Dla niektórych to wizja przyszłości, dla innych tylko ostrzeżenie. Twórcy mówią, że to film antywojenny, a dla mnie to kandydat do filmu roku. "Civil War" właśnie wchodzi do kin, oto nasza recenzja.
W momencie publikacji pierwszych materiałów promocyjnych wielu wieszczyło, że rzeczywistość wyprzedzi premierę filmu. Na szczęście tak się nie stało i miejmy nadzieję, że do tak skrajnych wydarzeń w ogóle nie dojdzie, zaś "Civil War" odegra ważną rolę w przestrzeganiu wszystkich przed tragedią wojny (domowej).
Polecamy na Geekweek: Polacy rzucili się na rzeczy do plecaka przetrwania. Co kupują w AMW?
Produkcja Alexa Garlanda to pierwszy tak drogi projekt studia A24, które zyskało rozgłos i popularność dzięki zdecydowanie mniejszym (pod względem rozmachu) i tańszym produkcjom. W ostatnim czasie działania A24 są zdecydowanie szerzej zakrojone, bo przecież coraz częściej powstają seriale na zlecenie platform VOD, kalendarz filmowych premier szybciej się zapełnia, a teraz wydano 50 mln dolarów na "Civil War", co czyni go najdroższą produkcją studia. Czy przekłada się to na jego jakość?
Civil War - recenzja filmu
Nie będę kręcił - zwiastuny nie do końca oddają tożsamość tego filmu. W klipach znajdziemy mnóstwo dynamicznych ujęć, w tym starcia militarne, ale ton "Civil War" jest nieco inny. Przedstawienie skrajnie nietypowych okoliczności z perspektywy grupy dziennikarzy wojennych było strzałem w dziesiątkę. W czasach, gdy prezydent postanowił wbrew konstytucji pozostać w Białym Domu na trzecią kadencję, w USA zawiązują się niespodziewane sojusze (militarne), a kluczowym z nich są "Siły Zachodnie", czyli duet Kalifornii i Teksasu. Wojska maszerują na Waszyngton, podczas gdy prezydent przekonuje rodaków, że armia USA wygrywa najważniejsze bitwy i koniec puczu jest bliski.
Im dalej w las, tym więcej drzew, ale nie każda scena ujawnia nowe informacje. Nie wszystkie też są od razu potwierdzane czy weryfikowane - makabrę na terenie USA oglądamy oczami grupy dziennikarzy, którzy także szukają nowych źródeł i próbują przygotować jak najlepsze materiały. Wśród nich są fotografka Lee (Kirsten Dunst), dziennikarz Joel (Wagner Moura) i ambitna młoda fotografka Jessie (Cailee Spaeny). W drogą wyrusza z nimi także Sammy (Stephen Henderson) - weteran branży. Podróż przez Stany Zjednoczone opanowane wojną domową otworzą im oczy, a dla nas to niecodzienna "okazja" przekonać się, jak na wewnętrzny konflikt mogłyby reagować miasta, wsie i różne społeczeństwa.
Wojna domowa okiem dziennikarzy
To nie jest film wojenny, choć nosi jego znamiona i część scen zdecydowanie nakręcono z myślą, by jak najdobitniej dotrzeć z przekazem do widzów. Zanim jednak reżyser sięgnie po "młotek", wpierw delikatne, subtelnie i niebezpośrednio stara się nam ukazać terror konfliktu w ogóle, różnorodność USA, a także sytuacje, które prowokuje wojenna rzeczywistość. Znakomicie w to wszystko wkomponowano wątek stawiającej pierwsze kroki w fachu fotografki Jessie, dla której to prawdziwy chrzest bojowy, a także Lee, która ma za sobą tak wiele, że może się wydawać, iż widziała już wszystko.
Nie bez przyczyny wspomniałem więc, że zwiastuny nas nieco oszukują - w "Civil War" nie tylko nie brakuje, ale często pierwszorzędną rolę odgrywają wewnętrzne rozterki, emocjonalne przeżycia, reakcje na zmieniające się relacje, próby przystosowania się do realiów. Garland mocno podkreśla to, co dzieje się z ludźmi w tak dramatycznych okolicznościach, pozwalając nam stać się niemalże członkiem grupy wypadowej, bo różnorodność bohaterów sprawia, że bardzo szybko każdy powinien móc utożsamiać się z jednym z nich. Nie czuć tu jednak popadania w schematy i nadmiarowe korzystanie z szablonów.
Film idealny? Niestety nie
Bardzo umiejętnie skorzystano też z utworów muzycznych, które pojawiają się czasem w najmniej spodziewanych momentach. Dość często zdecydowano też o wyciszeniu filmu, co niejednokrotnie mocno uwypukla to, co dzieje się na ekranie, bo w 100% skupiamy się wtedy na jednym zmyśle wzroku.
Moim największym zarzutem wobec Civil War jest częste sięganie po efekty CGI. Uchwycenie w kadrze floty śmigłowców mogłoby być zbyt kosztowne lub nawet niemożliwe, ale przejeżdżający przez zaporę czołg powinien być prawdziwy. Takich momentów jest kilka i delikatnie wybijało mnie to z rytmu seansu, ale może niektórzy w ogóle nie zwrócą na to uwagi.Nie do końca przemówił także do mnie finał filmu, który wydarzył się bardzo szybko, a w szczególności przemiana jednego z bohaterów, co nie było chyba do końca podbudowane we wcześniejszych scenach na przestrzeni całej fabuły. Z pewnością miał tutaj zadziałać element zaskoczenia, ale wydawało się to odrobinę zbyt osobliwe i zaskakujące.
Gdzie obejrzeć Civil War?
Odnoszę wrażenie, że powtórny seans "Civil War" pozwoli jeszcze lepiej wgryźć się w tę historię, wyłapać jeszcze więcej smaczków i przesłań, a także umożliwi cieszyć się świetnie nakręconymi scenami. "Civil War" nie jest pierwszym filmem A24 zmierzającym do kin IMAX, ale to zdecydowanie mój faworyt, bo seans tego widowiska na ogromnym ekranie i potężnym udźwiękowieniu sprawiają, że można zatopić się w fotelu i na niecałe dwie godziny przenieść do alternatywnej rzeczywistości. Nadal alternatywnej, na całe szczęście.
Film w kinach od 12 kwietnia. Dzień wcześniej, 11 kwietnia, pokazy przedpremierowe m. in. w Multikinie oraz Cinema City.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu