wręcz przeciwnie, jak prawie dwadzieścia lat temu (przy okazji jednej z nowych wizji na rzecz Tomb Raider Legend) w wywiadzie dla Guardiana powiedział: Naprawdę się różniła od postaci z gier tamtych czasów. W porównaniu do barczystych facetów strzelających z pistoletów ona miała prawdziwy wdzięk. Była tajemnicza i groźną aurę, która bardzo kontrastowała z innymi żeńskimi postaciami, które były właściwie obiektem seksualnym. Intencje, były szczere, ale nie ma się co oszukiwać. Ciasne ubrania, za krótkie spodenki i tak dalej. To nie był projekt postaci mającej być po prostu wyjątkową, musiała jeszcze dorzucać drwa do ognia bzdury "gracze wolą grać ładnymi postaciami".
Jednak nawet on miał dość, gdy firma zaczęła na tym wizerunku żerować. W tym samym czasie gdy coraz mocniej uprzedmiotawiano bohaterkę, robili z fanów głąbów myślących tylko o jednym i jednym. Każda kolejna odsłona skupiała się bardziej na ujawnieniu następnej, seksownej modelki, która się stanie twarzą najnowszej części gry. W tym wszystkim gubiło się DNA postaci, którą pierwotnie przedstawiono. Zamiast się skupić na budowaniu legendy wokół intencji ukazania tajemniczej postaci, Eidos (wydawca) poszedł po linii najmniejszego oporu. W ten sposób na lata zgubił się ten core design Lary, inteligentna poszukiwaczka przygód, gimnastyczka i złodziejka dziedzictw innych kultur.
Z tym większą przyjemnością było powrócić do trendu zaczętego przez Rhiannę Pratchett, tworzenia ludzkiej strony Lary Croft. Serial Netflixa nie jest wolny od wad. Jedną z poważniejszych jest usilna chęć zadowolenia zarówno fanów animacji, jak i serii gier. Pościg goni pościg, przecinany kolejną nierealistyczną sekwencją zjazdu po skalistej ścianie naszpikowanej stalagmitami. Po drodze próbuje się upchać trudne, skomplikowane relacje ludzkie, wymagające mnóstwa uwagi i siły. Tak człowiek sobie tylko myśli, dajcie jej w końcu odpocząć, Lara, trzymaj się! Myślę jednak, że chyba to było właśnie potrzebne. Stworzenie solidnego fundamentu, który pożegna jedno medium, aby przywitać następne. Ostateczną laurką dla graczy było użycie ikony, podwójnych pistoletów, w walce z dinozaurem.
W tym braku perfekcji serialu jest wiele nadziei. Wszak co jest bardziej pozbawione perfekcji niż człowiek? W tym krótkim serialu odeszła w niepamięć biuściasta wymówka dla żeńskiej postaci i powstała angażująca postać, na której kolejną przygodę się czeka, żeby ujrzeć, jak sobie z nią poradzi, nie jak będzie wyglądać.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu