Przy okazji tworzenia podsumowań roku 2014 i zastanawiania się nad obrazem branży w kolejnych dwunastu miesiącach, musiałem oczywisćie poświęcić troch...
Przy okazji tworzenia podsumowań roku 2014 i zastanawiania się nad obrazem branży w kolejnych dwunastu miesiącach, musiałem oczywisćie poświęcić trochę uwagi Apple. To dzisiaj jedna z najważniejszych firm w tym biznesie i cały czas trzeba ich obserwować. Jedną z ciekawszych kwestii dotyczących korporacji z Cupertino jest rozszerzenie oferty o smartfon z "mini" w nazwie - producent zdecyduje się na taki krok?
To zagadnienie nie jest nowe, pojawiało się w branży jeszcze przed premierą dużych smartfonów z numerem 6. Spekulowano wówczas, czy Apple z czasem odejdzie od mniejszych wyświetlaczy całkowicie, czy też będzie rozwijało ofertę wielotorowo. Po prezentacji temat nie stracił na aktualności, zrobiło się nawet ciekawiej - przecież pokazano dwa modele i żaden nie miał 4 cali. Pod koniec roku znowu zabrano się za zgadywanki, pojawiła się teoria (może istniała już wcześniej), wedle której, Apple wypuści w roku 2015 odświeżone wersje smartfonów, a zatem pójdzie już dobrze znaną ścieżką z dodawaniem litery S i... dorzuci do tego mniejszy smartfon z S i mini na końcu.
iPhone 6S mini. Jeszcze kilka lat temu taki model, sama już nazwa, wywoływałyby pewnie śmiech u wielu fanów i antyfanów Apple. Przecież 4 (3,5) cale to ideał, schodzenie niżej nie ma sensu. Rynek szybko jednak zweryfikował kwestię "rozmiaru idealnego" i prawdopodobnie nadal nie jest to ostatnie słowo. Gigant z Cupertino poszedł śladem innych firm, by pozostać na fali i podkręcić zyski po prostu musiał zdecydować się na taki krok. Ale co z klientami, którzy nie przepadają za większymi urządzeniami? No właśnie, im można zaproponować mini.
Prezentacja tego modelu w tym roku nie miałaby większego sensu, w ofercie jest jeszcze w miarę świeży iPhone 5S. Z czasem przestanie on jednak być atrakcyjny, a wtedy trzeba będzie go czymś zamienić. "Wtedy" może nastąpić już we wrześniu-październiku 2015 roku. Człon mini musi się pojawić, by odróżnić sprzęt od właściwego flagowca. Chociaż niekoniecznie będzie to właśnie słowo mini - dodano Plus w przypadku większego urządzenia, trzeba coś znaleźć i dla mniejszego. To już sprawa drugorzędna.
Wyglądem trzeba będzie nawiązać do większego sprzętu, specyfikacjami też. Pojawiają się pogłoski, że mini nie byłby smartfonem pierwszej świeżości pod względem podzespołów, ale trudno w to uwierzyć - smartfon ma być po prostu mniejszy, a nie gorszy i w konsekwencji tańszy. Przykład iPhone'a 5C pokazał już, że takie rozwiązanie nie jest najlepsze. Skoro już o 5C mowa, to pojawia się pytanie: czy mini jest Apple w ogóle potrzebny? Zakładam, że tak. to nie będzie model przynoszący firmie tyle samo dolarów, co większy produkt, ale zawsze będzie to suma godna uwagi. Przypominam, że amerykański gigant nadal sprzedaje iPody - chociaż od dawna nie jest to hit sprzedaży, to odtwarzacz ciągle przynosi spore zyski. Z mniejszym iPhonem może być podobnie.
Czy zatem zobaczymy mniejszego iPhone'a za trzy kwartały? Podejrzewam, że tak.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu